[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.April wystarczająco dużo namieszała w moim życiu, już dłużej nie bę-dzie nam przeszkadzała postanowiła w myślach. Czy za każdym ra-zem, kiedy Neville będzie musiał odwiedzić plantację Q, ja nie będę chciałamu towarzyszyć? Nie boję się wrócić do Szkocji oświadczyła stanowczo. I chcęraz na zawsze wypędzić stamtąd ducha April.Przez ułamek sekundy wydawało się jej, że nieznacznie zacisnął usta iże w jego oczach czai się strach, ale zaraz ze śmiechem wzruszył ramiona-mi i chwila niepokoju minęła.SR Jak sobie życzysz powiedział i pochylił się, by wziąć ją w ramio-na.3Tuż przed północą Melissa wróciła z Surrey, gdzie odwiedziła swąszkolną przyjaciółkę, i zaraz po wejściu do domu znalazła kartkę od Karen.Przeczytała ją raz bardzo nieuważnie, potem drugi z niedowierzaniem iwreszcie trzeci, by się przekonać, czy wzrok jej nie myli.Potem poszła dosalonu, przyrządziła sobie mocną whisky z wodą i usiadła nieruchomo nakanapie.To zbyt śmieszne, żeby się denerwować.Zmieszne i nie warte tego.Iupokarzające.Ale to oznaczało masę innych rzeczy, o których nie mogłanawet myśleć.Melissa niczym dziecko biorące znienawidzone lekarstwo wypiła zprzymusem łyk szkockiej i sięgnęła po papierosa.W końcu pomyślała, kiedy zdołała już się nieco opanować to byłtylko romans.Przez całe życie zawsze uważała, żeby nie zaangażować sięza mocno w żaden układ z mężczyzną, więc niby dlaczego Neville Bennettmiałby być inny niż reszta panów, którymi tak zręcznie manipulowała? Na-tychmiast pojęła dlaczego, choć niechętnie się do tego przyznała.Zrozu-miała bowiem, że to nie ona manipulowała Neville'em; to Neville manipu-lował nią.I robił to, co chciał.SRUpokorzenie było tak ogromne i tak bolesne, że o mały włos nie zgnio-tła szklaneczki w dłoniach.Latała za Neville'em jak nastolatka; dorosłejkobiecie to nie przystoi.Rumieniec zalał jej policzki, kiedy spojrzała wprzeszłość, przypomniała sobie, jakie knuła intrygi, by go zdobyć, a potemutrzymać.a nawet zaciągnąć do ołtarza.Dzięki Bogu, do tego nie doszło.Nie do wiary, że mogła tak zgłupieć dla mężczyzny.Nie do wiary i nie dozniesienia.Kiedy wstała i zaczęła krążyć po pokoju, upokorzenie przerodziło sięwe wściekłość.Podobała mu się, wykorzystywał ją przez rok, a potem po-rzucił jakby była jakąś latawicą, która spełniła już swoją rolę! Karen wy-starczyło palcem kiwnąć, by.Właściwie, co Neville widzi w tej kobiecie?Na pewno jest piękna, ale zbyt skromna i rozważna.Cicha woda oceniłaMelissa. Tak, to właściwe określenie! Cicha woda brzegi rwie.Cała tagadka, że nie mogą się pogodzić.Nie ulega wątpliwości, że wszystko zapla-nowała.Melissa skończyła drinka i zgniotła w popielniczce niedopałek papierosa.Szkoda pomyślała że Karen jej się nie zwierzyła.Melissa mogłabyjej niejedno powiedzieć o Neville'u Bennetcie.Ale pewnie Karen jest tak zakochana, że nie chciałaby słuchać o nim ni-czego złego.Może tak, a moż nie.W końcu April jest jej siostrą.Zastanawiała się nad wysłaniem anonimu, ale po chwili odrzuciła tenpomysł.To byłoby zbyt nachalne, zbyt mało wyrafinowane, zbyt jak tookreślić? ordynarne.Na pewno znajdą się lepsze sposoby uświadomieniaKaren, że jest idiotką, jeśli wraca do tego faceta.Wystarczy sobie wyobrazićich powrót do Szkocji! Oczy Melissy