[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7Å‚oÅ‚nierze wytrwali, ale w miesz-czanach poczęło sÅ‚abnąć serce.Trzeba ich byÅ‚o w koÅ„cu naganiać k3ami do armat, przyktórych zresztÄ… gÄ™stym padali trupem.Na szczęście wieczorem i przez noc trzeciego dnia,z czwartku na piÄ…tek, główny impet zwróciÅ‚ siÄ™ na zamki.Zasypywano oba, a szczególniej stary, granatami z wielkich mozóierzów, które jed-nak maÅ‚o co psowaÅ‚y, gdyż w ciemnoÅ›ci każdy granat jest znaczny i czÅ‚owiek przed nimÅ‚atwo umknąć potrafi.Dopiero nad ranem, gdy luói ogarnęło tak wielkie znużenie, iżze snu walili siÄ™ z nóg, poczÄ™li ginąć dość gÄ™sto.MaÅ‚y rycerz, Ketling, MyÅ›liszewski i Kwasibrocki odpowiadali z zamków na ogieÅ„turecki.Pan generaÅ‚ podolski raz w raz do nich zaglÄ…daÅ‚ i choóiÅ‚ wÅ›ród gradu kul Êîaso-bliwy, ale na niebezpieczeÅ„stwo niebaczÄ…cy.Wszelako ku wieczorowi, gdy ogieÅ„ jeszcze siÄ™ powiÄ™kszyÅ‚, pan Potocki zbliżyÅ‚ siÄ™ doWoÅ‚odyjowskiego. MoÅ›ci puÅ‚kowniku rzekÅ‚ nie utrzymamy siÄ™ tu. Póki poprzestajÄ… na strzelaniu odrzekÅ‚ maÅ‚y rycerz póty siÄ™ utrzymamy, aleoni minami nas stÄ…d wysaóą, bo kujÄ…. Zali kujÄ… istotnie? spytaÅ‚ niespokojnie pan generaÅ‚.Na to WoÅ‚odyjowski: SiedmóiesiÄ…t armat gra i grzmot jest prawie nieustajÄ…cy, ale przecie zdarzajÄ… siÄ™chwile cichoÅ›ci.Jak taka nadejóie, niech jeno wasza dostojność dobrze nadstawi ucha,a usÅ‚yszy.u u x o o i (Å‚ac.) rozmowa.Pan WoÅ‚odyjowski 250Na owÄ… chwilÄ™ nie potrzebowali istotnie dÅ‚ugo czekać, tym baróiej że wypadek przy-szedÅ‚ im w pomoc.Oto jedno z óiaÅ‚ burzÄ…cych tureckich pÄ™kÅ‚o.SprowaóiÅ‚o to pewnezamieszanie; z innych szaÅ„ców posÅ‚ano pytać, co siÄ™ óieje, i nastaÅ‚a przerwa w strzelaniu.Wówczas pan Potocki z WoÅ‚odyjowskim zbliżyli siÄ™ do samego koÅ„ca jednego z zam-kowych wyczółków i poczÄ™li sÅ‚uchać.Po pewnym czasie uszy ich uÅ‚owiÅ‚y dosyć wyrazniedzwiÄ™kliwe odgÅ‚osy kilofów b3Ä…cych w skalnÄ… Å›cianÄ™. KujÄ… rzekÅ‚ pan Potocki. KujÄ… powtórzyÅ‚ maÅ‚y rycerz.Po czym zamilkli.Wielki niepokój pojawiÅ‚ siÄ™ w twarzy generaÅ‚a; podniósÅ‚ rÄ™ce i skro-nie dÅ‚oÅ„mi przycisnÄ…Å‚.Wióąc to WoÅ‚odyjowski rzekÅ‚: Zwyczajna to rzecz w każdym oblężeniu.Pod Zbarażem ryli pod nami óieÅ„ i noc.Pan jeneraÅ‚ podniósÅ‚ gÅ‚owÄ™. Co WiÅ›niowiecki na to robiÅ‚? PrzenosiliÅ›my siÄ™ z obszerniejszych wałów w coraz ciaÅ›niejsze. A nam co czynić przystoi? Nam należy óiaÅ‚a, a z nimi co można zabrać i do starego zamku siÄ™ przenieść, bostary na takich skaÅ‚ach fundowan, że i minami ich nie rozsaóą.Zawszem tak mniemaÅ‚,że nowy posÅ‚uży tylko na to, żeby dać pierwszy wstrÄ™t nieprzyjacielowi, potem trzeba namgo bęóie samym od czoÅ‚a prochami wysaóić i prawóiwa obrona pocznie siÄ™ dopierow starym.NastaÅ‚a chwila milczenia i generaÅ‚ pochyliÅ‚ znów stroskanÄ… gÅ‚owÄ™. A jeÅ›li nam i ze starego zamku przyjóie ustÄ…pić? Góie ustÄ…pimy? pytaÅ‚ zÅ‚a-manym gÅ‚osem.Na to wyprostowaÅ‚ siÄ™ maÅ‚y rycerz, ruszyÅ‚ wÄ…sikami i ukazaÅ‚ palcem na ziemiÄ™. Ja jeno tam! rzekÅ‚.W tej chwili óiaÅ‚a zaryczaÅ‚y na nowo i caÅ‚e stada granatów poczęły lecieć na zamek, ależe już mrok byÅ‚ na Å›wiecie, wiÄ™c byÅ‚o je widać doskonale.Pan WoÅ‚odyjowski, pożegnawszysiÄ™ z generaÅ‚em, poszedÅ‚ wzdÅ‚uż murów i przechoóąc od jednej baterii do drugiej, wszÄ™dyzachÄ™caÅ‚, rady dawaÅ‚, wreszcie spotkawszy siÄ™ z Ketlingiem rzekÅ‚: A co?Ów uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ sÅ‚odko. Widno od granatów jak w óieÅ„ rzekÅ‚ Å›ciskajÄ…c rÄ™kÄ™ maÅ‚ego rycerza nieżaÅ‚ujÄ… nam ognia! òiaÅ‚o im znaczne pÄ™kÅ‚o.TyÅ› wysaóiÅ‚? Ja. Spać mi siÄ™ chce okrutnie. I mnie, ale nie czas.Mąż, %7Å‚oÅ‚nierz, %7Å‚ona Ba rzekÅ‚ WoÅ‚odyjowski i żoniska muszÄ… być niespokojne; na tÄ™ myÅ›l senodbiega. ModlÄ… siÄ™ za nas rzekÅ‚ Ketling wznoszÄ…c oczy ku lecÄ…cym granatom. Dajże Bóg zdrowie mojej i twojej! Mięóy ziemiankami poczÄ…Å‚ Ketling nie ma&Lecz nie dokoÅ„czyÅ‚, bo maÅ‚y rycerz, zwróciwszy siÄ™ w tej chwili ku wnÄ™trzu zamku,krzyknÄ…Å‚ nagle wielkim gÅ‚osem: Dla Boga! Rety! Co ja wióę!I skoczyÅ‚ przed siebie.Ketling obejrzaÅ‚ siÄ™ ze zóiwieniem: o kilkanaÅ›cie kroków napodwórcu zamkowym ujrzaÅ‚ BaÅ›kÄ™ w kompanii pana ZagÅ‚oby i %7Å‚muóina PiÄ™tki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]