[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I nagle poczuł nieopisany ból, gdy dziecko skoczyło mu na plecy i zatopiło kły w jego grzbiecie.Odskoczył ze skowytem i udało mu się zrzucić z karku chłopca, ale malec wstał szybko i sięgnął po miecz.Larkin nie miał już dosyć mocy na przemianę w wilka i modlił się, bywystarczyło mu jej, żeby stąd uciec.Jego światło zamigotało blado, poczuł jeszcze dotkliwszy ból i przemożną słabość, gdy przeistoczył się w mysz, małą i szybką, i pomknął w ciemność, nasłuchując odgłosów morza.Ugryzienie w kark paliło go żywym ogniem.Jaskinie rozbrzmiewaływrzaskiem i tupotem biegnących stóp.Larkin już prawie nie miał siłyi biegł coraz wolniej, ale nie ustawał w drodze do wąskiego pasma księżycowego światła, do huku morza.Wokół niego biegli ludzie, inni wspinali się już na skały.Niektórzy nieśli słabych i rannych.Larkin wiedział, że jego także trzeba będzie nieść, jeśli jeszcze raz spróbuje zmienić postać.Nic więcej nie mógł zrobić.Resztką sił wcisnął się pod kamienie.Ostatnią rzeczą, jaką zobaczył, były znikające w blasku nadchodzącegoświtu gwiazdy.8Powinien już wrócić.- Blair stała przy oknie w salonie i patrzyła, jak podługiej nocy wstaje świt.- W każdym razie powinien kierować się w stronę domu.Może powinniście spróbować jeszcze raz.- Odwróciła się do Hoy-ta i Glenny.- Spróbujcie jeszcze raz.- Blair.- Glenna przeszła przez pokój i przesunęła dłonią po ramieniudziewczyny.- Obiecuję ci, zobaczymy go, jak tylko znajdzie się w zasięgukuli.- To był głupi pomysł.Nierozsądny i głupi.O czym ja myślałam? To jago tam posłałam.- Nie.- Glenna złapała Blair za obie ręce.- Wszyscy zgodziliśmy się, żeby tam poszedł.Wszyscy ponosimy odpowiedzialność.- Poszedł tam bez broni, bez ochrony.- Zacisnęła palce na krzyżach,które nosiła na szyi.- Nie mógł szwendać się po gniezdzie wampirów z krzyżem na szyi - zauważył Cian.- Taki symbol? Nie przetrwałby pięciu minut.- I co z tego? Bez broni przetrwa dziesięć.- On żyje - powiedziała cicho Moira.Siedziała na podłodze i wpatrywałasię w ogień na kominku.- Wiedziałabym.Myślę, że wszyscy byśmy wiedzieli.Krąg zostałby przerwany.- Spojrzała przez ramię na Hoyta.- Prawda?- Chyba tak.Może po prostu musiał odpocząć.Zmiana postaci wymagawiele koncentracji i siły.- Tak, to dlatego ciągle jest głodny jak wilk.- Moira zwróciła ku nimtwarz, zdobywając się na słaby uśmiech.- Odkąd go znam, nigdy nie pozostał w jednej postaci dłużej niż dwie lub trzy godziny.Co za koszmar, pomyślała Blair i wyobraziła sobie, jak Larkin przemyka po jaskiniach w postaci szczura, jak się umówili, i nagle bum, zmieniasię w człowieka, który nie ma nawet patyczka od lizaka, żeby się obronić.%7łyje, tego powinna się trzymać.Rzeczywiście, powinni coś czuć, gdybyumarł.Ale może jest w klatce, ranny, poddawany torturom.- Zrobię coś do jedzenia.- Glenna uspokajająco poklepała Blair po ramieniu.- Ja zrobię.Powinnam uczyć się gotowania - zaproponowała Moira,wstając.- Muszę coś zrobić, a nit- tylko siedzieć i się zamartwiać.- Pomogę ci.- Glenna objęła Moirę ramieniem.-Za chwilę przyniosęwam kawę.- Ja wychodzę.- Hoyt wstał z fotela.- Może coś poczuję, jak wyjdęz domu.- Pójdę z tobą - zaproponowała Blair, ale Hoyt potrząsnął przeczącogłową.- Wolałbym być sam.A co ona ma robić? Nie była przyzwyczajona do tego, że tylko siedzii czeka.To ona szła w ciemność, robiła, co do niej należy, ryzykowała życie.Nie jej rolą było gryzienie z niepokoju palców, gdy ryzykował ktoś inny.