[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I wiele wskazywało na to, \e wszystkie działają w tym samym sektorze.Cobyło w nim takiego, \e ró\nił się od pozostałych? No có\, na pewno Komodor o wszystkim wie powiedziała.Tannis parsknął. Ciekawe, czy zdołasz go nakłonić, \eby ci o tym opowiedział zauwa\ył.Mara wzruszyła ramionami. Wkrótce się przekonamy stwierdziła.Gepparin był niewielką, zimną i mroczną planetą, krą\ącą wokół czerwonegosłońca jednej z trzech gwiazd, do których zaliczało się tak\e małe \ółte słońce iświecące jaskrawym blaskiem niebiesko-białe.Pilotujący Drogę Happera Tannisprzeleciał zręcznie między dwiema jaśniejszymi gwiazdami, ale kiedy obrał kurs naplanetę, musiał stawić czoło pierwszemu wyzwaniu.Mara się nie zdziwiła, kiedy usłyszała uprzejmy głos: Nadlatujący rendiliański frachtowiec, tu Kontrola Lądowiska Gepparina.Proszę podać dane identyfikacyjne statku i macierzystą korporację transportową. Cześć, Capper, tu Tannis odparł pirat. Jest tam gdzieś blisko Komodor?Zapadła krótka cisza. Co tam robisz, Tannis? zapytał w końcu Capper.Jego głos nie brzmiał ju\tak uprzejmie. Gdzie jest Shakko? Nadal na pokładzie Kawalkady.on i nasi chłopcy mają tam to i owo dozrobienia wyjaśnił Tannis, zerkając na Marę. Mamy na pokładzie kilkusojuszników, którzy mo\e zechcą się do nas przyłączyć. Mo\e zechcą? powtórzył złowieszczo Capper. Zciągnąłeś ich tu nie będącpewny, czy zechcą się przyłączyć, czy nie? Przesyłają energię do baterii laserowych działek zameldował cicho Brock,zajmujący miejsce przy stanowisku sensorów za plecami Mary. Gdzie to jest? zapytała cicho Mara. Gdzieś między tamtymi dzwigami odparł funkcjonariusz IBB, pokazując naekranie głównego monitora skomplikowany labirynt budynków, portowych \urawii napowietrznych kładek. Hej, uspokój się, Capper odezwał się Tannis. Zaufaj mi.oni na pewnosię przyłączą.Przedtem muszą tylko uzgodnić parę szczegółów. No dobrze.wchodzimy w to zdecydował pirat z Gepparina. Lądowiskoósme.Tylko nie opuszczajcie rampy, dopóki nie zobaczycie naszego komitetupowitalnego.Rozległ się trzask i głośnik komunikatora umilkł. Czy ze wskazań sensorów wynika, jakie tam mają statki? zainteresowała sięMara. Je\eli nie liczyć pięciu niezdolnych do międzysystemowych lotów, małychtransportowców rudy, widzę tylko dwa frachtowce odparł Brock.Prawdopodobnie oba to statki piratów. Nawet na pewno potwierdził zwięzle Tannis.Obecnie, kiedy nie musiał ju\odgrywać roli, w jego głosie dało się słyszeć napięcie. Sądząc z rozmiarów,ka\dy ma od piętnastu do dwudziestu członków załogi.To oznacza, \e w baziemo\e przebywać nawet siedemdziesięciu piratów. Bardziej mnie niepokoi ten komitet powitalny oznajmił ponuro Gilling. A co, spodziewaliście się otwartych drzwi i kluczy do kwatery Komodora? warknął Tannis. Nie mają do nas zaufania.Ja tak\e bym nie miał, gdybym to jabył tam na dole. Uspokójcie się wszyscy rozkazała Mara. Zejdziemy z pokładunieuzbrojeni i pozwolimy im się upewnić, \e nie muszą się obawiać z naszej strony\adnych sztuczek. Co to znaczy nieuzbrojeni? zapytał oburzony Gilling. Na ogół wszyscy rozumieją znaczenie tego słowa odcięła się Mara.