[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Cały? - spytałam z niedowierzaniem.- Myślałam, że miał zamiar przekazać ci jedynie połowę.- Zmienił zdanie.Powiedział, że przez ostatnie miesiące bardzo wydoroślałem i że sądzi, że naszemałżeństwo ostatecznie wyprowadzi mnie na prostą.Reeve wpatrywał się w fontannę, unikając mojego wzroku.- Nie wiem, czemu lord Bradford tak mnie ceni - powiedziałam słabo.- Uważa, że uczynisz mnie szczęśliwym.Mówiąc to, nie wyglądał na szczęśliwego.Nie wiedziałam, co odpowiedzieć.Nie wykonał żadnego ruchu,ale poczułam się, jakby się ode mnie odsunął.- Kiedy był tu notariusz, sporządziłem nowy testament - powiedział.Spojrzałam na niego pytająco, ale w świetle księżyca mogłam jedynie dostrzec jego nieruchomy profil.Skowronek zamilkł.- Nowy testament? - powtórzyłam.- Posiadłość jest oczywiście ordynacją, ale chcę, żebyś wiedziała, że w razie gdyby przytrafiło mi się cośzłego, twoja przyszłość jest zabezpieczona.Przeznaczyłem dla ciebie na dożywocie wdowy sto tysięcyfuntów.Przeszedł mnie dreszcz.- Jesteś niezwykle hojny, Reeve, ale nie spodziewam się skorzystać z twojej szczodrości przez co najmniejnastępne pięćdziesiąt lat.Reeve lekko się uśmiechnął, ale nić nie odpowiedział.Założyłam ręce na piersi i starałam się powstrzymać drżenie.Nie bądz głupia, upomniałam się.Tooczywiste, że przed ślubem sporządza się nowy testament.Nie powinnam się czuć tak nieswojo.Zamknęłam tę niewidzialną przerwę między nami oplatając ramiona wokół jego pasa.Chciałam poczuć gocałym ciałem.W tym momencie on również mnie przytulił.- Jutro wieczorem o tej porze.- szepnął, trzymając usta przy mojej skroni.Zadrżałam ponownie, ale tym razem nie ze strachu, lecz w słodkim oczekiwaniu.Rozdział szesnasty.Po północy niebo zasnuły chmury i zaczął padać deszcz, ale wczesnym świtem pogoda była już bez za-rzutu.Mama, Mary Ann i Sally pojawiły się wkrótce w moim pokoju, by pomóc mi w przygotowaniach dowspaniałej ceremonii ślubnej.Obie młode damy, moje druhny, były niezwykle podekscytowane.Mama starała się ukryć oznakizdenerwowania.- Och, Deborah, twoja suknia jest przepiękna! - wykrzyknęła Sally, oglądając mnie ze wszystkich stron.- Nie mogę uwierzyć, że znalazłyście coś tak ślicznego w Brighton - zgodziła się Mary Ann, idąc w ślad zaSally.- Wygląda, jakby została zaprojektowana przez jednego z najlepszych krawców z Bond Street.Rzeczywiście, wybrana przez nas suknia z białej krepy i z prostokątnym dekoltem była bardzo ładna.Za-łożyłam do niej naszyjnik i kolczyki z pereł, które dostałam od Reeve a.Mama sama ułożyła mi włosy, roz-dzielając je pośrodku i zaczesując gładko do tyłu, a luzne pukle poskręcała żelazkiem do karbowania.Wokółczubka głowy miałam powtykane białe różyczki.- Nie zapomnij o rękawiczkach - powiedziała Sally, wręczając mi białe, sięgające za łokieć rękawiczki.Kiedy zaczęłam je naciągać, obie dziewczyny pobiegły wyjrzeć przez okno od strony głównego wejścia.- Właśnie wyjeżdżają panowie - zrelacjonowała Sally.- Faeton i karykiel stoją już przed drzwiami.- Wychodzą! - zawołała Mary Ann przez długość korytarza.- Reeve wygląda wspaniale, Deborah.Ale zciebie szczęściara!- A jak wygląda Harry? - odkrzyknęłam.Mary Ann weszła do pokoju zaróżowiona.- Harry też dobrze wygląda.Uśmiechnęłam się do niej.- Harry nie jest nawet w połowie tak przystojny, jak Reeve - powiedziała beztrosko Sally.Mary Ann zrobiła się czerwona.Mrugnęłam do niej.Przygryzła wargę.- Jesteś gotowa, Deborah? - spytała mama.- O niczym nie zapomniałyśmy?Spojrzałam na wysokie tremo i uśmiechnęłam się do odbijającej się w nim panny młodej.- Chyba nie - odparłam.- Sprawdzcie, dziewczynki - poprosiła mama - czy mężczyzni już odjechali.Reeve nie powinien zobaczyćDeborah przed ceremonią.Sally i Mary Ann znowu pobiegły do okna i chwilę pózniej wróciły z informacją, że powozy już zniknęły
[ Pobierz całość w formacie PDF ]