[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- W jej głosie słychać było zde-cydowanie.- Może znajdziemy tam trochę bezpieczeństwa.Nie wyjaśniła swoich słów, a Ashley o nic nie zapytała, chociaż wątpi-ła, że bezpieczeństwo było w ich zasięgu.Scott w pośpiechu wyszedł z biblioteki.Usłyszał tam opowieść z małomiasteczkowej Ameryki, w której plot-ka, insynuacja i zawiść mieszały się z odpryskami prawdy, paroma fak-tami i podejrzeniami.- Musi pan wiedzieć - powiedziała mu bibliotekarka - jak niejasnebyły okoliczności śmierci matki Michaela O Connella.Słowo  niejasne w rozumieniu Scotta ledwie oddawało rzeczywi-stość.Pewne związki od samego początku są wybuchowe i nie powinnytrwać, ale z jakichś diabelskich powodów trwają i wtedy zaczyna sięśmiertelny taniec.Takie było życie domowe rodziny MichaelaO Connella: agresywny ojciec, rzadko kiedy trzezwy i matka, niegdyścelująca uczennica szkoły średniej, która dla mężczyzny odrzuciła obiet-nicę dawaną jej przez życie.Na pierwszym roku studiów uwiódł ją przy-stojniak w stylu Elvisa, ciemnowłosy, muskularny, dobrze zarabiający wstoczni, z szybkim samochodem, skory do śmiechu.Znakomicie ukrywałswoją ciemną stronę.Policja przyjeżdżała do domu O'Connellów regularnie - zwykle w so-boty wieczorem.Złamane ramię, wybity ząb, siniaki, wizyty pracowni-ków opieki społecznej, wyprawy do izby przyjęć - to była lista jej prezen-tów ślubnych.W zamian on dostał złamany nos, który zle złożony ze-szpecił jego przystojną twarz, i nieraz musiał patrzeć, jak żona wyma-chiwała w jego kierunku kuchennym nożem.Wydarzenia układały się wdobrze znaną sekwencję: nadużycie alkoholu, agresja i przebaczenie.Trwałoby to bez końca, gdyby nie wypadek ojca i choroba matki.O Connell senior spadł ze stanowiska pracy dziewięć metrów w dół, ude-rzając po drodze o stalowy dzwigar.Cud, że nie umarł.Pół roku spędził w304 szpitalu, gdzie lecząc złamanie kilku kręgów, wpadł w uzależnienie odśrodków przeciwbólowych.Uzyskał pokazne odszkodowanie i rentęwypadkową, które marnował, stawiając kolejki w knajpie i padając ofia-rą oszustów oferujących szansę na szybkie wzbogacenie się.Tymczasemmatka O Connella zachorowała na raka macicy.Po operacjach - podob-nie jak jej mąż - uzależniła się od środków przeciwbólowych.W wieczór, kiedy umarła, Michael O'Connell miał trzynaście lat.Byłoto dzień po jego urodzinach.To, czego Scott dowiedział się od bibliotekarki i podczas pobieżnejlektury lokalnej gazety, było niepokojące.Oboje rodzice pili i bili się; we-dług niektórych sąsiadów działo się to przez dłuższy czas.Ale pewnegorazu, tuż po zmroku, nagle rozległy się w ich domu głośne krzyki, a po-tem padły dwa strzały.Strzały były najbardziej wątpliwą częścią tej historii.Niektórzy sąsie-dzi zapamiętali istotny szczegół: cisza między strzałami trwała trzydzie-ści sekund, może minutę albo półtorej.Ojciec O Connella sam wezwał policję.Po przybyciu znalezli na podłodze martwą matkę, zabitą strzałem wpierś oddanym z bliskiej odległości, druga kula tkwiła w suficie, w kąciekulił się nastolatek, a ojciec, z podrapaną i pokrwawioną twarzą, trzymałw ręku trzydziestkęósemkę z krótką lufą.Oto wersja O Connella seniora:pili i bili się, jak zwykle, tylko że tym razem ona wyciągnęła rewolwerzamknięty w szufladzie jego biurka.Nie miał pojęcia, jak udało się jejznalezć klucz.Groziła, że go zabije.Powiedziała, że uderzył ją o jeden razza dużo i że ma się przygotować na śmierć.Ale on przebiegł przez kuch-nię jak wściekły byk, wrzeszcząc do niej, żeby strzelała.Złapał ją za rękę.Mocowali się.Pierwszy wystrzał