[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widać byÅ‚o, że obojerozkoszujÄ… siÄ™ muzykÄ….Od czasu do czasu spoglÄ…dali na StaruszkÄ™, którejzgotowali tak cudowny wieczór i nie zostawili samej w domu.Wynagrodzili jÄ…jak grzeczne dziecko, które siÄ™ dobrze sprawowaÅ‚o.Staruszka wróciÅ‚a myÅ›lÄ… do swoich ciastek, likieru i nowego szklanegoserwisu, który nabyÅ‚a specjalnie na tÄ™ okazjÄ™.Stary serwis Iza zostawiÅ‚aAntalowi.A ten Staruszka kupiÅ‚a, żeby nie używać kieliszków Izy, poza tymchciaÅ‚a swoich goÅ›ci czÄ™stować na wÅ‚asnej zastawie.Teraz jednak wszystkoto zostaÅ‚o w domu, nakryte obrusem.W tej chwili nie ma już żadnegoznaczenia.Domokos zauważyÅ‚, iż zmarzÅ‚a.ZdjÄ…Å‚ z siebie marynarkÄ™ i okryÅ‚ jejramiona.Ci, którzy spostrzegli ten gest, uÅ›miechnÄ™li siÄ™ życzliwie, a w oczachIzy pojawiÅ‚ siÄ™ bÅ‚ysk, który dotychczas byÅ‚ przeznaczony jedynie dla Antala. Widać, że mimo wszystko jesteÅ› dobrym czÅ‚owiekiem mówiÅ‚y jej oczy.Domokos wyprostowaÅ‚ siÄ™, jego masywne ciaÅ‚o prężyÅ‚o siÄ™ podniepokalanÄ… bielÄ… koszuli.Widzowie myÅ›leli: MiÅ‚y oryginaÅ‚ z tego literata, onnaturalnie może sobie pozwolić, aby siedzieć na koncercie w samej koszuli,ponieważ okryÅ‚ swojÄ… marynarkÄ… trzÄ™sÄ…cÄ… siÄ™ z zimna StaruszkÄ™. Wszyscybyli zadowoleni i rodzina, i publiczność.Tony muzyki wznosiÅ‚y siÄ™ hen, ponad drzewa, i drżaÅ‚y jak skrzydÅ‚aptaków.ByÅ‚ to koncert Beethovena, ale Staruszka zrozumiaÅ‚a zeÅ„ tylko tyle,że ta muzyka jest zbyt haÅ‚aÅ›liwa.PodniosÅ‚a przerażonÄ…, niemal zbolaÅ‚Ä…twarz.Nie byÅ‚o tu Wincentego, żeby jej powiedzieć: Uważaj teraz, Etelko, toprzemawia do ciebie ziemia, niebo i sam Pan Bóg!Po zakoÅ„czeniu koncertu Domokos pobiegÅ‚ naprzód.Jego biaÅ‚a koszulalÅ›niÅ‚a z daleka.NapiÄ™ta twarz Izy zÅ‚agodniaÅ‚a pod wpÅ‚ywem muzyki.PrzysÅ‚uchiwaÅ‚a siÄ™ jej z takim samym zachwytem jak ojciec.Po chwiliDomokos wróciÅ‚ z tryumfem oÅ›wiadczajÄ…c, że zdobyÅ‚ taksówkÄ™.StaruszkÄ™posadziÅ‚ obok Izy, a sam usiadÅ‚ koÅ‚o kierowcy.Pani Szöcs zastanawiaÅ‚a siÄ™, co by też siÄ™ staÅ‚o, gdyby jÄ… raptem wysadziliw Å›rodku miasta z taksówki.Czy trafiÅ‚aby do domu? Jeszcze nigdy nie byÅ‚aautem na Wyspie i nie mogÅ‚a siÄ™ zorientować wÅ›ród migotliwych Å›wiateÅ‚ ineonów, w jakim miejscu siÄ™ znajdujÄ… i dokÄ…d jadÄ….Chyba nie wiedziaÅ‚aby,którÄ™dy pójść. Trzeba by siÄ™ jeszcze napić kawy powiedziaÅ‚a w zamyÅ›leniu Iza.Nagle Staruszka poczuÅ‚a, jak pierzcha jej zmÄ™czenie: może jeszczewszystko da siÄ™ naprawić! Po powrocie do domu ona sama może im podaćkawÄ™, najwyżej odpadnie gra fantowa, bo jest już