[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kobietyustawiono półkolem przy stole, inny zaspany lokaj zapalał świece i lampy oliwne.Zapadła cisza, głęboka jak w grobowej krypcie - może czasem zaszeleściłaspódnica, skrzypnęła podłoga pod czyjąś stopą.Kobiety bały się mówić czyporuszać, sądząc, że to pogorszy ich sytuację.Konstable milczeli, onieśmieleniotoczeniem.Tylko Juliana rozglądała się, zwracając uwagę na sztukaterię nasuficie, wypukły wzór na ścianach, woskowane, dębowe klepki podłogi.Byłarównie przerażona jak pozostałe ale strach nie odbijał się na jej twarzy; usiłowaławymyślić sposób, żeby wyrwać się z matni.Po ciągnących się w nieskończoność piętnastu minutach podwójne drzwiotworzyły się i jakiś głos zaintonował:- Powstać, nadchodzi czcigodny sir John Fielding.Jakby to było w ogóle możliwe, pomyślała Juliana w przypływie wisielczegohumoru.Sir John Fielding, w luznym brokatowym szlafroki na bryczesachi koszuli, z lekko przekrzywioną z pośpiechu peruką, zajął miejsce za stołem.Zmierzył kobiety nieżyczliwym spojrzeniem.- Zarzuty?- Naganne zachowanie, sir John - odezwał się pewnie szef konstabli.-Podżeganie do niepokojów.rozwiązłość.niszczenie własności.- Kto wnosi oskarżenie?- Matka Cocksedge i pani Mitchell, Wasza Dostojność.- Czy są tutaj?- Czekają na wezwanie, sir.- Konstabl postukał laską w podłogę, marszczącnos z miną człowieka przekonanego o własnej ważności.- Wezwijcie je zatem.Juliana odwróciła głowę do drzwi.Zjawiły się obie.Pani Mitchell, w skromnejsukni i czepku, robiła wrażenie szanującej się gospodyni domowej; matkaCocksedge narzuciła fartuch na głowę, wydawała się czymś przybita; opuściłaramiona, spod fartucha dobiegało rozpaczliwe łkanie.- Przestań się mazać, kobieto, i przedstaw jaśnie panu swoją skarcę - pouczyłją jeden z konstabli.- Och, jestem zrujnowana, Wasza Dostojność - dobiegło spod fartucha.- Toprzez te przeklęte dziewczyny.które zachęciły młodych dżentelmenów, żebyzniszczyli mój dom.Mizdrzyły się do nich, podnieciły, a potem tylko się śmiały.A te trzy.- Dramatycznym gestem matka Cocksedge odrzuciła fartuchi wskazała na Julianę, Lilly i Rosamund.- Te trzy, które powinny byćmądrzejsze, podżegały inne, biedne stworzenia, co nie mają połowy tego, co one,żeby używały mojego domu do niecnych celów.Juliana wciągnęła powietrze.- Co? Ty stara.- Cisza! - Sędzia łypnął wściekle na Julianę.- Otwórz usta jeszcze raz,kobieto, a pobiegniesz za wozem od kościoła St.Paul do Drury Lanei z powrotem.Juliana zacisnęła usta, zmuszona wysłuchać opowieści obu kobiet.PaniMitchell dobrodusznie zgodziła się użyczyć izby na przyjęcie urodzinowe,a tymczasem dziewczęta przygotowywały awanturę w ogólnie szanowanej pijalniczekolady matki Cocksedge.Miały do niej jakieś pretensje i chciały się zemścić,rujnując jej dom.To były złe, upadłe kobiety, pozbawione moralności, zepsute do szpiku kości,jak stwierdziła matka Cocksedge, ponownie wynurzając się spod fartucha.- Ale ja i pani Mitchell, tutaj obecna, Wasza Dostojność, nie myślimy, żeby jewszystkie ukarać tak samo jak te, co je namówiły do złego.Te trzy z ulicyRussell.Pani Mitchell z godnością skłoniła głowę na znak zgody.Sir John Fielding spoglądał na dwie powódki z wyrazem niesmaku na twarzy.Podobnie jak wszyscy zdawał sobie sprawę z prawdziwej natury ich zajęcia.Skarga była jednak w świetle prawa zasadna.Powiódł wzrokiem poustawionych półkolem kobietach, zatrzymując go na trzech głównychwinowajczyniach.Lilly i Rosamund natychmiast spuściły wzrok, ale rudowłosa dziewczynaodwzajemniła spojrzenie; jej zielone oczy rzucały wyzwanie.- Nazwisko? - zapytał.- Juliana Beresford.- Mówiła głośno i wyraznie, nie tytułując go i niedygając.Lilly i Rosamund natomiast skłoniły się nisko, szepcząc swoje nazwiskai dodając przy tym Wasza Dostojność".- Czy masz coś do powiedzenia, jeśli chodzi o oskarżenie? - Gestem wskazałJulianę.- Tyle tylko że to wyssane z palca łgarstwa - odparła spokojnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]