[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.LiczyÅ‚am, że bÄ™dÄ™ mogÅ‚a trochÄ™ dÅ‚użej polegać na MacDuffie.MyÅ›lisz, żeSanborne wysÅ‚aÅ‚ Devlina, żeby zabiÅ‚ Michaela, czy to byÅ‚a puÅ‚apka na mnie?- To mogÅ‚a być jedna z tych rzeczy albo obie.- Cholera, wiÄ™c jak mam.- Jest coÅ›, o czym musisz wiedzieć.DzwoniÅ‚ dziÅ› do mnie Kelly.ZamarÅ‚a.- I co?- ProsiÅ‚em go, żeby miaÅ‚ na oku statek.ZeszÅ‚ej nocy wypÅ‚ynÄ…Å‚.- Co? Przecież jeszcze nie opróżnili zakÅ‚adu.- Najwidoczniej wziÄ™li już wszystko, co byÅ‚o im potrzebne, a resztÄ™ zostawili.- Niech ich diabli, wiÄ™c jak.- Spokojnie.Kelly czuwa nad tym.WynajÄ…Å‚ motorówkÄ™ i dogoniÅ‚ statek, zanim wypÅ‚ynÄ…Å‚ na peÅ‚ne morze.Statek kieruje siÄ™ na poÅ‚udnie.- ASanborne? WzruszyÅ‚ ramionami.- Kelly nie może być w dwóch miejscach naraz.Ale jeÅ›li bÄ™dziemy Å›ledzić statek, mamy duże szanse,że Sanbome i Boch wyjdÄ… na jego powitanie w miejscu przeznaczenia.- A jeÅ›li nie?- Wtedy pomyÅ›limy, jak ich dopaść.A raczej ja.MuszÄ™ wyjechać, żeby doÅ‚Ä…czyć do Kelly'ego, ale ty niemusisz ze mnÄ… jechać.JeÅ›li wolaÅ‚abyÅ› zostać z Michaelem.- Cicho bÄ…dz.Wiesz, że muszÄ™ jechać.- Ale jej obowiÄ…z¬kiem byÅ‚o też chronienie Michaela - Poza tympowiedziaÅ‚eÅ›, że mogÄ™ ci być potrzebna.Nagle zmieniÅ‚eÅ› zdanie?- Nie.RadziÅ‚em sobie bez ciebie przez caÅ‚e życie.Może i udowodniÅ‚aÅ›, że możesz być przydatna, alenie bÄ™dÄ™ miaÅ‚ z ciebie żadnego pożytku, jeÅ›li bÄ™dziesz caÅ‚y czas myÅ›laÅ‚a o dziecku.WiÄ™c trzymaj siÄ™ode mnie z daleka.- PiÄ™knie.JesteÅ› pewnie najbardziej.- zaczęła i spojrzaÅ‚a mu w twarz.- CzyżbyÅ› staraÅ‚ siÄ™ mniechronić.Dziwne.- Wcale nie dziwne.PowiedziaÅ‚em ci, że jeÅ›li bÄ™dÄ™ mógÅ‚, bÄ™dÄ™ ciÄ™ chroniÅ‚.Ale zrobisz, co uznasz zasÅ‚uszne.Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Softwarehttp://www.foxitsoftware.com For evaluation only.- %7Å‚ebyÅ› wiedziaÅ‚.WiÄ™c zamknij siÄ™.Nie udaje ci siÄ™ być miÅ‚ym.JesteÅ› bardziej przekonujÄ…cy, kiedyjesteÅ› opryskliwy.- PodeszÅ‚a do okna i spojrzaÅ‚a na dziedziniec.- WidzÄ™ zapar¬kowany samochód.Pewnie inspektora.Nie możemy jeszcze zejść na dół.- OdwróciÅ‚a siÄ™ i zaczęła przeszukiwać swojÄ…torebkÄ™ - MogÄ™ wiÄ™c teraz sprawdzić, co jest na dysku, który skopiowaÅ‚am w zakÅ‚adzie.Pójdziesz w tymczasie do Mi¬chaela?- ChcÄ™ zobaczyć, co tam jest.- Pózniej ci powiem, to może być nic ważnego.- Skoro byÅ‚o w sejfie, musi mieć jakÄ…Å› wartość.- MogÄ™ wam jakoÅ› pomoc?Odwrócili siÄ™ i zobaczyli Jocka stojÄ…cego w progu.PatrzyÅ‚ to na Royda, to na Sophie.- Czyżbym wyczuwaÅ‚ w powietrzu pewne napiÄ™cie?