[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- DziÄ™ki.- Steve objÄ…Å‚ Willow ramieniem i poÅ‚o\yÅ‚ na barzeparÄ™ monet.- PrzyÅ›lij nam w takim razie coÅ› do picia.Dlamnie piwo, jakiekolwiek, byle zimne.Willow?- Dla mnie tequilla.Du\a.- Willow uÅ›miechnęła siÄ™ dobarmana, jakby byli starymi przyjaciółmi, i ruszyÅ‚a wkierunku stolika Shannonów.Steve zmeÅ‚Å‚ w zÄ™bach przekleÅ„stwo i podÄ…\yÅ‚ za niÄ….Willow nieoczekiwanie stanęła i odwróciÅ‚a ku niemu gÅ‚owÄ™.- Jak siÄ™ upijÄ™ i zacznÄ™ taÅ„czyć na stole, nie powstrzymaszich - szepnęła.Nie odpowiedziaÅ‚ ani sÅ‚owem.- Masz! - SiÄ™gnęła do torebki i podaÅ‚a mu chusteczkÄ™.-Wytrzyj usta.JesteÅ› caÅ‚y umazany szminkÄ….Faith liczyÅ‚a sobie mniej wiÄ™cej tyle lat co Willow, natomiastJack Shannon byÅ‚ o dobre dwadzieÅ›cia lat starszy od swojej\ony.Faith miaÅ‚a ciemnobrÄ…zowe wÅ‚osy, opadajÄ…ce falami naramiona, wielkie, migdaÅ‚owe oczy i delikatne rysy twarzy.Jack Shannon z powodzeniem mógÅ‚by być - jak twierdziÅ‚Amberson - najemnikiem.Zbudowany z samych Å›ciÄ™gien imięśni, przypominaÅ‚ wypoczywajÄ…cego lamparta.Willow beztrudu mogÅ‚a wyobrazić go sobie, jak maszeruje nocÄ… przezd\unglÄ™ jakiegoÅ› maÅ‚ego paÅ„stewka Ameryki Zrodkowej zuzi na ramieniu, pozostawiajÄ…c za sobÄ… trupy i zgliszcza.Tylkokiedy spoglÄ…daÅ‚ na \onÄ™, jego spojrzenie stawaÅ‚o siÄ™ miÄ™kkiei Å‚agodne.- Tak, pamiÄ™tam jÄ… - oÅ›wiadczyÅ‚, rzuciwszy przelotniewzrokiem na rozÅ‚o\one na stole fotografie.- Te zdjÄ™ciarobiliÅ›my, gdy tylko siÄ™ wprowadziÅ‚y.Chyba w kwietniu.PomogliÅ›my im wnieść rzeczy na górÄ™, bo mieszkaÅ‚y natrzecim piÄ™trze,· a potem siedliÅ›my na pod-wórzu, \eby siÄ™ napić piwa.- Czy Donna spotykaÅ‚a siÄ™ z paÅ„skim bratem?- Mo\e.- Jack wzruszyÅ‚ ramionami.- Wydaje mi siÄ™, \ekrÄ™ciÅ‚a przede wszystkim z Ethanem.To on jÄ… namówiÅ‚, \ebysprowadziÅ‚a siÄ™ do Bachelor Arms.Czasem wychodziligdzieÅ› razem.Ethan staraÅ‚ siÄ™, \eby wszyscy o tymwiedzieli.Nie wiem.- PokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ….- Mo\liwe, \espotykaÅ‚a siÄ™ tak\e z Erykiem, ale trudno mi coÅ› o tympowiedzieć, bo nie byliÅ›my wtedy w najlepszych stosunkachi niewiele sobie opowiadaliÅ›my.Gdyby byÅ‚o inaczej, byćmo\e udaÅ‚oby mi siÄ™ go wtedy uratować.Shannon zamilkÅ‚ i popadÅ‚ w zamyÅ›lenie.Gdy Faith poÅ‚o\yÅ‚arÄ™kÄ™ na jego dÅ‚oni, rozluzniÅ‚ pięść, odwróciÅ‚ wnÄ™trzem dogóry i splótÅ‚ palce z jej palcami.SiÄ™gnÄ…Å‚ po szklankÄ™ ipociÄ…gnÄ…Å‚ dÅ‚ugi Å‚yk.