zwęziły się z satysfakcji.Czuła sięSRteraz bardziej opanowana, spokojniejsza.Nadal nie posiadała się ze złości,ale teraz była to zimna, tłumiona wściekłość, o wiele bardziej zajadła odpierwszego wybuchu gniewu.Po chwili zapaliła następnego papierosa i pode-szła do teczek z korespondencją handlową, którą prowadziła w związku z bu-tikiem.Zawsze chciała dowiedzieć się czegoś więcej o cenach i dostawcachdobrego szkockiego tweedu.Tweedy są chętnie kupowane, szczególnie przezamerykańskich turystów, którzy uważają go za typowo angielski produkt.Może jesienią przyszłego roku mogłaby wylansować nową kolekcję uszytą ztkanin tweedowych, ale jeśli chce zrealizować ten projekt, to musi pojechać winteresach do Szkocji.Rozłożywszy mapę Wysp Brytyjskich, przyjrzała się uważnie części po-święconej Szkocji i zaczęła obliczać, która z fabryk produkujących tweed le-ży najbliżej plantacji Q.4Leonie czekała na Neville'a do północy, po czym niechętnie poszła spać.Oczywiście, przyzwyczaiła się już do tego, że nie zawsze wracał do domuna noc, i już od dawna wiedziała, że nie należy go o to pytać ani robić uwagna ten temat.Mimo to często się martwiła, czy nie przydarzyła mu się jakaśkraksa (co było mało prawdopodobne, bo Neville był świetnym kierowcą);tak czy owak, zawsze potępiała jego nocne eskapady i czuła pewien niesmak,kiedy przypominano jej o tym delikatnym aspekcie prywatnego życia brata.Ojciec pomyślała nigdy by tego nie zaaprobował.Ich rodzice umarliSRdawno temu, ale Leonie często o nich myślała, szczególnie o ojcu, który byłspokojnym uczonym, zajmującym się badaniami archeologicznymi, a jegojedyną rozrywkę stanowiła partyjka golfa w niedzielę lub praca w ogrodzie.Prowadził ascetyczny, niemal klasztorny tryb życia, zupełnie innyniż jego dowcipna, wesoła i bardzo atrakcyjna żona, która zdradzała go odczasu do czasu, ale nigdy nie próbowała od niego odejść.Leonie westchnęła z irytacją, zgasiła światło i w ciemności położyła się nałóżku.Oczywiście, o spaniu nie było mowy; przynajmniej tego była pewna.Odrugiej nad ranem wstała, zeszła do kuchni i zrobiła sobie filiżankę herbaty.Mimowolnie cały czas myślała o tym, gdzie jest Neville, choć zdawała so-bie sprawę, że to właściwie nie ma sensu, bo dobrze wiedziała, iż zabrałKaren na kolację i teraz na pewno świętowali pojednanie.Niewątpliwie by-li już w jakimś hotelu.Leonie postanowiła o tym nie myśleć; umyła filiżankę i spodeczek, wy-płukała czajniczek.Nie po raz pierwszy w życiu zaczęła się zastanawiać, dlaczego czuła doKaren taką antypatię.Nigdy nie lubiła Amerykanów.Wstrętni, hałaśliwiludzie, zuchwali, pozbawieni gustu i niewymownie wulgarni.Nieważne, żeKaren była spokojna, czarująca i miała duże poczucie smaku.Była jedną zNich.Nawet jej akcent denerwował Leonie.I wzdrygała się na myśl o bra-cie Karen, Thomasie o jego zuchwałym, cynicznym spojrzeniu niebie-skich jak u dziecka oczu, o denerwującym cedzeniu słów i tym okropnymslangu, no i o jego ubraniu! Dzięki Bogu, przynajmniej Karen sprawiaławrażenie osoby dystyngowanej i można było przedstawić ją towarzystwu,SRw jakim obracał się Neville.To byłoby zbyt straszne, gdyby Neville poślu-bił kobiecy odpowiednik Thomasa.Na przykład April.Leonie zadrżała i szybko poszła na górę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]