- Owszem, możesz pomóc - powiedziaÅ‚ Royd.- MógÅ‚byÅ› pójść do mojego pokoju i pobyć trochÄ™ zMichaelem? Musimy coÅ› sprawdzić.- Jasne.NiedÅ‚ugo bÄ™dÄ™ mógÅ‚ go zabrać na polanÄ™.On lubi tam być.Inspektor powinien zaraz odjechać.MacDuff ma duże wpÅ‚ywy i nawet Scotland Yard traktuje go trochÄ™ inaczej.- Poczekaj - powiedziaÅ‚a Sophie.- PrzyszedÅ‚eÅ› tu w jakimÅ› konkretnym celu?- ZaÅ‚agodzić trochÄ™ atmosferÄ™.Ale nie miÄ™dzy wami.Roz¬mawiaÅ‚em z MacDuffem.Zdaje sobie sprawÄ™z tego, że nie byÅ‚ z tobÄ… zbyt delikatny.Ale on naprawdÄ™ chce jak najlepiej dla ciebie i chÅ‚opca.Robiwszystko, żeby zapewnić mu ochronÄ™.- %7Å‚eby uwolnić siÄ™ od niego i ruszyć w pogoÅ„ za Devlinem, żeby go zabić.Jock uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™.- Mam nadziejÄ™, że nie - powiedziaÅ‚ z Å‚agodnym uÅ›mie¬chem.- Mam nadziejÄ™, że zostawi to mnie.WizualizowaÅ‚emjuż wszystko ze szczegółami - dodaÅ‚ i odwróciÅ‚ siÄ™.Sophie przeszedÅ‚ dreszcz, kiedy odprowadzaÅ‚a go wzrokiem.PiÄ™kny jak poranek, a zabójczy.Nie byÅ‚a przyzwyczajona do tej strony Jocka- Boże.- Nie widziaÅ‚aÅ› tej maÅ‚ej dziewczynki w studni - powiedziaÅ‚ cicho Royd.- Po prostu.zaskoczyÅ‚ mnie.- PodeszÅ‚a do torby i wyciÄ…¬gnęła laptopa.- MuszÄ™ zabrać siÄ™ do pracy.Nie mogÄ™ z nim zostawiać Michaela na dÅ‚ugo, kiedy jest taki wkurzony.- Usia¬dÅ‚a, wÅ‚Ä…czyÅ‚a komputer iwÅ‚ożyÅ‚a dysk.- Zobaczmy, co tu mamy.- Liczby - mruknÄ…Å‚ Royd.- To sÄ… formuÅ‚y - poprawiÅ‚a go odruchowo.Nagle zamarÅ‚a.-REM-4.- Co?- To nie jest moja formuÅ‚a, ale zostaÅ‚a użyta jako baza.- WiedziaÅ‚aÅ›, że tak siÄ™ staÅ‚o.- Ale nie tak.- Wzrok miaÅ‚a utkwiony w monitor.- To jest coÅ› innego.- W jakim stopniu?- Jeszcze nie wiem - powiedziaÅ‚a, patrzÄ…c na kolejne formuÅ‚y.- Nie podoba mi siÄ™ to.Idz już.TrochÄ™ topotrwa.- MogÄ™ ci jakoÅ› pomóc?- Odejdz - powtórzyÅ‚a.FormuÅ‚ byÅ‚o coraz wiÄ™cej.Same formuÅ‚y.Skomplikowane formuÅ‚y.Ktokolwiekjest ich auto¬rem, to geniusz.- Jak dÅ‚ugo ci to zajmie? PotrzÄ…snęła gÅ‚owÄ….- A wiÄ™c wrócÄ™ za kilka godzin - zdecydowaÅ‚.PowiedziaÅ‚ coÅ› jeszcze, ale go nie sÅ‚yszaÅ‚a.ByÅ‚a zbyt po¬chÅ‚oniÄ™ta tym, co widziaÅ‚a na ekranie.ZaczynaÅ‚o siÄ™ to ukÅ‚adać we wzór.MacDuff zadzwoniÅ‚ do Jane McGuire póznym popoÅ‚udniem.- O co chodzi, MacDuff? To do ciebie niepodobne prosić Jocka, żeby do mnie zadzwoniÅ‚.- MusiaÅ‚em być pewien, że bÄ™dziesz miaÅ‚a dla mnie czas.MuszÄ™ o czymÅ› z tobÄ… porozmawiać.Przez chwilÄ™ w sÅ‚uchawce panowaÅ‚a cisza.Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Softwarehttp://www.foxitsoftware
[ Pobierz całość w formacie PDF ]