[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednak najpewniej nie my jedni postanowiliśmy posłuchać wiedzmiejprzepowiedni.Może być, że i Węży-mord ma na dworze podobne straszydło, co mubogów szpieguje i wieści znosi.- Tego nie wiem - Szarka potrząsnęła głową.- Nie wiem też, czy Zird Zekrunnaprawdę nienawidzi sorelek, czy też są jedynym sposobem, by wypełnić obietnicę.Dla mnie to obojętnie.Zgoła bardziej trwożą mnie tamte wiedzmy, któreprzysłuchiwały się radzie bogów na Tragance.O nich nic nie wiem - uprzedziłapytanie.- Jaką obietnicę? - %7łalnicki książę wpatrywał się w nią z napięciem.- %7łe uczyni go równym bogom - z prostotą odparła Szarka.- Zird Zekrunprzyobiecał Wężymordowi bogactwo, panowanie nad potężnymi krajami, zemstę narodzie żalnickich kniaziów.I nieśmiertelność.Tę ostatnią próbuje mu podarowaćpoprzez sorelki.Poprzez ich zagładę -przygryzła wargę - choć nie śmierć prawdziwą,bo istoty podobne sorelkom niełatwo umierają.Potrafią się za to przemieniać,przyjmować pozór śmiertelników i więcej jeszcze niż sam kształt i pozór.Każdejjesieni, kiedy Wężymord płynie na Pomort, Zird Zekrun coraz mocniej przemienia go isplata z wodnicami.- Ohyda - wyszeptał zbielałymi wargami kapłan.W jego głosie nie brzmiałazwyczajowa wściekłość, tylko zduszony strach i obrzydzenie.- Ohyda.- Słyszałem ich płacz w Cieśninach Wieprzy - potrząsnął głową Suchywilk.-Każdy żeglarz słyszał.Ale mi w głowie nie postało, że to za przyczyną Zird Zekruna.Najpierw żmijowie, a teraz sorelki.Nie sądziłem, że tak daleko sięgnęła zgnilizna.%7łe się Zird Zekrun na podobną obmierzłość poważy.- Powinniście mi tę rzecz wcześniej wyjawić - powiedział Kozlarz.A juści, pomyślał zgryzliwie zbójca.Będziesz miał teraz, parszywcze, nadczym nocką podumać.Bo widzi mi się, że niełatwa będzie przeprawa zWężymordem.Szykuje się nam nie marna wojenka z uzurpatorem, ale walka zhybrydą może bogom równą, nieśmiertelną.Nie wiedzieć, czy cię przed nim tenwielgachny miecz obroni.- Nie pytaliście, książę - powściągliwie odparła Szarka.- Zapytam - rzekł Kozlarz.- Bądzcie spokojni, zapytam.Oj, chciałbym się przypatrywać, pomyślał Twardokęsek, jak będzie książątkowypytywać Szarkę o tajemnice bogów.Widzi mi się, że wnet od spytek przyjdzie dopołajanek, bo dziewka milkliwa i niepokorna.A na koniec może i do miecza, a niewiedzieć, czyje ostrze przeważy.Albo, pomyślał z niepokojem, albo po połajankachgodzić się zaczną, co nie byłaby rzecz niezwyczajna.%7łe też musiał się ten parszywyżalnicki gołodupiec napatoczyć.- Kto tam wyrozumie, czemu Zird Zekrun nienawidzi sorelek - wzruszyłramionami Czarnywilk.- Jemu, prawdę mówiąc, żadne przyczyny niepotrzebne.Tylewiemy, że wodnice zawsze kochały Sellę.A ona od dziecka na brzeg biegała ibardziej lgnęła do morskiego ludku nizli śmiertelników.Po owej rzezi dworca nadługo słuch o niej zaginął, mianowicie dla tej przyczyny, że wodnice wezwały naratunek Mel Mianeta.Nie wiedzieć, czym go ubłagały, dość że Morski Końdziewuszkę oddał do klasztoru Rożenicy-Wieszczycy, hen daleko, aż w Sinoborzu.Na własnych ramionach ją poprzez Morze Wewnętrzne przeniósł - rzekł dobitnie.-On, bóg potężny, co całym Morzem Wewnętrznym trzęsie.A przecie nie ocalił.- Nie pojmuję - podrapał się po głowie karzeł.- Niby mówicie, że bogowieprześladują ród Iskry, a tymczasem Mel Mianet dziewkę z opresji ratuje.To niby jak?- Nie wszystkie krowy równo mleka dają - wtrącił sentencjonalnie zbójca.- Toćmógł ją Zird Zekrun tropić, a Mel Mianet ratować.Skąd człowiekowi wiedzieć, o cosię nieśmiertelni swarzą? A że się swarzą, wiele jest dowodów.I mogą się na nowopowaśnić.Jeśli nie o dziedzictwo Iskry, to z powodu %7łalników.Bo rzeknijcie mi łaska-wie, czy z dobrej woli bogini oddała władztwo Zird Zekrunowi? Zgarnęła sprzęty,grzbiet kapotą nakryła i precz poszła? Jak żebraczka wciąż się po gościńcubezdomna obraca? Objaśnijcież mnie, jaśnie książę - przymrużył wrednie oczy.-Wyście ponoć wtedy siedzieli w rdestnickiej świątyni.Coście zobaczyli?- Niewiele - żalnicki wygnaniec wcale nie stropił się zbójecką natarczywością.-Lecz dość, by rozumieć, że o podobnych rzeczach nie przystoi głośno się wydzierać.Szarka roześmiała się dzwięcznie.- Zamilcz, pogańska dziwko! - wrzasnął kapłan.- Pierze tobie drzeć, a nieboskimi imionami gębę wycierać! Nie będziemy cierpieć.!- Będziecie! - Ręka Kozlarza ciężko opadła na ramię Kostropatki.- Pókirozkażę, będziecie cierpieć, choćby i bluznierstwo.- Słusznie - uśmiechnął się krzywo Czarnywilk
[ Pobierz całość w formacie PDF ]