[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Płukanie i solenie mięsa, by oczyścić je z resztek krwi, świadczyły,że mój ojciec przygotowuje jedzenie znacznie czystszeniż większość mężczyzn.Woda pozostawała prawie niezabrudzona.Mięsobyło świętsze niż to, które otrzymywaliśmy dotychczas od rzeznika.I modlitwy.Pozostały te same, tylko może bardziejszczere, ponieważ mój ojciec znał większość swoichzwierząt po imieniu.Tak więc jedzenie mieliśmy.Nikt nie głodował.Coraz rzadziej tylko na naszym stole pojawiały sięświeże ryby, bo stary robotnik najemny Hirras zniknął nagle i nawet należnej zapłaty nie odebrał.To onmiał zwyczaj wypływać od czasu do czasu na rzekę,gdzie lśniące ryby pozwalały się wyciągać wielką siecią na ląd.Ze wszystkich wynajmowanych robotników pozostał tylko jeden.Po tym jak dwóch naszych niewolników, którzy odpracowali swoje, poprosiło, by pozwolono im wyjechać, ojciec pozostawił taki sam wybórpozostałym pięciu, jakich jeszcze posiadał.Trzejz nich wyjechali.Zostało dwóch.Pewna starsza wdowa, która dbała o porządek w domu, zniknęła bez słowa.Człowiek, który pasał naszeowce, przyszedł powiedzieć, że, niestety, dłużej nie86może tego robić.Ojciec wynajął do tej pracy jednegoz chłopców garbarza.Wkrótce wyprowadziła się rodzina, która mieszkała na terenie naszej posiadłości, i z tego powodu opózniły się zbiory oliwek.Moglibyśmy zebrać resztę plonów, w każdym razie na początku.Myślę jednak, żeojciec przeczuwał, iż kiedy nadejdzie czas kolejnychsiewów, to nasze urodzajne pola i ogrody będą leżećodłogiem.Grządki mojej matki z ziołami już leżaływyschłe i zaniedbane, choć można było jeszcze rozróżnić a to pachnącą miętę, a to kapary, anyż albo czosnek, jeśli się stało dość blisko.To dręczyło ojca może jeszcze bardziej niż odwrócenie się od nas sąsiadów i przyjaciół.Jego rodzina mieszkała daleko stąd, w Galilei, a mama nie miała przecież nikogo.Byliśmy sami, mieliśmytylko siebie i to była wielka zmiana dla Zachariasza,który dotychczas był znanym kupcem i w każdy piątkowy ranek zapraszał do domu gromady znajomych,przyjaciół i wspólników w interesach.A wszystko z powodu hańby Tabithy.Wtedy jeszcze nie wiedziałam, czy on jej za to nienawidzi, czy tylko jej żałuje.Coraz bardziej nieobecne oczy matki chyba nie czyniły mu żadnych wymówek.Ale czy rozumiał, co jaczuję? Czy się domyślał, że w głębi duszy uważam goza zabójcę Tabithy?Czy wiedział, że w pełne rozpaczy noce mogłabymgo bić, mordować, ranić tymi wszystkimi słowami,których nie wolno mi było wypowiadać w dzień?Wierzyłam, że upływ czasu odmieni ból, złagodzinienawiść.%7łe po święcie jesiennym wszystko będzielepiej, że znowu będziemy mogli razem śpiewać.%7łe87szabasy znowu staną się rodzinnymi chwilami odpoczynku, gdy wszyscy razem z przyjaciółmi będziemysię zbierać, by wspólnie sławić dobrego Pana.Tak się jednak nie stało, bo kiedy minęły cztery miesiące od śmierci Tabithy, doszło do jeszcze jednegookropieństwa.Mój ojciec odkrył pogańskie ceremoniematki odprawiane nad sadzawką w ogrodzie.Jak zwykle stałam ukryta za gęstymi drzewami i przyglądałam się jej.Wszystko wydawało mi się piękne jakzawsze, a noc była wyjątkowo ciepła.Mama powinnamarznąć, powinna drżeć w strumieniu chłodnego powietrza z