[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Może od tej pory powinniśmy zacząć łupić innych, a nie siebie nawzajem powiedział. Coś misię zdaje, że nietrudno nam będzie dojść do porozumienia, Collis.Kelnerka, z kołyszącymi się na biodrach jedwabnymi frędzelkami i podskakującymi na głowiepiórami, zbliżyła się do nich z tacą napojów, a Collis mrugnął do niej, kiedy stawiała przed nimburbona.Musiał przyznać, że było mu teraz sto razy lżej na duszy. No to co? Może byśmy tak spróbowali obłupić ten lokalik? zapytał, łyknąwszy trochę whisky.Tam, przy tych stolikach po drugiej stronie sali, grają w faraona. No to niech będzie faraon zgodził się Andrew.Opuścili swoje miejsce i przenieśli się bliżejstołów z faraonem, żeby się dołączyć.Usiedli przy stole, gdzie trzej kopacze złota o szpakowatych bródkach wlewali właśnie ostatnikieliszek wódki siup! do zaczerwienionych gardeł, zgarniając wygraną i szykując się do wyjścia.Dłonie ich były zrogowaciałe, a twarze poorane bruzdami od ciągłego mrużenia oczu w jaskrawychpromieniach słońca, ale garnitury mieli skrojone z doskonałego materiału i skropieni byli taką ilościąfrancuskiej wody kwiatowej na spirytusie, że przez miesiąc można by jej używać jako paliwo,oświetlając niejedną sypialnię w niejednym szanującym się burdelu.Jeden z nich, przechodząc obok,rzucił w stronę Collisa: Uważaj na krupiera.To kawał skurczybyka; trzyma pod stołem podręcznyrewolwer.Collis spojrzał na Andrew i uniósł brwi ze zdumienia.Ale Andrew tylko wzruszył ramionami, jakbytakie rzeczy były tu na porządku dziennym, i przystawił mu po prostu krzesło.Krupier, w jasnokremowym meloniku i pasiastej jedwabnej koszuli, robił wrażenie ponuraka.Oczymiał błękitne i bystre, a wąsy podstrzyżone tak równiutko, jakby je codziennie wy czesywałzgrzebłem. Dobry wieczór, panowie powiedział i przetasował talię kart. Zajmę się podliczaniem, jeżeli nikt nie ma nic przeciwko temu rzekł Collis.Krupier przeszył go wzrokiem w milczeniu, ale potem wzruszył ramionami i podał mu liczydła.Były na nich namalowane rysunki wszystkich kart w kolorze pików; przy każdym z nich byłdrucik, a na nim cztery guziczki.Kiedy rozgrywano jedną z kart, w jakimkolwiek kolorze bo piki naliczydłach nie miały żadnego specjalnego znaczenia, Collis zaznaczał to, przesuwając guziczki.Miało to pomóc grającym w zapamiętaniu, co licytują, żeby zapobiec niesnaskom; chociaż tutaj,pomyślał Collis, było to pewnie nieodzowne, żeby się nawzajem nie pozabijali. No i jak tam, panowie? Wszystko w porządku? zapytał krupier. Może jeszcze łyczek czegośmocniejszego, zanim wystartujemy? Skinął głową w stronę kelnerki, która poszła do baru, byprzynieść im drinka.Na stole nakrytym zielonym suknem, poplamionym whisky i przepalonym porzuconymi cygarami,wszystkie karty w kolorze pików zostały wywołane po raz wtóry.Zawodnicy mogli kłaść stawki nawybraną przez siebie kartę, decydując, która wygrywa, a która przegrywa.Robili to, układając po prostu stosik złotych lub srebrnych monet na odpowiednim obrazku.Jeśli stawiali na przegraną, to na czubku dokładali sześciokątny żetonik z napisem Eagle Saloon.Collis wyjął portfel, wydobył z niego dziewięćdziesiąt dolarów, wszystkie w srebrnych monetach,dwie trzecie całego swojego dobytku, i postawił na wygraną asów i trójek, a na przegranąkrólowych, trzydzieści dolarów na każdą kupkę.Andrew, ze zgaszonym cygarem w zębach,przyglądał się jego posunięciom z uwagą, a potem położył własną stawkę.On też postawił naprzegraną królowych.Charles postawił na przegraną asów.Krupier przytrzymał karty wierzchem do góry, w pudełku rozdzielczym naprzeciw siebie, i wyłożyłpierwszą kartę, która nie liczy się w grze.Potem rozegrał następną kartę, piątkę karo, i ta przegrała.Collis zaznaczył to posunięcie na liczydłach, nie spuszczając oczu z pudełka rozdzielczego.Podpiątką karo leżał treflowy as i ten wygrywał. Dobra nasza rzekł Andrew, zapalając cygaro.Krupier, bez cienia emocji, zapłacił Collisowitrzydzieści dolarów.Wszystkie stawki, na wygrywających i przegrywających kartach, byływypłacane po równo.Collis położył trzydzieści dolarów na przegraną dziewiątek.Krupier wyciągnął zwycięską kartę z pudełka i położył ją na stole, aby utworzyć stosikwygrywających kart.Następną z przegrywających kart, siódemkę kier, położył na przegrywającejkupce.Zapłacił Collisowi następne trzydzieści dolarów, dalej z miną kota srającego na puszczy ,jak to pózniej podsumował Andrew.Collis, pobudzony alkoholem i wrzawą w lokalu, doznał nagle jakby olśnienia: zobaczył w myślach genialnie jasno całą grę, jakby każdy kolejny ruch przesuwał się przed nim jak w kolorowymkalejdoskopie.Miał do tego wyjątkowy talent i nie raz już, jeszcze w Nowym Jorku, wygrał dziękitemu w faraona setki dolarów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]