poszedł w górę.Drugi w pierś.Bijatyka.Za dużo alkoholu.Wypadek.Taka była jego wersja, a przynajmniej tak ją opowiedziała bibliote-karka.Scott uważał, że policja podejrzewała, iż to ojciec O Connella wyma-chiwał bronią, a matka walczyła o życie.Detektywi wielokrotnie obejrze-li zdjęcia z miejsca zdarzenia i doszli do wniosku, że z równym prawdo-podobieństwem mogła odrzucić jego pijackie zaloty i chwycić za lufę,usiłując z fatalnym skutkiem nie dopuścić do tego, żeby ją zastrzelił.Strzał w sufit był pózniejszy, zaplanowany, żeby uczynić wersję wyda-rzeń starego O'Connella bardziej prawdopodobną.To zamieszanie, w którym przedstawiono dwie, równie prawdopo-dobne wersje wydarzeń - jedną o samoobronie i drugą o najpodlejszymmordzie pod wpływem alkoholu - rozstrzygnąć mógł jedynie nastolatek.305 W tym momencie Scott poczuł współczucie dla O Connella.Dotyczy-ło ono jednak wyłącznie wydarzenia sprzed prawie piętnastu lat.Przez chwilę zastanawiał się, co on by zrobił.I wtedy zrozumiał, żeMichael nie miał wyboru.Diabeł, którego się zna, jest lepszy od diabłanieznanego.Zatem młody O Connell potwierdził wersję ojca.Scott rozmyślał: czy chłopak widział w koszmarach, jak ojciec zabijamatkę? Czy widział, jak walczyła o życie? Czy co rano, kiedy się budził, aojciec patrzył na niego z niedowierzaniem, czuł na sobie piętno kłamcy?Przejechał przez miasto i zatrzymał się pod domem O Connella.Wszystko tu sprzyjało, żeby zostać mordercą.Niezbyt znał się na psychologii - chociaż jak każdy historyk wiedział,że wielkie wydarzenia rozbudzają emocje.Także te złe.W dodatku na-wet najbardziej akademicki freudysta spostrzegłby, że przeszłośćO Connella sprawiła, iż jego przyszłość stała się niebezpieczna.Scottzrozumiał też, że jedyną  stałą w życiu O Connella była Ashley.Czy zabije Ashley z równą łatwością, jak jego ojciec zabił matkę?Scott podniósł głowę i ponownie skupił się na domu, w którym dora-stał O Connell.Nie zauważył postaci, która wyłoniła się z cienia rzucane-go przez drzewo, więc kiedy ktoś znienacka zabębnił w szybę, odwróciłsię zaskoczony, czując, że serce gwałtownie mu przyspiesza.- Wysiadaj z samochodu!To było żądanie nietolerujące sprzeciwu.Scott, zmieszany, podniósł wzrok i zobaczył twarz ciemnowłosegomężczyzny o krzywym nosie, nieomal przyciśniętym do szyby.Mężczy-zna trzymał w ręce stylisko siekiery.- Wysiadaj ! - powtórzył.Pierwszym, panicznym odruchem Scotta było wrzucenie biegu i naci-śnięcie pedału gazu, ale nie zrobił tego, bo zobaczył, że mężczyzna pod-nosi stylisko jak gracz bejsbolu śledzący lot piłki.Nabrał głęboko powie-trza, odpiął powoli pas bezpieczeństwa i otworzył drzwi.Mężczyzna przyglądał mu się groznym wzrokiem, nadal wymachującstyliskiem siekiery jak bronią.- To ty rozpytujesz o mnie po okolicy? - zapytał.- A kto ty, do chole-ry, jesteś? I może powiesz, dlaczego tak się mną interesujesz, zanimzdmuchnę ci tę cholerną głowę?Sally wróciła do komputera, ale zrozumiała, że to, co miała zamiarzrobić, potencjalnie by ją obciążało [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    John Dalmas Yngling 1 The Yngling
    John Dalmas Farside 01 The Lion of Farside
    John Norman Gor 25 Magicians of Gor
    John Norman Gor 23 Renegades of Gor
    John Norman Gor 12 Beasts of Gor
    John Norman Gor 22 Dancer of Gor
    John Norman Gor 21 Mercenaries of Gor
    206. Small Lass Niedzisiejszy mezczyzna
    Henryk Sienkiewicz Krzyżacy TOM I
    Program badaśÂ„ marketingowych (6 stron)(1)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • scorpio2000.keep.pl
  • include("s/6.php") ?>