doliny, ale tej nocy jej ciało było chyba mniej napięte niż zwykle.Zrobiła się ostatnio jakby okrąglejsza,co dodawało jej urody.Włosy bardziej błyszczały, byćmoże natarła je mieszanką oliwy, wosku i soku eukaliptusowego.?Jej śpiew był tej nocy wyjątkowo głośny.Modlitwyniosły się wyrazne ponad zagajnikiem aż do domu.Być może ojciec wrócił wcześniej czy też bardziejnieoczekiwanie? Może nawet widział, jak mama opuszcza swoje pokoje?Zobaczyłam go, jak wychodzi z zarośli i pewnymi,długimi krokami zbliża się do sadzawki.Ojciec nie stałjak ja w ukryciu, wyszedł z cienia, znalazł się w kręgumdłego światła nad sadzawką, po wewnętrznej stroniekrzewów i pnączy, które jak ściana otaczały sadzawkę, ławki, mamę.Potem stanął tuż za plecami mamy, może jakieś cztery,pięć kroków od niej.Z pewnością wyczuwał teraz jej zapach, jeśli się nie myliłam co do olejku eukaliptusowego.Ona jednak go nie zauważała.Dalej nuciła, dalejukładała kwiaty, zgarniała na kupki czerwoną ziemię,ustawiała naczynia ze świętą wodą na małym ołtarzy-88ku.Malowała na swoim ciele piękne wzory, nie wiem,henną czy sadzą, czy może ciemną gliną, wszystkomiało jakąś szaroburą barwę na jej jasnej skórze w terozświetlone blaskiem księżyca noce.Ojciec czekał.Czułam, że kolana się pode mną uginają, nie byłamw stanie oddychać.Miałam w głowie tylko jedną myśl:on ją teraz zabije!Teraz sięgnie po kamień i.Ale Zachariasz tego nie zrobił.Po prostu czekał.Mama nie dostrzegła go aż do zakończenia ceremonii, gdy drżąca położyła się na ziemi z błogosławieństwem Izydy na wargach.Wtedy on podszedł i odezwał się do niej po imieniu.Mama otworzyła oczy, spojrzała na ojca.Czy mi sięzdawało, czy naprawdę westchnęła? Nie wiem, byłamza daleko.Ale ja jęknęłam, głośno, przerażona, nieprzejmowałam się już, że ojciec mnie też zauważył.Chwycił mamę za rękę, która jednak była wiotka,jak martwa.Wtedy on zdjął z siebie piękny burnusi otulił nim mamę.Sam stał w szerokich spodniachi koszuli, po chwili podniósł mamę i przytulił.Potem ruszył z nią przed siebie.Niósł ją prosto do domu.Ja ostrożnie podeszłam do kamiennej płyty i zebrałam jej rzeczy.Jedną po drugiej wrzucałam do sadzawki, w której też księżyc zdawał się tonąć.Zwiecił miteraz prosto w oczy, to znaczy jego odbicie w wodzie,żółty blask mienił się mętnie, kładł się nad wodą, która ukryła twarz księżyca.Dygotałam z zimna, ale nie miałam innego wyjścia.Wróciłam jednak do domu na czas, by jeszcze usłyszećkrzyki ojca.89Stał na otwartym dachu, a jego krzyk był straszny.Nawet nie przypuszczałam, że on może mieć w płucachaż tyle powietrza, nigdy przedtem nie zachowywał sięgwałtownie.Jeśli wołał, to jego głos był doniosły.Jeśliwzywał Boga głośnymi modlitwami, to w uszach słuchaczy jego słowa brzmiały silnie i władczo.Teraz jednak wrzeszczał.Ryczał!A jego żałosna pieśń należała do starych, dobrzeznanych.Tej nocy zostało użyte każde słowo, mój ojciec bowiem stracił wszelką nadzieję i po raz pierwszy złorzeczył swemu losowi.Oskarżał swego Pana.Było mi go żal.Kiedy jednak usłyszałam, co postanowił w związkuz mamą, nie mogłam już odczuwać do niego niczegopoza złością, może nawet nienawiścią.Moja mama została zamknięta w nieczystych pokojach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]