[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. A drugi pokój jest pusty! Ojej, jaka wspaniała georgiańska tapeta!Widziałam. Biddy Macguillicuddy urwała. Hm.Dziwnie towygląda.Widocznie przez brak mebli.Maura ze zgrozą ujrzała Fitza, stojącego w kącie z ramionamiskrzyżowanymi na piersiach.Wpatrywał się w nią z taką wściekłością,że po raz pierwszy, odkąd go zobaczyła, poczuła niekłamany strach. Czy coś się stało, panno Finnegan? Przepraszam, chyba naciągnęłam sobie mięsień, idąc poschodach wybąkała Maura i pochyliwszy się, zaczęła masować nogę.Jednocześnie ruchem głowy wskazała drzwi, ale tym gestem tylkopodsyciła gniew Fitza.Pani Macguillicuddy nagle zmartwiała. O, Boże wyszeptała.Maura wyprostowała się i obróciwszy ku niej, instynktowniewyciągnęła rękę, żeby ją podtrzymać.Radość znikła z pobladłej twarzyBiddy Macguillicuddy i nagle kobieta zaczęła sprawiać wrażenie leciwej ikruchej. Czy pani dobrze się czuje?132emalutkausoladnacsStarsza pani wpatrywała się w kąt pokoju, w którym stał Fitz.Zrobiła krok do tyłu w swych solidnych pantoflach, ale nieodpowiedziała na pytanie.Pióro wyślizgnęło jej się z ręki.Maura schyliłasię po nie i wtedy Biddy Macguillicuddy odepchnęła ją, zrywając się doucieczki. Tu coś jest! Tu coś jest, wyczuwam zło!Maura z otwartymi ustami wlepiła wzrok w Fitza, z którego twarzyzniknął gniewny wyraz.Zanim jednak zdołała cokolwiek powiedzieć, wcałym domu odbił się echem stukot pantofli pani Macguillicuddy omarmurową posadzkę w sieni.Pytanie, w jaki sposób kobieta możeporuszać się tak szybko, nasunęło się Maurze, gdy ruszyła jej śladem.Wnet usłyszała skrzypienie frontowych drzwi i odgłos kroków stopniowoucichł.Gdy dobiegła na parter, drzwi wciąż kołysały się na zawiasach.Naprogu leżała paczka, która wyglądała jak książka.Była opakowana wszary papier i miała na wierzchu nazwisko Maury wypisane czarnymmarkerem.Nie było adresu zwrotnego ani śladu opłat pocztowych.Kimkolwiek był nadawca, najprawdopodobniej pofatygował się naMerrion Square osobiście, zamiast skorzystać z usług poczty.Maura podniosła paczkę i z hukiem zatrzasnęła ciężkie drzwi, atymczasem Fitz zszedł po schodach.Uczucie strachu, które ogarnęłoMaurę wcześniej, już uleciało. Zobaczyła cię. Wiem. Fitz potarł szczękę i pokręcił głową. To się mi chybajeszcze z nikim nie zdarzyło, jeśli nie liczyć ciebie.Rzeczywiście mniezobaczyła, chociaż wcale nie chciałem jej się pokazać. Pewnie ma zdolności parapsychologiczne albo coś w tym rodzaju. Słucham? Ma zdolności parapsychologiczne.Wiesz, widzi duchy,przepowiada przyszłość i wróży z fusów.133emalutkausoladnacs W moich dniach nazywano taką kobietę szaloną albo opętanąprzez duchy. Możliwe, ale sądzę, że w swojej sytuacji powinieneś być bardziejotwarty na nowości, Fitz. Zobaczyła mnie. Wiem.Nagle otrząsnął się z oszołomienia i spojrzał Maurze w oczy. Sprzedajesz dom. Miałam ci o tym powiedzieć. Mocniej przycisnęła książkę dopiersi. Muszę, Fitz.Nie ma innego sposobu.Potrzebuję pieniędzy naratowanie fabryki i firmy mojego ojca. Wobec