[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pierwszy kapitał zakładowy banku jestwłasnością gromady mojej; a pochodzi z przychodów, jakie jej dały grunta,uprawione przez lat kilka wspólnemi siłamiObok banku masz Pan Sąd gromadzki, złożony i wybierany corocznie przezgromadę starszyzny, która wszystkie sprawy nie tylko między wieśniakami, alenawet między dworem a niemi wyniknąć mogące, rozstrzyga.Ja samdobrowolnie poddaję się sądowi temu, któren nigdy, zaręczam Pana, nie tylkoniesprawiedliwie nie osądził, ale cienia niesłuszności nie ściągnął na siebie. A teraz, rzekł wesoło Graba, biorąc pod rękę Jerzego, zawracajmy do dworu,bo więcej nic już nie mam Panu do pokazania, i zapewne więcej spodziewałeśsię niż widziałeś.Nie ma tu nic nad to, co by każdy sumienny i uczciwyczłowiek powinien zaprowadzić u siebie.Rozumie się, że ani mojej cukrowarni,ani machin gospodarskich, ani innych zaprowadzeń tego rodzaju, nie będę Panupokazywał, bo to są rzeczy, które zobaczysz wszędzie.Nie prowadzę cię też,kochany gościu, do lazaretu, bo tu nieprzyjemny miałbyś widok; choć mój możeporządniejszy od innych; są przecie już te domy zdrowia i po innych wioskach.Mój lazaret tem się tylko od innych różni, że ja go co dzień prawie opatruję, żeprzy nim mam dobrego felczera i aptekę.Gdyby nie pożar wczorajszy, mógłbym cię zawieść jeszcze aż na wieś i pokazaćchatę i obejście gospodarskie wcale różne od innych Poleskich.Ale dziściekawość zaspakajać, gdy tyle boleści jest na wsi, nie godzi się.Szanujmy wnich braci ludzi.Nie bez pracy przyszło mi nakłonić ich do zmiany w życiu i mieszkaniu.Poczciwy ten lud szanuje wszystko stare daleko więcej niż my; a bojąc sięzmiany, bo nie ma powodów spodziewać się, aby na korzyść mu poszła, w drobnostkach nawet uparcie czepia się przeszłości.I jak od wieków kurną chatęzamieszkiwał niemal razem z bydlęciem, na wilgotnej ziemi, wśród gęstychdymu wyziewów, tak chce mieszkać sam, tak chce ją dzieciom zostawić.Zmienić więc odwieczne rozporządzenie chaty, sięgające przedchrześcijańskichczasów, zatrzeć podania, które się wiążą z progiem, ogniskiem, kątem, ławą,piecem, nie małą było trudnością.Nie targnąłem się też na przeszłość zuchwale inie budowałem szwajcarskich domków, w których by im było smutno i cudzo.Powiększyłem tylko, oczyściłem, wyidealizowałem, że tak powiem, tenmateryał, jaki zastałem pod ręką.Chata w mojej wiosce czyściejsza,porządniejsza, większa, ale nie zmieniła ani fizyognomii swej starej, anirozporządzenia.Dym tylko, szkodliwy zdrowiu, komin wyprowadza, piec zcegieł staranniej zbudowany, okno większe i światła więcej, powietrze lepsze.Bydło wreszcie oddzielone od ludzi, i choć blisko, bo tego dozór wymaga, nieobok przecie.Nie pożałowałem gruntu na podwórko i ogród, a sady, które mójogrodnik szczepił, stały się już dla wioski przedmiotem starań, bo są zyskowne imiłe.Właśnie stanęli na wzgórzu i Jerzy mógł stąd obejrzeć część wsi nie spaloną,która miała pozór porządnego miasteczka.Mnóstwo drzew otaczały dokoładomostwa białe, przestronne i wyższe daleko od pospolitych chat.Nie daleko odcerkwi wznosił się lazaret; a w pośrodku jakby rynku, gdzie w istocie byłysklepy potrzebniejszych rzeczy dla włości, maleńka i ciasna stała karczemka. Więc są i sklepy, zdaje mi się? spytał Jerzy? Są to tylko składy, które ja kosztem moim utrzymuję.Miasteczka, do którychwieśniak dla nabycia wszelkich potrzeb drobnych wyjeżdża co niedziela prawie,napchane głodnem i ubogiem żydowstwem, są dlań tak zgubne jak karczmydawne.Chociaż nie mogę zabronić mu pojechać i sprzedać w mieście, co ma dozbycia, staram się dla niego uniknąć kupna przynajmniej.Sól, tytoń, lemiesze,żelazo i tym podobne towary znajdzie zawsze w moim sklepie, po cenie dalekoniższej niż w mieście, a w nierównie lepszym gatunku.W zamian przyjmujęzboże, po cenie jak mogę najwyższej, czy go potrzebuję czy nie.Oprócz tegoobok sklepu jest kantor zbożowy, w którym przyniesione ziarno zawszeprzyjmują i opłacają gotowizną.Jestem także nabywcą bydła, koni, owiec, świń, wełny i lnów; nie żebym miałna widoku korzyści, lecz dla ułatwienia im zbycia produktów, które żydzinabywają od nich po niskiej i niesprawiedliwej cenie, z ich uszczerbkiem.Dodam tylko jeszcze, dla uspokojenia Pana, że jako kupiec nikomu się nienarzucam.Zmuszać wieśniaka do przedaży i kupna choćby najkorzystniejszych,byłoby to zepsuć wszystko.Dla wzbudzenia w nim wiary, potrzeba było żeby jąsam w sobie doświadczeniem wyrobił.W początku było długie niedowierzanie,wahanie się, podejrzenia; i długo sklepy więcej sąsiednim wioskom niżeli moimsłużyły; ale wreszcie powoli przyszło przekonanie o mojej bezinteressowności, idziś nie tylko, że na tem nie tracę, ale wstyd mi powiedzieć, że mam zyski natem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Zbigniew Błażyński Mówi Józef Œwiatło. Za kulisami bezpieki i partii 1940 1955
    Pilsudski Jozef Bibula(1)
    Stomma Ludwik Antropologia kultury WSI POLSKI
    Kraszewski JA3zef Ignacy BoA1 4a czeladka Pozory spokojn
    Kraszewski Józef Ignacy Dwa œwiaty œwiat pracy i œwiat arystokracji
    Kraszewski Józef Ignacy 1 Przygody pana Marka Hińczy motyw Dyzmy; 2 Raptularz Jasienieckiego
    Kraszewski Józef Ignacy Żywot i sprawy JMPana Medarda z Gołczwi Pełki wytrwała miłoœć
    Kraszewski Józef Ignacy Dwa bogi,dwie drogi czyli pazernoœć lub uczciwoœć
    Kraszewski Józef Ignacy Sieroce dole doktor kanalia i kochajšce rodzeństwo
    Przemoc w rodzinie jako Âźródło zachowań agresywnych młodzieży Kwitok, Agnieszka
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • conclusum.xlx.pl