[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dostrzegli się niemal w tej samej chwili.Podeszła z otwartymi ramionami.- Witaj, Cesare, mój drogi chłopcze - powiedziała, gdy całował jej dłoń.- Tak się cieszę, że mogłeśprzyjść.- Prędzej bym umarł, niż przeoczyłbym pani wyruszenie w morze, madame.- Uśmiechnął się.Jej oczy promieniały uśmiechem pod fryzurą wspaniałych siwych włosów.Zniżyła głos, osiągając tonpodobny do tego, który Cesare kilka tygodni temu usłyszał w słuchawce telefonu.- Ten salonik sąsiaduje z jego kabiną - powiedziała szeptem.- Między łazienkami są drzwi.Za kilkaminut powinien już być na pokładzie.Cesare stał bez słowa, a ona, widząc, że zbliża się jeden z gości, podniosła głos i powiedziała:- I dziękuję za cudowne kwiaty.- To dla mnie tylko przyjemność, madame - odpowiedział Cesare.Obserwował ją, gdy odwróciła się i odeszła do swych gości.Była kiedyś kobietą wielkiej urody, jednąz najsłynniejszych piękności międzynarodowej socjety.Dzwięk jej nazwiska wciąż jeszcze kojarzyłsię ze wspaniałymi balowymi salami i arystokracją.Teraz jednak należała do Don Emilia.Cesare bardzo wolno przesuwał się w kierunku łazienki.Kiedy otwierał drzwi, usłyszał śmiechmadame.Ile jeszcze istnieje kobiet takich jak ona, które balansują na granicy dwóch światów? A jeślichodzi o ścisłość, to czy istnieje jeszcze ktoś taki jak on sam?Wysiadając z taksówki przy molo, Emilio Matteo postawił kołnierz płaszcza, by się osłonić przedchłodnymi podmuchami wiatru od strony rzeki Hudson.Detektywi poszli jego śladem, on jednakprzystanął i spoglądał markotnie na statek.Jednemu z nich wręczył w milczeniu banknot dlakierowcy.- Tędy - powiedział detektyw i ruszył w kierunku mola.- Znam drogę - rzekł kwaśno Emilio.Weszli na moio, a potem na pomost prowadzący na pokładstatku.Niewysoki steward poprowadził ich korytarzem na pokład pierwszej klasy.Zza różnych drzwidobiegała wrzawa zabawy, gdyż pożegnalne przyjęcia wchodziły w szczytową fazę.Według rozkładuItalia odbijała za godzinę.Steward otworzył jedne z drzwi.- Tędy, signore - powiedział kłaniając się.Emilio wszedł do apartamentu, za nim podążyli detektywi.W rogu pomieszczenia usytuowany byłniewielki barek.Pojawił się steward.- Czy wszystko jest według pana życzenia, signore?- zwrócił się do Emilia.Emilio wręczył mu banknot- Tak, doskonale - odparł.Steward ukłonił się ponownie i wyszedł.Detektywi rozejrzeli się dokoła.Starszy z nich rzekł doEmilia:- Dla mnie bomba, Matteo - ocenił.Emilio uśmiechnął się.- Tylko to, co najlepsze - powiedział i podszedł do baru.- A co, może uważacie, że powinienemmieszkać w jednej z tych dziadowskich kabin, jaką by mi zafundowano z urzędu?Detektyw wyszczerzył zęby.- Myślę, że nie.Emilio otworzył butelkę, nalał sobie i wychylił.- Aaaa.To się nazywa whisky.Rozgrzewa, jak należy, po tym wietrze w dokach.- Zwrócił się dodetektywów:- Napijecie się?Uśmiechając się, popatrzyli jeden na drugiego.- Nie widzę przeciwwskazań - powiedział starszy podchodząc do baru.- Obsłużcie się.- Emilio pchnął butelkę w jego kierunku.Zdjął płaszcz i przerzucił go'przez fotel.-Wygląda na to, że się starzeję.Moje nerki nie pracują już tak jak kiedyś.Muszę na chwilę do kibla.Otworzył drzwi łazienki.Młodszy detektyw znalazł się u jego boku.Emilio cofnął się o krok.- Starość ma pierwszeństwo - rzekł sarkastycznie.- Może lepiej niech pan najpierw sprawdzi.Detektyw zajrzał do łazienki i wycofał się z zakłopotanąminą.- W porządku - zawyrokował.- Dziękuję - rzekł sztywno Emilio.Wszedł do łazienki i zamykając drzwi dodał: - W pewnychsytuacjach człowiek potrzebuje odrobiny prywatności.Kiedy zamknął drzwi, z sąsiedniego apartamentu dobiegła gwałtowna wrzawa.- Wygląda na niezgorsze przyjątko - ocenił młodszy z detektywów, nalewając sobie z butelki.- Cała rzecz w forsie - odpowiedział starszy.Wzniósł szklankę.- Najlepszego.- Najlepszego - podchwycił pierwszy.Przełknęli trunek.- To się nazywa whisky - dodał.Starszy spojrzał na kolegę.- Jak powiada Matteo, tylko to, co najlepsze.Młody popatrzył na niego znacząco.- Taaa.- rzekł z goryczą.- Zbrodnia nie popłaca.Emilio podszedł do umywalki i odkręcił kurek.Przez chwilę czekał nasłuchując.Z jego apartamentudobiegał pomruk rozmowy detektywów.Przeszedł w drugi koniec łazienki.Znajdowały się tam drzwiwiodące do sąsiedniego apartamentu.Były zamknięte.Poskrobał paznokciami w ich powierzchnię.- Cesare! - zawołał szeptem.Usłyszał skrobnięcie z drugiej strony.Szybko otworzył drzwiczki apteczki.Na górnej półce znalazłklucz.Włożył go do podwójnego zamka w drzwiach i przekręcił.Usłyszał odgłos przeskakującegozatrzasku, a po chwili taki sam dzwięk powtórzył się po drugiej stronie.Drzwi lekko się uchyliły.Do łazienki wśliznął się Cesare i zamknął je za sobą.Emilio powitał go uśmiechem.- Don Cesare! Mój siostrzeńcze! Cesare uśmiechnął się również.- Don Emilio! Mój wuju! Uścisnęli się.- Taki szmat czasu - powiedział Emilio.- Istotnie - potwierdził zdawkowo Cesare.- Sprawiłeś się doskonale, mój siostrzeńcze - szepnął Emilio.- Jestem z ciebie dumny.- Dotrzymuję złożonej przysięgi - odparł Cesare.- Tak, to prawda i sprawię Rodzinie przyjemność, kiedy jej o tobie opowiem.Już pora, żebyś zacząłuczestniczyć w naszych naradach.Cesare potrząsnął głową.- Mnie wystarcza umowa zawarta z tobą, Don Emilio.Nie chcę niczego od Rodziny.Na twarzy Emilia pojawił się wyraz zaskoczenia.- Staniesz się tak bogaty, jak nigdy nawet nie marzyłeś!- Bogactwo nie jest mi potrzebne - odparł Cesare.- To, co mam teraz, starcza mi z nawiązką.Emilio pokręcił głową.- Starszyzna uzna to za afront.- Nie miałem takiego zamiaru - odpowiedział szybko Cesare.- Wytłumacz im to.Spłacę swój dług,który zaciągnąłem, ale to wszystko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]