śadnej broni ani \adnych urządzeń, które inni mogliby uznać za broń, a tak\e\adnych nieszkodliwych przedmiotów, które mogłyby słu\yć do obrony. I tak zresztą by nam je zabrali stwierdził Tannis. Właśnie przyznała Mara. A poza tym postarajcie się odprę\yć.Nieprzylecieliśmy tu, \eby wszczynać awantury.Zamierzamy tylko uprzejmieporozmawiać z mo\liwymi sojusznikami, wydobyć z nich kilka informacji iodlecieć.Spokojnie odlecieć dodała z naciskiem, patrząc na Tannisa.Lądowisko ósme było kręgiem, otoczonym z trzech stron przez przyprawiającyo klaustrofobię labirynt dzwigów, pomostów i budowli.Trudno było na nimwylądować, więc na pewno jeszcze trudniej byłoby odlecieć.Na szczęście Tannis stanął na wysokości zadania i bez trudu przeleciał międzyprzeszkodami.Kiedy posadził frachtowiec pośrodku kręgu, Mara zauwa\yła, \e odstrony budynków i usytuowanych przed nimi hangarów remontowych zmierza kunim zapowiedziany komitet powitalny.Składał się z dwudziestu kilku mę\czyzn iobcych.Połowa leciała przodem dwoma lądowymi śmigaczami, a pozostali szli zanimi w bezpiecznej odległości.Wszyscy byli uzbrojeni w broń boczną lub karabinyblasterowe, a nierzadko w jedno i w drugie. Uwaga, z dzwigów i pomostów kierują się ku nam lufy cię\szej artylerii uprzedził Tannis, wyłączając pokładowe urządzenia i systemy. Je\eli spróbujemyzrobić coś, co się im nie spodoba, zamienią nas w \u\el. Nikt niczego nie będzie próbował ostrzegła Mara, spoglądając przeziluminator.Lądowisko otaczał istny labirynt konstrukcji, a czerwone słońceGepparina rzucało plątaninę mrocznych cieni.Mara zauwa\yła, \e ciągną się przezcały teren placówki górniczej a\ do skraju usytuowanej w drugiej części kompleksupirackiej bazy.W końcu przeniosła spojrzenie na Tannisa. Kiedy skończyszwyłączać systemy, kieruj się do rampy rozkazała, kierując się do wyjścia zesterowni. Brock, Gilling, dotrzymajcie mu towarzystwa. A pani gdzie będzie? zapytał podejrzliwie pirat. Dołączę do ciebie, zanim będziesz musiał opuścić rampę obiecała Mara iwyszła.Wiedziała, \e piraci z bazy będą obserwowali włazy i panele umo\liwiającedostęp do urządzeń statku, w obawie, \e przybysze mogą próbować jakichśsztuczek.Na szczęście wymyśliła coś innego.Dotarła do przedziału silnikowego i otworzyła klapę włazu wiodącego doumieszczonego pod silnikami wylotu gorącego powietrza.Wyjęła z kieszeniciemnozielonego kombinezonu parę czarnych bojowych rękawic i nasunęła je naoba końce rękojeści świetlnego miecza w taki sposób, \e odsłonięty pozostał tylkokilkucentymetrowy fragment pośrodku połyskującego cylindra.Wiedziała, \e wmrocznym wnętrzu rękawice powinny wystarczająco osłonić broń przedspojrzeniami oczu nieprzyjaznych osób.Wsunęła miecz do otworu wentylacyjnegoi posługując się Mocą, popchnęła za zakręt w kierunku wylotu.Pozostali członkowie jej załogi czekali na nią przy włazie. Coś nowego? zapytała.Pospiesznie ściągnęła włosy do tyłu, \eby jej nieprzeszkadzały, i zabezpieczyła ozdobnym grzebykiem w kształcie wachlarza. Na razie nie zapukali, je\eli to chciała pani wiedzieć mruknął Tannis.Prawdopodobnie oglądają kadłub z zewnątrz, czy nie zastawiliśmy na nich jakiejśpułapki. Mogą go oglądać do woli powiedziała spokojnie Mara.Tylko bardzoszczegółowe oględziny otworu wylotowego pozwoliłyby zauwa\yć osłoniętąrękawicami rękojeść świetlnego miecza, a ona się nie spodziewała, \ebygospodarze byli a\ tak dokładni.Przynajmniej dopóki nie zobaczą członkówzałogi.W końcu usłyszeli napływający z zewnątrz stłumiony łomot kolbą blastera ometal
[ Pobierz całość w formacie PDF ]