[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Clara będzie wściekła, kiedy jej o wszystkim powiesz - mruknęło-napiętym głosem.- Stłucze mnie na kwaśne jabłko.- Dlaczego? - zapytał Brad.,- Ona zawsze mnie tłucze - odparło takim tonem,jakby obwieszczałojakieś powszechnie obowiązujące prawo.Brad zmarszczył brwi i ruszył za dzieckiem przez wahadłowe drzwi zwytłuczoną szybą.Kiedy przekraczał próg rudery, wstrzymał oddech.Zalatujący z wnętrza smród ścinaj z nóg.Wszędzie walały się śmieci i panowałnieopisany bałagan - stosy starych gazet, brudna odzież, gnijące jedzenie, niepozmywane naczynia i puste butelki po alkoholu.Jedynym świadectwem, że w domu tym mieszka Tony, była paradziurawych dziecięcych kaloszy stojących obok drzwi i kilka woskowychkredek porządnie ułożonych w pudełku na stole.Obok kredek leżała książeczkado kolorowania, otwarta na barwnym obrazku z kwiatami i małymi ptaszkami.Brad przebył brudną kuchnię i wziął do ręki rysunek.Zaintrygowało go, żedziecko tak dokładnie wszystko pomalowało i tak wyśmienicie podobierałokolory.- To bardzo ładny obrazek - stwierdził, uśmiechając się do malca.-Naprawdę bardzo porządnie to zrobiłeś, Tony.Twarz dziecka rozjaśnił pogodny, pełen szczęścia uśmiech, który ująłBrada za serce.- Więc gdzie jest ta Clara? - zapytał szybko.- Może wyszła - powiedziało dziecko z nadzieją w głosie.- Bardzo częstowychodzi.- I zostawia cię tu samego? Dziecko wdzięcznie kiwnęło głową.- Lubię, kiedy wychodzi.Wtedy robię sobie kaszę, a pózniej rysuję.An43usoladnacs - 144 -- Albo chodzisz do domu Aarona - zauważył oschle Brad.Dziecko ponownie skinęło głową, nieświadome ironii zawartej w głosiemężczyzny.- W domu Aarona bardzo ładnie pachnie.Tam jest bardzo miło.I znów Brad poczuł niebezpieczne ściskanie w gardle.Przystanąłbezradnie obok stosów brudnych naczyń i zastanawiał się, co powinien zrobić.- Kto tutaj mieszka? Czy Clara ma jeszcze jakiej inne dzieci?Dziecko popatrzyło na niego znad rysunku zamyślonym wzrokiem.- Nie, tylko mnie.Clara mówi, że nie znosi dzieci.W tej samej chwili do kuchni weszła młoda kobieta z zapuchniętą od snutwarzą.Była bardzo chuda, miała na sobie czarne joggingowe spodenki iwyciągnięty, okropnie brudny czerwony podkoszulek.Jej długie, rudawe włosybyły matowe i rzadkie, a na twarzy pozostawały ślady niechlujnego i częściowostartego makijażu.Brad popatrzył na nią z niesmakiem.Nawet z tej odległości czuł bijący odniej zapach brudu, potu i nieprzetrawionego alkoholu.Kobieta zerknęła na niego z posępnym zdziwieniem, a następnie obrzuciłalodowatym spojrzeniem dzieciaka.- Na Boga, gdzie ona znów polazła i co zmalowała? - mruknęła zgłębokim westchnieniem.Zdumiony Brad popatrzył na kobietę, a następnie na Tony, którainstynktownie przycisnęła się do niego, obejmując go za nogę.Dokładnietaksował wzrokiem potargane włosy dziecka, pośpiesznie wnosząc poprawkę dopierwszej interpretacji imienia Tony.- Czy to pani nazywa się Clara? - zapytał w końcu.- Tak, Clara - odparła z rosnącą wrogością.- A pan jakim prawem, dodiabła, wchodzi do mego domu?Brad zignorował pytanie.- Jaki jest stopień pokrewieństwa pani z tym dzieckiem? - zapytał.An43usoladnacs - 145 -- Jestem jej opiekunką - odrzekła kobieta, podchodząc do zlewu inapełniając szklankę wodą.- Spływaj pan, dobrze? Cokolwiek narozrabiała, jużmoja w tym głowa, żeby dostała karę.I znów Brad poczuł tulące się do jego nogi dziecko.Tony drżała.Zastanawiał się chwilę, jak może wyglądać kara w wykonaniu Clary.- W jaki sposób została pani jej opiekunką? - zadał kolejne pytanie.- Czywładze oficjalnie powierzyły pani opiekę nad Tony?- Posłuchaj pan, kim pan jesteś? - zapytała obcesowo Clara.- Jesteś pan zopieki społecznej?- Jestem sąsiadem - wyjaśnił zwięzle Brad.- Sąsiadem - powtórzyła pogardliwie kobieta.-Tak, mam tutaj sąsiadów.Ale żaden palcem nie ruszy, żeby w czymś pomóc.Nawet jeśli jestem sama imam tego cholernego bachora na głowie.Ubrania i wszystkie jej rzeczy kosztująfortunę.Brad uniósł rękę, przerywając ten wywód.- W jaki sposób przejęła pani opiekę nad Tony? - zapytał ponownie.- Jej matka była moją przyjaciółką - odparła Clara, obrzucając gopłomiennym spojrzeniem.- Umarła dwa lata temu.Pewnej nocy przedawkowaław towarzystwie moich znajomych, no i zajęłam się dzieciakiem.- Dlaczego? Przecież najwyrazniej pani jej nie lubi.Kobieta wzruszyłaramionami.- Nie było nikogo innego, kto by się nią zajął.Shelley nie miała żadnejrodziny - dodała.- Dostałam z opieki społecznej zezwolenie na opiekę nad nią iwiększy zasiłek.W innym przypadku nie związałabym końca z końcem.- Rozumiem, że nie jest pani łatwo.Ale.- Wynoś się pan - powiedziała znużonym głosem, machnęła lekceważącoręką i z grozną miną ruszyła w stronę Tony.- A jeśli chodzi o ciebie, smarkulo,dobrze wiesz, co mówiłam ci na temat rozmów z obcymi.Prawda?An43usoladnacs - 146 -Dziecko znów przytuliło się do mężczyzny, gorączkowo obejmując jegonogę i piszcząc ze strachu.Brad miał świeżo w pamięci odwagę, jaką wykazałaTony, kiedy utkwiła w kocich drzwiczkach.Walczyła zajadle, ale w milczeniu,a pózniej mężnie stanęła z nim twarzą w twarz.Nieoczekiwanie przyklęknął, zdjął dziewczynce kurtkę i zaczął z uwagąstudiować jej: wychudzone ramiona.Pózniej ściągnął podarty podkoszulek iobejrzał kościstą klatkę piersiową pokrytą, jak się spodziewał, siniakami.Jednebyły całkiem świeże, inne nabierały już żółtej i zielonej barwy.Ogarnął go nieprzytomny gniew, przed oczyma pojawiły się czerwoneplamy.Chwycił Tony na ręce, wyprostował się i popatrzył zimno na młodąkobietę.- Zabieram małą ze sobą - oświadczył twardo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]