[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po niedawnym udostępnieniu archiwów watykańskiego Sekretariatu Stanu uzyskaliśmy dostęp doopisu tego wydarzenia autorstwa samego Pacellego.W liście z 30 kwietnia 1919 roku doniósł on Gasparriemu,że do nuncjatury przybył dowódca Czerwonej Brygady Południa, niejaki Seyler, ze swoim kamratemBrongratzem oraz żołnierzami uzbrojonymi w karabiny, rewolwery i granaty ręczne.Po otwarciu drzwi przezlokaja wtargnęli do środka, oświadczając, że chcą skonfiskować samochód, wspaniały jak ocenia wóz zpapieskim herbem. Ponieważ księdza prałata nie było w domu napisał przedstawiłem się i oświadczyłem ichdowódcy, że to najście na nuncjaturę i konfiskata samochodu są skandalicznym pogwałceniemmiędzynarodowych praw wszystkich cywilizowanych narodów, i przedstawiłem mu zaświadczenie oeksterytorialności, wystawione przez ludowego komisarza spraw zagranicznych.Na co jego kamratprzystawił mi karabin do piersi, a dowódca, przestępca najgorszego autoramentu, kazał swoim kompanomprzyszykować granaty i zuchwale oświadczył, że nie mamy o czym rozmawiać i że musi natychmiast dostaćsamochód.Dając wyraz swojemu najgłębszemu oburzeniu, Pacelli polecił lokajowi zaprowadzić intruzów dogarażu, gdzie rozegrał się kolejny akt dramatu.Okazało się, że szofer nuncjatury, przewidując takiwypadek , unieruchomił pojazd.Dowódca zadzwonił więc do ministerstwa spraw wojskowych, gdzie mupowiedziano, że jeśli samochód nie zostanie natychmiast uruchomiony, ma wysadzić budynek w powietrze, a całą nuncjaturę aresztować.Tymczasem na wieść o tym prałat Schioppa pośpieszył do siedziby Czerwonej Brygady, abypowstrzymać konfiskatę samochodu.W wyniku jego interwencji w nuncjaturze pojawiło się trzech agentówbezpieczeństwa i odwiodło Seylera od zamiarów.O szóstej wieczorem on i jego oddział opuścili budynek zpustymi rękami. W nuncjaturze znowu zapanował spokój, ale nie na długo , napisał Pacelli.Nazajutrz, 30 kwietnia o dziewiątej rano, ta sama banda powróciła, tym razem z rozkazem konfiskaty,podpisanym przez dowódcę Czerwonej Brygady, Egelhofera.Pod nieobecność Pacellego ( Byłem w kliniceprofesora Jochnera - wyjaśnił Gasparriemu - gdyż niedawno przeszedłem silną grypę i kurowałem sięspecjalnie z powodu kłopotów z żołądkiem ) w nuncjaturze sprawą zajął się prałat Schioppa.Po odwołaniu się do rewolucyjnego komitetu wykonawczego i wojskowej misji włoskiej w Berlinieuditore zdołał uchylić nakaz rekwizycji.Seyler musiał podporządkować się rozkazowi, ale jak napisałPacelli aż pluł żółcią, miotając grozby sprowadzające się do tego, że całą nuncjaturę należy zamknąć wwięzieniu!.Wydarzeniu z samochodem towarzyszyły odgłosy wystrzałów, świadczące o bratobójczym bojuCzerwonej Brygady z Białą, która walczyła o oswobodzenie stolicy Bawarii, cierpiącej po jarzmem srogiejżydowsko-rosyjskiej tyranii.W relacji Pacellego nie ma śladu heroizmu czy hipnotycznej charyzmy, choć wtych warunkach poczynał sobie całkiem śmiało.Prawdziwym bohaterem tych wydarzeń był jednak chybaprałat Schioppa.Trzy tygodnie po rozpoczęciu ostatecznego rewolucyjnego paroksyzmu w Monachium prezydentEbert wydał sformowanym ze zdemobilizowanych żołnierzy oddziałom Freikorps i Reichswehry rozkazzdławienia Bawarskiej Republiki Rad.Kiedy siły rządowych najemników toczyły na ulicach obfitujące wofiary, brutalne i zacięte walki o przejęcie władzy w mieście, monachijski pałac nuncjusza spotkała jeszczejedna - ostatnia - zniewaga.Pięć dni po wydarzeniu z limuzyną Pacelli, znów w bezpiecznej odległości od swojego pałacu, spędziłnoc w klinice profesora Jochnera.Jednakże prałat Schioppa, wbrew namowom, żeby tam nie nocował,pozostał w nuncjaturze i właśnie skończył kolację.W kolejnym liście do Gasparriego Pacelli powtórzył jegorelację 24.Kiedy uditore zgasił światło w sypialni, z ulicy doszły go okrzyki patrolu milicji.Przekonani, żezaraz zaczną do nich strzelać, milicjanci zasypali górne piętra nuncjatury kulami z karabinów maszynowych,a potem zaczęli szturmować drzwi, chcąc dokonać rewizji.Schioppa oprowadził ich po wszystkich pokojach, ale niczego nie znalezli.Na resztę nocy pozostawiliwięc przed pałacem dwóch strażników i odeszli.Na wyższych piętrach budynku prałat odkrył zniszczenia.Nazajutrz doliczył się w jego fasadzie ponad pięćdziesięciu dziur po kulach. Tylko cudem żaden pocisk nietrafił w rurę gazową i nie doszło do potężnego wybuchu , stwierdził Pacelli.Po tym zastraszającym ataku i zakończeniu, przynajmniej w jego pojęciu, kryzysu monachijskiegopapieski nuncjusz mógł wreszcie rozważyć prawdziwy cel swojej misji w Niemczech.V.PACELLI I WEIMARGospodarka Niemiec była na skraju zapaści, ich sojusze zerwane, potęga wojskowa złamana, aspołeczeństwo bliskie rewolucji i wojny domowej.Przytłoczony i upokorzony ciężkimi warunkami traktatuwersalskiego kraj rozpaczliwie potrzebował przyjaciół i sojuszników, mających autorytet moralny.Przychodząc Niemcom z pomocą, nuncjusz papieski mógł się spodziewać z ich strony szczególnychwzględów dla uzasadnionych interesów Kościoła rzymskokatolickiego.Już dwukrotnie, w lutym i kwietniu1919 roku, redaktorzy L Osservatore Romano wskazywali, że alianci powinni złagodzić swoje żądania nakonferencji pokojowej w Wersalu.I że Watykan może zrobić dla Niemiec więcej - od wywierania nacisków wkwestii spornych granic i ziem po zachęcanie ich dawnych wrogów i krajów neutralnych do nawiązania znimi stosunków dyplomatycznych.W dodatku, pomagając Niemcom w uzdrowieniu polityki i gospodarki,Stolica Apostolska może tylko zyskać1.Przed pierwszą wojną światową Niemcy przekazały Watykanowiwięcej pieniędzy niż pozostałe kraje świata razem wzięte.Oznaczało to, że im dłużej zajmie Niemcomodbudowa gospodarki, tym dłużej będzie cierpieć budżet Stolicy Apostolskiej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]