- PokłóciliÅ›my siÄ™ tego wieczoru.ZresztÄ… nie pierwszy raz.WybiegÅ‚em z domu, trzaskajÄ…c drzwiami.I ju\ nigdy wiÄ™cejnie widziaÅ‚em go \ywego.- Bardzo mi przykro - odezwaÅ‚a siÄ™ Willow, widzÄ…c w oczachShannona szczery ból.- Nie zadawaÅ‚abym panu tychwszystkich pytaÅ„, gdyby nie byÅ‚o to dla mnie takie wa\ne.- Rozumiem paniÄ….Nie ma o czym gadać.- MachnÄ…Å‚ rÄ™kÄ….-Co siÄ™ staÅ‚o, to siÄ™ nie odstanie.- A co z Zeke'em Blackstone'em?- Chodzi panu o to, czy spotykaÅ‚ siÄ™ z DonnÄ…? Nie, nie sÄ…dzÄ™.Zeke szalaÅ‚ wtedy za Ariel Cameron.KrÄ™cili razem film.- Oni niedawno pobrali siÄ™ powtórnie, prawda? spytaÅ‚aWillowo- Tak.- Jack uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ od ucha do ucha.W dwatygodnie po Å›lubie córki uciekli przed caÅ‚ym Å›wiatem doLas Vegas.- A czy wie pan, dlaczego siÄ™ poprzednio rozwiedli? - wtrÄ…ciÅ‚Steve.Jack wymownie uniósÅ‚ brwi.- O to ju\ powinien pan zapytać Zeke'a.- Zamierzam to zrobić.A czy pan spotykaÅ‚ siÄ™ z DonnÄ…Ryan?- Nie miaÅ‚em szans - odparÅ‚ lekkim tonem Shannon.- To byÅ‚a piÄ™kność, zapowiadaÅ‚a siÄ™ na niezÅ‚Ä… aktorkÄ™ i wdodatku byÅ‚a ode mnie' o parÄ™ lat starsza.- WiÄ™c nie spotykaÅ‚ siÄ™ pan z niÄ…? - Steve najwyrazniejchciaÅ‚ usÅ‚yszeć zdecydowane tak 'lub nie.Jack spojrzaÅ‚ na niego wzrokiem mówiÄ…cym jasno, \e nielubi przymusowych sytuacji, lecz Steve spokojnie czekaÅ‚ naodpowiedz.- Nie - przerwaÅ‚ w koÅ„cu milczenie Jack.- Nie spotykaÅ‚emsiÄ™ z niÄ….Steve usatysfakcjonowany skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ….- A co z kartkÄ…? Poznaje pan to pismo?Jack pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ….- ChÄ™tnie bym wam pomógÅ‚, ale upÅ‚ynęło ju\ dwadzieÅ›ciapięć lat, odkÄ…d ostatni raz widziaÅ‚em cokolwiek, co wyszÅ‚obyspod rÄ™ki mojego brata.- A co z tym pudÅ‚em, które dostaÅ‚eÅ› od pana Ambersona? Ztym, które trzymaÅ‚ w piwnicy i które daÅ‚ ci, gdy wróciliÅ›mydo Bachelor'Arms.Nie byÅ‚o w nim \adnych notatek czyczegoÅ› w tym rodzaju?- Masz racjÄ™.- Jack skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ….- Kompletnie o nimzapomniaÅ‚em.Zdaje siÄ™, \e wylÄ…dowaÅ‚o w koÅ„cu na strychurazem z resztÄ… starych gratów.- Czy moglibyÅ›my do niego zajrzeć? - zainteresowaÅ‚a siÄ™Willowo - MiaÅ‚by pan coÅ› przeciw temu?- MusiaÅ‚bym je najpierw znalezć.OczywiÅ›cie bÄ™dzieciemogli zobaczyć, co w nim jest.Mam nadziejÄ™, \e znajdzieciecoÅ›, co wam pomo\e.Jack siÄ™gnÄ…Å‚ do kieszeni i wyciÄ…gnÄ…Å‚ wizytówkÄ™.- Tu sÄ… numery do domu i do pracy, do redakcji "Los AngelesTimes".- To pan pracuje w "Los Angeles Times"? Nie jest pan.