[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdzie byłaś? - Rozejrzała się, ale Lorrimer zniknął taktownie.- To straszne! Ludzie bojkotują Artura.Postarzał się w okropny sposób.Musi my coś zrobić! Jane, ty musisz coś zrobić!- Nie martw się - pocieszyła ją panna Marple tonem wielce obiecującym.Pułkownik stanął w drzwiach gabinetu.- A, panna Marple.Dzień dobry pani.Cieszę się, że pani przyszła.Moja żona szukała pani telefonicznie jak nieprzytomna!- Chciałam państwu sama przynieść nowinę - wyjaśniła panna Marple, wchodząc z nimi do gabinetu.- Jaką nowinę?- W tej chwili zaaresztowano Bazylego Blake’a pod zarzutem morderstwa na Ruby Keene.- Bazyli Blake? - krzyknął pułkownik.- Ale to nie on jest mordercą - zapewniła panna Marple.Pułkownik nie zważał na nią.Prawdopodobnie w ogóle nie dosłyszał ostatniego zdania.- Zadusił tę dziewczynę i przywiózł ją do mojej biblioteki!- Zawiózł ją do biblioteki pana, ale nie zamordował jej.- Nonsens! Skoro złożył ją u mnie w bibliotece, to ją też zamordował.- Wcale nie.Zastał ją już nieżywą u siebie w domu.- To bardzo wiarygodne - pokpiwał pułkownik.- Jeśli już ktoś znajdzie zwłoki, wzywa policję - oczywiście ktoś porządny i uczciwy.- Naturalnie - odparła panna Marple.- Ale nie wszyscy mamy tak żelazne nerwy jak pan, panie pułkowniku.Pan należy do starej szkoły.Młode pokolenie jest inne.- Bez kośćca - powtórzył pułkownik swój ulubiony frazes.- Niektórzy z nich przeżyli już dużo - ciągnęła panna Marple dalej.- Wiem nie jedno o Bazylim.Nie mając jeszcze osiemnastu lat, zdał już egzamin na bohatera.Wy ratował czworo dzieci z płonącego domu, jedno po drugim.Po czym wszedł jeszcze raz, aby ratować psa, choć przestrzegano go przed niebezpieczeństwem.Dom zawalił się nad nim.Odkopano go, ale miał zmiażdżoną klatkę piersiową i leżał prawie rok w gipsie.Potem chorował jeszcze długo.Wtedy zaczął rysować.- Hm - pułkownik zakaszlał.- Nie wiedziałem, nic o tym nie wiedziałem.- Nie rozpowiada tego.- Hm - to ładnie.Bardzo przyzwoicie.Jednak jest w nim coś.Sądziłem zawsze, że dekował się przed frontem.Ano, trzeba być bardzo ostrożnym w sądzeniu bliźnich.Pułkownik miał zawstydzoną minę.- Ale mimo to - oburzył się znowu - co mu przyszło do głowy, że chciał morderstwo zrzucić na mnie?- Wcale tego nie chciał - mitygowała go panna Marple.- Uważał to po prostu za - za dowcip.Był wtedy pod wpływem alkoholu.- Ach tak, był pijany? - wykrzyknął pułkownik z owym zrozumieniem, jakie ma każdy Anglik dla pijackich wyczynów.- No, naturalnie, nie można sądzić chłopca we dług tego, co robi po pijanemu.Kiedy byłem jeszcze na uniwersytecie w Cambridge, za brałem pewien intymny przedmiot - no mniejsza o to, nie mówmy o tym.Wybuchła wtedy piekielna awantura.Roześmiał się, lecz po chwili spoważniał znowu.Spojrzał na pannę Marple badawczo, a zarazem z podziwem.- Więc pani nie przypuszcza, żeby on popełnił morderstwo?- Jestem pewna, że jest niewinny.- A wie pani, kto jest sprawcą?Panna Marple skinęła głową.- Czy ona nie jest nadzwyczajna? - wykrzyknęła pani Bantry patetycznie niczym grecki chór.- No więc, kto to taki?Panna Marple odpowiedziała:- Chciałam pana prosić o pomoc.Gdybyśmy poszli do magistratu, bardzo posunęlibyśmy sprawę naprzód.Rozdział siedemnastyISir Henry był bardzo poważny.- To mi się nie podoba.- Zdaję sobie z tego sprawę - przyznała panna Marple - że to nie jest zupełnie w porządku.Ale nam przecież tak zależy na upewnieniu się.„jeszcze raz upewnić się w pewności”, jak powiada Szekspir.Myślę, że gdyby się pan Jefferson zgodził.- A Harper? Czyjego też wtajemniczymy?- Może byłoby mu przykro, gdyby wiedział za dużo.Ale niech mu pan napomknie o tym, żeby wziął niektóre osoby pod obserwację.w danym czasie.pan rozumie?Sir Henry zauważył wolno:- Tak, tak chyba będzie najlepiej.IISuperintendent Harper spojrzał badawczo na Clitheringa.- Mówmy szczerze: czy za tym coś się kryje?Sir Henry odparł:- Powtarzam panu to, co mi mój przyjaciel przed chwilą powiedział - nie zastrzegł sobie tajemnicy - mianowicie, że jedzie jutro do notariusza i zmienia testament.Krzaczaste brwi Harpera opuściły się na spokojne oczy.- Czy pan Jefferson oznajmił to zięciowi i synowej?- Powie im o tym dziś wieczorem.- Aha! - Superintendent stukał ołówkiem po biurku.- Aha.! - Potem spojrzał przenikliwie na Clitheringa.Zapytał: - A więc oskarżenie Bazylego Blake’a nie zada wala pana?- A pana?Wąsy Harpera drgnęły.- A pannę Marple?Patrzyli sobie w oczy.Po chwili odezwał się Harper:- Może pan polegać na mnie.Pouczę moich ludzi.Przyrzekam panu, że się nic nie stanie.- Chwileczkę - zatrzymał go sir Henry.- Niech pan to obejrzy!Rozłożył arkusz papieru na biurku.Tym razem Harper stracił panowanie nad sobą.Gwizdnął przeciągle [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Christina Dodd [Virtue Falls Virtue Falls (epub)
    Christine Amsden [Cassie Scot Cassie Scot ParaNormal Detecti
    Christine Wood [Life Plan 01] A Life Plan Without You (epub)
    § Cameron Christian Tyran 1 Tyran
    Christie Craig [Divorced, Des Divorced, Desperate
    Moore Christopher Ssij, mała, ssij (II)
    Christine Feehan Mroczna Seri Mroczne Przeznaczenie
    Christina Ross [Unleash Me, A Unleash Me, Vol 2 (epub)
    pech
    Yolen, Jane Pit Dragon 01 Dragon's Blood
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • whatsername.htw.pl