- Czy byłabyś tak dobra i opuściła drugą kotarę? Z tamtej strony płynie światło.Zdumiona spojrzała na Ciana, który siedział rozparty w fotelu, a kilkacentymetrów od jego stóp podłogę przecinał promień słońca.Większość przedstawicieli jego gatunku uciekałaby na widok tego pro-myczka gdzie pieprz rośnie, ale nie Cian.Wątpiła, czy uciekałby w popłochu, nawet gdyby go posadzili w fotelu naprzeciwko okna w słonecznydzień.- Oczywiście.- Zaciągnęła kotarę i w pokoju zapadł mrok.Nie zadałasobie trudu, żeby zapalić lampę, czasami ciemność dawała ukojenie.- Co oni z nim zrobią? Nie kłam, nie oszczędzaj mnie.Jeśli go złapią, toco z nim będzie?Przecież wiesz, pomyślał Cian.- Będzie go torturowała.Dla zabawy i aby uzyskać informacje.- On jej nie powie.- Oczywiście, że powie.- W głosie Ciana zabrzmiało zniecierpliwienie.Był wściekły na siebie, że przywiązał się na tyle do Larkina, by się o niegomartwić.- Ona potrafi zrobić z człowiekiem takie rzeczy, których nikt niewytrzyma, cały czas pozostawiając go na cienkiej granicy między życiema śmiercią.Powie jej wszystko.Tak samo jak ty i jak każdy z nas.Czy to majakieś znaczenie?- Może nie.- Blair podeszła do fotela i nie mogąc ustać na drżących nogach, usiadła na stoliku przed Cianem.Mówił jej całą prawdę, bez sentymentów.Potrzebowała tego.- Przemieni go, prawda? To dopiero wyzwanie,przemiana jednego z nas.- Byłoby nas dwóch.- Tak.Prawda.- Ukryła twarz w dłoniach, bo na samą myśl o tym zrobiło jej się słabo.- Cian.Jeśli.jeśli będziemy musieli.- Tak, będziemy musieli.- Chyba tego nie zniosę.Nie dam rady dalej żyć.Mogę, jeśli po prostuzginął, inaczej zmarnowalibyśmy jego życie.Ale jeśli ona przyśle go z powrotem, a my będziemy musieli.- Uniosła głowę i przesunęła dłońmi powilgotnych policzkach.- Jak ty sobie poradziłeś? Wtedy z Kingiem? Glen-na mi mówiła, że byliście blisko, a to ty musiałeś go zabić.Jak sobie z tymporadziłeś?- Przez kilka dni byłem nie w sosie.- I pomogło?- Nieszczególnie.Nosiłem żałobę i piłem, a potem pozwoliłem sobie nazłość.Bardziej z powodu tego, co zrobiła Kingowi, niż z jakiegokolwiek innego, będę walczył do samego końca.- Przechylił głowę i przyjrzał sięBlair uważnie.- Zakochałaś się w nim.- Słucham? Nie.oczywiście, zależy mi na nim, tak jak na każdymz nas.Jesteśmy drużyną.- Ludzie są tacy dziwni, a jeszcze dziwniejsze są ich reakcje na to, coczują.Sposób wyrażania uczuć.Patrząc na ciebie, wydawałoby się, że jesteśzawstydzona.Dlaczego? Oboje jesteście młodzi, zdrowi i znalezliście sięw sytuacji pełnej napięcia i ryzyka.Dlaczego nie mielibyście się związać?- To nie takie proste.- Dla ciebie najwidoczniej nie.- Popatrzył na Hoyta, który wpadł dopokoju.Blair zerwała się na równe nogi.- Na końcu alejki stoi furgonetka.Wszystkie koła zostały przebite,w środku jest broń.Blair nawet nie pomyślała o wzięciu kurtki, tylko wybiegła na zewnątrz.Drzwi od strony kierowcy były otwarte, kluczyki kołysały się jeszcze w stacyjce, jakby ktoś próbował ruszyć, a potem porzucił auto w pośpiechu.W środku leżało parę szpad i lodówka turystyczna z kilkoma torebkamikrwi.- To na pewno ich - powiedziała Blair do Hoyta.- Nie może być wątpliwości.A szanse na to, że złapali naraz cztery gumy, są równe zeru.- Pochyliła się i wetknęła palec w szeroką dziurę w oponie.- Larkin to zrobił.- Pewnie zostawili samochód i ukryli się przed słońcem w lesie.- Tak.- Blair uśmiechnęła się złowrogo.- Przynajmniej będę miała jakieś zajęcie.Idę po broń.- Idę z tobą.Ruszyła do lasu uzbrojona w kuszę i kołek, przeszukując oczami cieniei cicha jak cień.Rozdzielili się na rozstaju dróg i każde poszło oddzielnąścieżką rozjaśnioną cętkami światła.Blair znalazła jednego skulonego w głębokim cieniu na mchu.Ten chłopiec nie mógł mieć więcej niż osiemnaście lat, gdy umarł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]