-Willow urwaÅ‚a, zdajÄ…c sobie sprawÄ™, \e niewiele brakowaÅ‚o,aby palnęła potÄ™\ne gÅ‚upstwo.- CzujÄ™, \e Amberson opowiedziaÅ‚ pani Å‚adne bajki, co?MówiÅ‚ pewnie, \e jestem najemnikiem lub coÅ› w tymrodzaju.- WspomniaÅ‚ coÅ› takiego - przyznaÅ‚a Willow.- Jack nie byÅ‚ najemnikiem - wystÄ…piÅ‚a w obronie mÄ™\a paniShannon.- ByÅ‚ korespondentem wojennym.Jack uniósÅ‚ dÅ‚oÅ„ \ony do ust i pocaÅ‚owaÅ‚.- Amberson ma niezÅ‚ego bzika.Zawsze miaÅ‚.RadziÅ‚bymodnosić siÄ™ do tego, co mówi, z wiÄ™kszÄ… dozÄ… sceptycyzmu.Czy wspomniaÅ‚ o legendzie krÄ…\Ä…cej po Bachelor Arms?- Z detalami.- Willow wzdrygnęła siÄ™.- MiaÅ‚am wra\enie, \eopowiadanie wszystkich tych makabrycznych szczegółówsprawia mu prawdziwÄ… przyjemność.- Moim zdaniem on nie mo\e od\aÅ‚ować, \e sam nigdy niezobaczyÅ‚ damy z lustra, i dlatego woli wierzyć, \e przynosiona samo zÅ‚o i nieszczęścia.- Czy chce pan powiedzieć, \e pan jÄ… widziaÅ‚?- Wiem, \e to zabrzmi dziwnie, i nie lubiÄ™ siÄ™ do tegoprzyznawać, ale tak, widziaÅ‚em jÄ….- SpojrzaÅ‚ na \onÄ™, któraodpowiedziaÅ‚a mu peÅ‚nym miÅ‚oÅ›ci uÅ›miechem.Razem jÄ…widzieliÅ›my.Steve pokrÄ™ciÅ‚ z niedowierzaniem gÅ‚owÄ….- Nie dziwi mnie, \e nie lubi siÄ™ pan do tego przyznawać.WiÄ™c widzieliÅ›cie oboje ducha?- "SÄ… rzeczy na niebie i ziemi, o których nie Å›niÅ‚o siÄ™filozofom".- Jack ze wzruszeniem ramion zacytowaÅ‚Szekspira.- Nie potrafiÄ™ powiedzieć, co wÅ‚aÅ›ciwie wi-dzieliÅ›my ani jak to mo\liwe.Wiem tylko, \e coÅ› widzie-liÅ›my.Steve patrzyÅ‚ to na jedno, to na drugie, jakby nie mógÅ‚pogodzić siÄ™ z tym, co sÅ‚yszy.- NaprawdÄ™ nie \artujecie? Na serio wierzycie, \ewidzieliÅ›cie ducha?- WidzieliÅ›my coÅ›, panie Hart - ruszyÅ‚a w sukurs mÄ™\owiFaith Shannon - i to coÅ› zmieniÅ‚o nasze \ycie, JeÅ›li o mniechodzi, to wszystko mi jedno, czy byÅ‚ to duch, anioÅ‚ z niebaczy zÅ‚udzenie optyczne.I nie obchodzi mnie, co sÄ…dzÄ… na tentemat inni.- No tak, to ka\e nam zamknąć temat.Nie miaÅ‚em zamiarukwestionować paÅ„stwa prawdomównoÅ›ci.Przepraszam.- Tylko nasze zdrowie psychiczne - rozeÅ›miaÅ‚a siÄ™ FaithShannon, która najwyrazniej nie poczuÅ‚a siÄ™ ura\ona jegosceptycyzmem.Jack siÄ™gnÄ…Å‚ po fotografie i przejrzaÅ‚ je jeszcze raz.-I To·zabawne - mruknÄ…Å‚.- Być mo\e to tylko sugestia, ale wydajemi siÄ™, \e widzÄ™ pewne podobieÅ„stwo.ma pani takie samewÅ‚osy jak Eryk.- I ty - wtrÄ…ciÅ‚a jego \ona.Jack oddaÅ‚ zdjÄ™cia Willow.- JeÅ›li pani zechce, mogÄ™ zrobić badania krwi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]