[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Piotrzamrugał oczami.Z przeciwległego końca stołu obserwował go Chulio. Wypij swoje pou-pou, Piotrusiu zachęcał As i udał, że nalewa mu czegoś dopustego kubka.Niepytaj i Baryłka stuknęli się kubkami i przytknęli je do ust.Piotr siedział przez chwilę bez ruchu, a potem wyrzucił w górę ręce. Ja tego nie rozumiem! wykrzyknął. Gdzie jest jedzenie?Wróżka spojrzała na niego. Jeśli nie potrafisz wyobrazić sobie, że jesteś Piotrusiem Panem, nigdy nim niebędziesz.247 Co to ma wspólnego z.tym! pokazał na pusty talerz.Spojrzała na niego stanowczo. Jeśli nie będziesz jadł, nie urośniesz!Piotr kipiał ze złości. Co jadł? Tu nie ma nic do jedzenia! O to chodzi powiedziała wróżka. Piotrusiu, czy zapomniałeś również, jaksię udaje? Tak właśnie jemy.Chulio się roześmiał. On tego nie potrafi!A potem rzucił: Zjedz swoje serce, ty pomarszczony worze sadła!Pchnął przez stół swój pusty talerz, który uderzył Piotra prosto w pierś.Uderzeniebyło bardzo mocne i Piotr aż się zachwiał. Mój Boże, z ciebie naprawdę jest zle wychowane dziecko powiedział.Zagubieni Chłopcy powtórzyli chórem: yle wychowane dziecko i zaczęli nabijaćsię z Piotra.248Chulio wyprostował się. Ty obślizgły robaku! wyzwał go.Wróżka podskoczyła trzymając się pod boki, a jej oczy płonęły wściekle. Zmiało, Piotrze! Dasz mu radę!Chulio znów zarechotał: Tak, człowieczku, pokaż, co potrafisz.Dawaj, kurzy móżdżku! Ty opasła, staratorbo rzygowin! Hurra, Chulio! Hurra! zawołali Zagubieni Chłopcy.Nawet zwolennicy Piotra przyłączyli się do nich.Piotr miał już tego dosyć.Wyce-lował palcem w Chulia. Dajesz bardzo zły przykład tym dzieciom.Zagubieni Chłopcy zaczęli gwizdać. Dobrze! warknął Piotr, nie chcąc dać za wygraną. Ty.ty osobo małegokalibru! Hemoroidalny wyssipępek! prychnął Chulio i zastygł w buńczucznej pozie. Ty.osobo bardzo małego kalibru! rzucił Piotr.249Rozległo się jeszcze więcej gwizdów i hałasów i cały stół zaczął się trząść.Chulio nachylił się. Ty owrzodziała, pierdząca styjo! Hurra, Chulio! wrzasnęli w zachwycie Zagubieni Chłopcy. Jesteś zafiksowanym na skatologii, psychotycznym, przedwcześnie dojrzałymdzieckiem!Zewsząd rozległo się buczenie, któremu towarzyszyły różne oznaki pogardy i jesz-cze więcej gwizdów i hałasów.Piotr zdawał sobie sprawę, że przegrywa także i te za-wody. Ty zapleśniały grzybie! Hurra, Chulio! Hurra! Obmierzły worze szczurzych flaków i kocich rzygów!Aplauz był ogłuszający.Zagubieni Chłopcy podskakiwali w swoich krzesłach i kla-skali w dłonie. Ty porowaty strupojadzie, krostowata mordo, zabandażowany palcu!250Rozległy się jęki i udawane odgłosy wymiotów.Zagubieni Chłopcy ze znawstwemzachwycali się kolejnymi okropnymi obrazami, które wywoływały słowa Chulia.Onsarn promieniał z zadowolenia. Ty zepsuty, podwójny hamburgerze z larwami w środku i muchami na wierzchu!Piotr poczerwieniał i wstał, przytrzymując się krawędzi stołu.Był już całkowiciewyprowadzony z równowagi.Wszyscy czmychnęli mu z drogi.Nawet Chulio cofnąłsię niepewnie.Piotr zacisnął zęby. Arbiter! ryknął.Wszyscy znieruchomieli, wymieniając między sobą spojrzenia. Co to jest? zapytał w końcu Chulio.Piotr wiedział już, co ma robić dalej.Uśmiechnął się pogardliwie. Dentysta! zasyczał.Zagubieni Chłopcy jęknęli i odskoczyli przerażeni, bo tym razem wiedzieli, o cochodzi.Chulio drgnął, ale zaraz się wyprostował. We włosach, w nosie wszy i kleszcze! spróbował. Nauczyciel chemii! odpalił Piotr.251 Obślizgły robak!Zamały podskoczył. Już było! Już było! Chulio się powtarza.Traci punkty!Wszyscy chłopcy zaczęli naraz krzyczeć. Dołóż mu! Nie daj mu się!Chulio podjął ostatni wysiłek. Jaszczurcze usta! W twojej wielbłądziej gębie. Lektor francuskiego! przerwał mu Piotr.-Asystent profesora! Księgowy! Agent teatralny! Urzędnik imigracyjny! Strażnikwięzienny. Załgana, kwicząca, wścibska, szpiegująca arcyświnia! wrzasnął Chulio.Piotr zaśmiał się. Aatwo ci mówić ty koślawy, wszawy i plugawy worze przeżutej strawy.Słysząc to Zagubieni Chłopcy zerwali się z krzykiem.Teraz Chulio stał jak zamu-rowany.Z jego twarzy znikła pewność siebie.Widać było na niej szok i.ból. Ty.ty dorosły człowieku! ryknął. Ty głupi człowieku!252Piotr miał go już na widelcu.Wziął głęboki oddech i wyrzucił z siebie: Ty bezmózgi, krokodyli, zębaty czerepie, ty lewicowy prawniku jedzący swojekupy.jak pierwotniak cierpiący na zazdrość wobec Piotrusia Pana!Zapadła martwa cisza.Wzrok Piotra wciąż utkwiony był w Chulia. Co to jest pierwotniak? zapytał cicho Zamały. Jednokomórkowy organizm bez mózgu odparł z triumfem Piotr.Zagubieni Chłopcy zaczęli wznosić okrzyki radości.Kubki waliły o stół, nogi tupaływ ziemię i wszyscy dosłownie poszaleli. Banning! Banning! Hurra, Banning! wrzeszczeli wszyscy, w tym także zwo-lennicy Chulia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]