tego mnie również sprzedasz rzekł przez zaciśnięte zęby. Och, nie.To nie tak. Nie? Poczekaj.Omal nie zapomniałam.Znalazłam dla ciebie trochęinformacji w bibliotece.Wynotowałam fakty i daty.Nie mogłamwypożyczyć książek, bo jeszcze nie mam karty bibliotecznej.Chybamuszę najpierw w jakiś sposób zalegalizować swój pobyt tutaj. Nie kłopocz się, pani.Wygląda na to, że twój pobyt tutaj niebędzie na tyle długi, żebyś musiała starać się o przywileje w bibliotece.Obrócił się na pięcie i zaczął wchodzić na schody. Nie chcesz usłyszeć, czego się o tobie dowiedziałam?Nie było odpowiedzi.Fitz dalej wspinał się na schody.Zaraz zapodestem, tam gdzie zakręcały, przystanął jednak i zacisnął dłoń naporęczy. Nic więcej już od ciebie nie chcę. Fitz, musisz zrozumieć.Naprawdę nie mam innego wyjścia.Miałam nadzieję, że będę mogła wziąć cię ze sobą.Czy sądzisz, żemógłbyś opuścić ten dom?Długo jej się przyglądał, zanim wreszcie odpowiedział.134emalutkausoladnacs Przez cały czas zdawało mi się, że to ja jestem sprzeczną z naturą,zimną istotą.W tobie widziałem ciepło i życie.Tęskniłem do tego, żebybyć takim jak ty.Ja, sprzeczna z naturą, zimna istota.Zanim znikł, uderzył pięścią w poręcz z taką siłą, że aż cała sięzatrzęsła, razem ze wspornikami, a w powietrzu zawirowały drobinyfarby i tynku. Wygląda na to, że grubo się omyliłem.To ty, moja pani, jesteśzimną, sprzeczną z naturą istotą. Nie, poczekaj! Proszę. Ale Fitza już nie było.Dom wydał się nagle Maurze taki pusty jak nigdy przedtem,ogarnęło ją poczucie nicości. On nie rozumie powiedziała niepewnym, drżącym głosem. Niema pojęcia, czego współcześnie wymaga od człowieka biznes.Boleśnie przełknęła ślinę, zacisnęła powieki i jeszcze mocniej objęłapaczkę.Paczka.Maura omal o niej nie zapomniała.Zaczerpnęła dużą porcję powietrza do płuc, podeszła do schodów iusiadła na drugim stopniu.Kciukiem ściągnęła taśmę oklejającą szarypapier.Gdy zobaczyła, co jest w środku, na chwilę po prostu osłupiała.Książka była jej znana Fitzwilliam Connolly: dusza i sumienieIrlandii pod rządami protestantów autorstwa B.D.Finn, matki Donala.W odróżnieniu od egzemplarza w czytelni ten był w idealnymstanie, nie miał zagnieceń, plam po kawie ani oślich uszu, któreznaczyły biblioteczny wolumin po dwóch dekadach użytkowania.Otworzyła książkę na stronie tytułowej.Był tam krótki tekst czystowypisany piórem.Litery były okrągłe i staranne; miały cechy, którewydały się Maurze znakiem irlandzkiej szkoły podstawowej. Mojemu synowi, który choć wciąż młody, nie jest już taki mały, jakbym chciała.Z miłością Mama.135emalutkausoladnacsTo był prywatny egzemplarz Donala z dedykacją od matki.Zaparłojej dech w piersiach, wpatrywała się w tekst jak zahipnotyzowana.Donal dał jej swój egzemplarz.Spomiędzy kart książki wystawał bilecik. Mauro, mam nadzieję, że ta książka się pani przyda.Osobiścieręczę za charakter autora, choć niekoniecznie za temat.Miłej lektury,Donal Byrne.Pismo miał podobne do matki, choć może mniej pochyłe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]