[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chwyciłem ją za pierś, jęknęła, uwiesiła się na mnie i objęła udami.Zciągnąłem jedenbicz i smagnąłem po jej pośladkach.Krzyknęła, wygięła się, tym samym otwierając drogę doswojego wnętrza, a ja natychmiast w nią wniknąłem.Uderzyłem po raz drugi. Dogodzimy sobie już dzisiaj? Czy jeszcze trochę poczekamy? wyrzucała z siebiesłowa coraz szybciej, podczas gdy mój członek wbijał się w nią coraz szybciej, coraz głębiej.Jedną ręką ugniatałem pierś milady, drugą bez przerwy wprawiałem jej ciało w coraz szybszy,rytmicznie falujący ruch. Mam rękawice zakończone ostrzami.Czar nie działa na naturalne organizmy.Chceszjedną? jęczała, mruczała i stękała. Chcę. Przytrzymałem ją, kiedy szczytowała.Gdzieś z daleka dobiegł mnie przerażający krzyk Valeny.Brzmiał wspaniale.Wiedziałem, że jeśli natychmiast nie zamilknie, wykorzystam ją i nicmnie przed tym nie powstrzyma. Rękawica rozkazałem i smagnąłem Serenę jeszcze mocniej niż przed chwilą ijednocześnie nadziałem ją na członek.Zaskowyczała i wyciągnęła skądś aksamitną rękawicęz trzema błyszczącymi ostrzami, na przemian wyłaniającymi się z niegroznie i niepozorniewyglądającego materiału.Nałożyłem ją i delikatnie pogładziłem Serenę po twarzy.Biała ceraspłynęła czerwienią krwi.Milady zacisnęła uda jeszcze mocniej i wgryzła się w moją szyję.Odwróciłem się, przycisnąłem jej ciało do szorstkiej ściany.Zanim skułem ją kajdankami,dała mi do rozwiązania łamigłówkę w postaci elastycznego języka. Zajmiemy się nią dopiero za chwilę, teraz załóż to. Uległość ulotniła się nagle podwpływem drapieżnej części jej osobowości.Usłuchałem, niemal z szaleńczą lubością dosiadła mnie z krzykiem, w którym ból mieszałsię z rozkoszą w stosunku jeden do jednego.Czułem to samo, cierpienie i żądza, absolutnezaspokojenie.Jakimś sposobem narzuciła mi pętlę na szyję i stopniowo, kawałek po kawałku, zaczęłazaciskać.Poruszałem się w niej jak dobrze naoliwiony tłok, ale drażniła mnie coraz bardziej iutrudniała mi wytrysk. Zajmijmy się nią westchnęła. Teraz.Natychmiast.Nie przestawałem jednak, a ona szybko o tym zapomniała.W końcu narastające we mniepodniecenie rozsadziło wszelkie bezpieczniki.Orgazm mnie znokautował.Osunąłem się na kolana, mając czarne plamy przed oczyma.Głowę oparłem o łono milady.Wszystko było we krwi.Zciana, ziemia, moja twarz, ręce.Mójczłonek przypominał miecz po bitwie.Trochę krwi zostało też w Serenie.Już przestałafalować, nawet nie wyglądała jak królowa upiorów.Wiedziałem, że wystarczy już tylkojeden, ostatni krok i będzie po wszystkim.Wstałem, lekko się zataczając.Na stole między karafkami znalazłem klucz do klatki, wktórej siedziała Valena, i odemknąłem ją.Związane ciało wisiało bezwładnie, bezświadomości.Dziewczyna nie mogła patrzeć na te igraszki.Wyszło jej to na dobre.Niczymbezduszna maszyna, napędzana nakręcanym mechanizmem sprężynowym, zaniosłem ją doswojego pokoju, ubrałem się i z nieznanych sobie powodów wyrwałem z żarzącej się bieląksiążki ilustrację przedstawiającą bitwę o Sewastopol.Delikatnie, jakby od tego zależałomoje życie, złożyłem ją i schowałem do kieszeni na piersiach.Potem znowu wziąłem Valenęna ręce, po czym tak szybko, jak tylko się dało, niewidziany i niesłyszany przez nikogoopuściłem pokój.Nikt nie strzegł korytarzy.Wyglądało na to, że w czasie gdy władczynioddaje się uciechom, poddani wolą się gdzieś ukryć.Władczyni Serena.Zacząłem płakać.Nie ludzkim okiem, tym drugim.Miałem ochotęściągnąć rękawicę i oderżnąć sobie głowę Kleszczami.Pragnąłem tego, pragnąłem umrzeć, wnosie ciągle czułem woń jej łona zmieszaną z zapachem krwi i innymi tak apetycznymizapachami różnych wydzielin.Chciałem się zatrzymać, dokończyć to, co zacząłem, alezamiast tego szedłem przed siebie, niosąc dziewczynę, której nie znałem i na której w ogólemi nie zależało.Znałem Serenę, bardzo dobrze znałem to była.nagłe znowu tego niewiedziałem.Demoniczna część mojej osobowości znowu została oddzielona od świata, napoczątku cienką, ale stopniowo coraz solidniejszą barierą; magiczne zamki trzymające ją wgłębinach zamykały się jeden za drugim, w miarę jak odległość dzieląca mnie od upiornegozamku rosła.Zorientowałem się, że biegnę nie wiedziałem dokąd.Opamiętałem się, kiedy zaczęłoświtać.Schowałem się z Valeną w krzakach, w miejscu, w którym przed chwilą odpoczywałyłanie, i zamknąłem oczy.Padało.Jak zwykle w tym zapomnianym przez bogów kraju.Valena tuliła się do mnie,ale i tak trzęsła się z zimna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]