[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ja nie byłam wtedyna to gotowa.Poza tym piersi zaczęły mi rosnąć dość pózno i bardzomnie bolały.Tuż przed balem na zakończenie szkoły Maksym zadał mi cios wsamo serce.Zerwał ze mną i przyszedł na bal z jakąś studentką.Japoszłam z kolegą z klasy, który z ochotą przyjął moje zaproszenie.Mama uszyła mi długą różową suknię z szyfonowymi wstążkami ikwiatami, pomogła też zakręcić długie włosy, umalowała mi rzęsy iusta.Wyglądałam fantastycznie.Kiedy po uroczystości rozdaniaświadectw poszliśmy wszyscy nad rzekę, byłam najpiękniejsządziewczyną w towarzystwie.Ktoś kupił butelkę szampana, którąwypiliśmy,w krzakach.Maksym powiedział mi wtedy, że wyglądamzachwycająco.Porozmawialiśmy poważnie i postanowiliśmy, że niezależnie odtego, co się stanie, zawsze będziemy przyjaciółmi.252Jakiś miesiąc pózniej ojciec nagle umarł na zawał.Mama strasznieto przeżyła.Ta wiecznie uśmiechnięta optymistka teraz była stalesmutna i zgaszona.Całymi dniami siedziała w domu i oglądała starezdjęcia.Trwało to kilka lat, aż w końcu zgasła, mimo brakujakichkolwiek kłopotów ze zdrowiem.Miałam wtedy dziewiętnaścielat i byłam na drugim roku studiów.Maksym stanowił dla mnie wielkieoparcie.Bardzo mi pomógł.Poszliśmy na tę samą uczelnię i na ten sam kierunek studiów.Chcieliśmy zostać lingwistami.Mieszkałam sama w mieszkaniu porodzicach i urządzałam tam często studenckie prywatki.Na pierwszymroku studiów przeszłam wielką przemianę: nareszcie zaczęłam byćkobieca.Zadbałam o włosy, na mojej toaletce pojawił się tusz do rzęsw postaci małego pudełeczka z czarną stwardniałą substancją, na którąnależało napluć, żeby zmiękła, i wtedy szybko nałożyć na rzęsy.Na uczelni miałam tak wielu adoratorów, że nie pamiętam jużnawet ich imion.Na drugim roku poznałam mojego przyszłego męża.Jak już wspomniałam, często organizowałam spotkania towarzyskie,podczas których śpiewaliśmy, graliśmy na gitarze, paliliśmy papierosy,gadaliśmy.Pewnego dnia ktoś przyprowadził Aleksandra.To imię pogrecku znaczy obrońca ludzi.Był inny niż moi koledzy.Czarujący isympatyczny, sprawiał wrażenie silniejszego psychicznie i bardziejszczerego, a przy tym kogoś, kto do czegoś w życiu dojdzie.Podczastego pierwszego spotkania nie zwróciłam na niego szczególnej uwagi.Przeczytałam tylko potem w słowniku imion,253że Aleksander to ktoś, kto umie pokonać wszystkie przeszkody,broni słabszych, mocno kocha i dba o potrzebujących.Z początku średnio mi się podobał, choć nie miałam mu nickonkretnego do zarzucenia.Wyglądał i zachowywał się jak hipis.Nosiłbyle jakie ubrania, co chwila wtrącał angielskie słowa.Był na luzie idużo się uśmiechał, co odebrałam jako przejaw zarozumialstwa.Alemiał też poczucie humoru, a jest to cecha, którą bardzo w ludziachcenię.Pewnie dlatego od lat przyjazniliśmy się z Maksymem.Rozumieliśmy się bez słów i śmialiśmy się z tego samego.Gdyby ktośmi wtedy powiedział, że Aleksander zostanie moim mężem,wyśmiałabym go.Minął rok, nim znów zobaczyłam Saszę.Wszystko przezMaksyma, który pewnego dnia zaproponował, że go do mnieprzyprowadzi.Lubił go i uważał, że to ciekawy człowiek.Zaintrygował mnie.Zastanawiałam się, dlaczego niespecjalnie za nimprzepadam, skoro jest tak niezwykły i wspaniały.Przyjrzałam mu sięzatem bliżej i wtedy się zakochałam.Pobraliśmy się już po zrobieniudyplomu.Ale najpierw musiałam dokonać wyboru, bo tak się złożyło,że Maksym i Aleksander oświadczyli mi się jednocześnie.Miałamwrażenie, że dla Maksyma jestem raczej kumplem, natomiast Alekswidzi we mnie kobietę tak gorąco mnie zapewniał, że zależy mutylko na moim szczęściu.Przedtem Maksym po im-prezce częstozostawał u mnie na noc.Spaliśmy w tym samym łóżku, ale nic więcejsię nie działo.Nawet się nie całowaliśmy.Traktowałam go jak brata.Kiedyś bąknął coś, że wtedy w szkole zrobił straszne głupstwo, alewybuchnęłam tylko śmiechem.Oczywiście kiedy zaczęłam spotykać się z Aleksandrem, to onzostawał u mnie na noc, a nie Maksym.Ale przyjaznili-254śmy się wszyscy troje i byliśmy wręcz nierozłączni.Nazywano nasnawet Zwięte Trio.Mieliśmy różne charaktery i osobowości i dlategodobrze się uzupełnialiśmy.Maksym był krótko ostrzyżonymblondynem o niebieskich oczach, wysokim i muskularnym.Dużo sięuśmiechał, a kiedy coś bajdurzył, mrugał śmiesznie oczami.Ja byłamdość masywnej budowy i wyglądałam poważnie, choć tak naprawdędobry humor rzadko mnie opuszczał i potrafiłam śmiać się zewszystkiego.Sasza, jasny szatyn, miał długie włosy do ramion, nosiłokulary i dziwne ciuchy.Miał ładne usta i przepiękne oczy.Wypowiadając opinię na jakiś temat, dotykał palcem skroni i zaczynałzdanie od słów: Nie chcę się za bardzo wymądrzać, ale.".Naszamiłość wybuchła nagle.Pewnej nocy został po imprezie.Grzecznieleżał na podłodze przykryty kocem, ja na łóżku.Snuliśmy na głosplany na przyszłość
[ Pobierz całość w formacie PDF ]