pózno! Ale mogÄ… zjeśćciastka i napić siÄ™ kawy, za którÄ… Iza zatÄ™skniÅ‚a. Dobrze powiedziaÅ‚ Domokos. Pójdziemy pózniej do Palmy.Nagle czar prysnÄ…Å‚.NapiÄ™cie minęło.Zawiezli matkÄ™ do domu i ucaÅ‚owalijÄ….Domokos wjechaÅ‚ z niÄ… na górÄ™ windÄ… i pomógÅ‚ jej otworzyć drzwimieszkania.RÄ™ce Staruszki sÄ… już sztywne, niezdarne, może nie dać sobierady sama.Nawet Å›wiatÅ‚o zaÅ›wieciÅ‚ w korytarzu, pocaÅ‚owaÅ‚ jÄ…, powiedziaÅ‚, żeptak nazywa siÄ™ Elemér, i szybko znikÅ‚ za drzwiami.W pokoju byÅ‚o gorÄ…co, duszno.Zgarnęła ciastka z tacy i wrzuciÅ‚a je dowyÅ‚ożonego serwetkÄ… pudeÅ‚ka od bucików.GrÄ™ fantowÄ… schowaÅ‚a do szafy.KlatkÄ™ z ptakiem nakryÅ‚a chustkÄ…, tak jak niegdyÅ› nauczyÅ‚a jÄ… ciocia Emma.Zdjęła odÅ›wiÄ™tnÄ… sukniÄ™ i poÅ‚ożyÅ‚a siÄ™ do łóżka.SkoÅ„czyÅ‚a siedemdziesiÄ…tsześć lat.Nagle wydaÅ‚o siÄ™ jej to tak dużo, że ogarnÄ…Å‚ jÄ… strach.PomyÅ›laÅ‚a oWincentym, o ich wspólnym nagrobku, na którym kazaÅ‚a wyryć także i swojeimiÄ™.Ptak byÅ‚ trochÄ™ niespokojny w nowym otoczeniu.PoruszaÅ‚ siÄ™ nerwowo w swojej klatce.Staruszka zapaÅ‚aÅ‚a do niegonienawiÅ›ciÄ….Nie mogÅ‚a znieść jego obecnoÅ›ci.Ilekroć siÄ™ odezwaÅ‚, zawszeprzypominaÅ‚a sobie dzieÅ„ gorzkiego zawstydzenia, kiedy musiaÅ‚a wrzucićciastka do pudeÅ‚ka od bucików, przysÅ‚uchiwać siÄ™ niezrozumiaÅ‚ej muzyceBeethovena i schować do szafy nikomu niepotrzebnÄ… grÄ™ fantowÄ….WypuÅ›ciÅ‚a ptaka z klatki w piÄ™kny letni dzieÅ„.OtworzyÅ‚a okno, ale niechciaÅ‚ odlecieć.Staruszka przepÄ™dzaÅ‚a go rÄ™cznikiem i kiedy nareszcie udaÅ‚osiÄ™ jej go wygonić, poczuÅ‚a ukÅ‚ucie wyrzutów sumienia i litoÅ›ci.Ptak usiadÅ‚na smutnej, obwisÅ‚ej gaÅ‚Ä™zi, zrezygnowany, bezdomny, poddajÄ…c siÄ™ swemulosowi.WychyliÅ‚a siÄ™ przez okno i nagle pojęła caÅ‚Ä… ohydÄ™ swego czynu.OdezwaÅ‚osiÄ™ sumienie i ogarnęła jÄ… zgroza, że skazaÅ‚a na bezdomność żywÄ… istotÄ™,nawet jeÅ›li to jest jedynie bezduszny ptak.Zaczęła go przywoÅ‚ywać, lecz ptaknie reagowaÅ‚.W dole haÅ‚asowaÅ‚y tramwaje, szumiaÅ‚ uliczny ruch.Jeszcze przez pewienczas obserwowaÅ‚a, jak ptak bezmyÅ›lnie koÅ‚ysaÅ‚ siÄ™ na gaÅ‚Ä™zi, a wÅ›ród listowiaprzeÅ›wiecaÅ‚o jego barwne upierzenie.Po chwili weszÅ‚a Teresa i spojrzaÅ‚a napustÄ… klatkÄ™.Machnęła rÄ™kÄ… i mruknęła pod nosem: I to niedÅ‚ugo trwaÅ‚o po czym zamknęła okno dodajÄ…c: Teraz jużwszystko jedno.ProszÄ™ siÄ™ nie wychylać tak bardzo, jeszcze krew uderzy panido gÅ‚owy i wyleci pani przez okno.Córka wystara siÄ™ o innego ptaka.Ale Iza nie postaraÅ‚a siÄ™ o innego ptaka.Domokos czuÅ‚ siÄ™ trochÄ™ urażony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]