[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie­któ­re kost­ki były jak drew­nia­ne wió­ry, tak do­brze zo­sta­ły po­gru­cho­ta­ne.Ta­lerz Olan­ny wy­glą­dał ina­czej, ona tyl­ko de­li­kat­nie żuła same koń­ców­ki, tak że wszyst­kie trzy ko­stecz­ki za­cho­wa­ły swój kształt.Ugwu usiadł, wy­brał jed­ną i za­mknąw­szy oczy, za­czął ją ssać, wy­obra­ża­jąc so­bie usta Olan­ny za­ci­ska­ją­ce się na tej sa­mej ko­ści.Ssał z wol­na, jed­ną kość po dru­giej, na­wet nie sta­ra­jąc się tłu­mić do­by­wa­ją­cych się z jego ust od­gło­sów sior­ba­nia.Był zu­peł­nie sam.Pan wła­śnie wy­szedł do klu­bu uczel­nia­ne­go, a wraz z nim Olan­na i ich zna­jo­mi.To były za­wsze naj­spo­koj­niej­sze chwi­le w domu, kie­dy Ugwu z ni­czym nie mu­siał się spie­szyć, kie­dy na­czy­nia po lun­chu le­ża­ły w zle­wie, do ko­la­cji po­zo­sta­wa­ło jesz­cze dużo cza­su, a kuch­nia ską­pa­na była w ja­rzą­cym się świe­tle sło­necz­nym.Olan­na na­zy­wa­ła tę porę jego „Cza­sem Na­uki” i kie­dy była w domu, pro­si­ła, żeby szedł do sy­pial­ni od­ra­biać lek­cje.Nie mia­ła po­ję­cia, że za­wsze szyb­ko ra­dził so­bie z od­ro­bie­niem za­da­nia, a po­tem sia­dał przy oknie i mo­zol­nie prze­dzie­rał się przez trud­ne zda­nia w jed­nej z na­le­żą­cych do pana ksią­żek, czę­sto pod­no­sząc wzrok, żeby po­pa­trzeć na mo­ty­le, któ­re nur­ko­wa­ły i wzbi­ja­ły się nad bia­ły­mi kwia­ta­mi przed do­mem.Ssąc dru­gą kost­kę, się­gnął po ze­szyt.Chłod­ny szpik kost­ny w ustach miał cierp­ki smak.Prze­czy­tał wiersz prze­pi­sa­ny wcze­śniej z ta­bli­cy tak sta­ran­nie, że li­te­ry wy­glą­da­ły jak pi­smo pani Ogu­ike, po czym za­mknął oczy i wy­re­cy­to­wał:Nie mogę za­po­mnieć, że zo­ba­czyć nie jest mi daneTych pięk­nych wi­do­ków prze z nie oglą­da­nych,A rów­nież mnie przez szczu­ro­ła­pa obie­ca­nych.Pro­wa­dził nas, jak sam rzekł, do kra­ju ra­do­ści,W po­bli­żu mia­sta le­żą­ce­go w wiel­kiej bli­sko­ści,Gdzie woda try­ska i ro­sną drze­wa owo­co­we,Kwia­ty pre­zen­tu­ją pięk­niej­sze sza­ty ko­lo­ro­we,A wszyst­ko jest tak dziw­ne i zu­peł­nie nowe.Otwo­rzył oczy i uważ­nie prze­czy­tał wiersz, chcąc się upew­nić, że ni­cze­go nie po­mi­nął.Miał na­dzie­ję, że pan za­po­mni prze­py­tać go z tego wier­sza, bo cho­ciaż do­brze go za­pa­mię­tał, z pew­no­ścią nie bę­dzie po­tra­fił od­po­wie­dzieć na sta­wia­ne przez pana py­ta­nia: „Co to zna­czy” albo „Jak są­dzisz, co au­tor chciał tu po­wie­dzieć?”.W książ­ce od pani Ogu­ike ob­raz­ki przed­sta­wia­ją­ce dłu­go­wło­se­go męż­czy­znę, za któ­rym po­dą­ża­ją uszczę­śli­wio­ne szczu­ry, były zu­peł­nie nie­zro­zu­mia­łe i im dłu­żej Ugwu im się przy­glą­dał, tym więk­sze­go na­bie­rał prze­ko­na­nia, że to musi być ja­kiś ab­sur­dal­ny żart.Chy­ba na­wet pani Ogu­ike nie wie­dzia­ła, co one mają ozna­czać.Ugwu po­lu­bił tę na­uczy­ciel­kę – pa­nią Ogu­ike – po­nie­waż nie po­świę­ca­ła mu ja­kiejś szcze­gól­nej uwa­gi, jak­by nie za­uwa­ża­ła, że pod­czas przerw sie­dzi sa­mot­nie w kla­sie.Za­uwa­ży­ła na­to­miast, jak szyb­ko się uczy, i to już tego pierw­sze­go dnia, kie­dy zda­wał te­sty ust­ne i pi­sem­ne, a pan cze­kał na nie­go za drzwia­mi dusz­ne­go po­miesz­cze­nia.„Ten chło­piec z pew­no­ścią w pew­nym mo­men­cie prze­sko­czy kla­sę, ma ogrom­ną wro­dzo­ną in­te­li­gen­cję”, po­wie­dzia­ła póź­niej panu, jak­by nie za­uwa­ża­jąc sto­ją­ce­go obok Ugwu, a okre­śle­nie „wro­dzo­na in­te­li­gen­cja” na­tych­miast sta­ło się ulu­bio­nym zwro­tem Ugwu.Za­mknął ze­szyt.Wy­ssał już wszyst­kie kost­ki i za­brał się za my­cie na­czyń, wy­obra­ża­jąc so­bie, że czu­je na pod­nie­bie­niu smak ust Olan­ny.Po­zo­sta­wia­ne przez nią kost­ki za­czął ssać kil­ka ty­go­dni temu, kie­dy w so­bot­ni po­ra­nek zo­ba­czył, jak Olan­na i pan ca­łu­ją się w sa­lo­nie, jak przy­wie­ra­ją do sie­bie ich otwar­te usta.Myśl o jej śli­nie w ustach pana wzbu­dza­ła w nim od­ra­zę, ale jed­no­cze­śnie pod­nie­ca­ła go.I pod tym wzglę­dem nic się nie zmie­ni­ło.Po­dob­nie się czuł, sły­sząc jej jęki w nocy; choć nie chciał jej słu­chać, czę­sto pod­cho­dził do drzwi ich sy­pial­ni, przy­ci­skał ucho do zim­ne­go drew­na i na­słu­chi­wał.A tak­że kie­dy ba­dał jej bie­li­znę wy­wie­sza­ną w ła­zien­ce – czar­ne hal­ki, śli­skie sta­ni­ki, bia­łe majt­ki.Bez tru­du za­do­mo­wi­ła się w miesz­ka­niu.Kie­dy wie­czo­ra­mi go­ście wy­peł­nia­li sa­lon, jej głos wy­róż­niał się nie­na­gan­ną per­fek­cją, a Ugwu ma­rzył o tym, żeby po­ka­zać ję­zyk pan­nie Ade­bayo i po­wie­dzieć: „Nie po­tra­fisz mó­wić po an­giel­sku jak moja pani, więc za­mknij tę swo­ją brud­ną ja­dacz­kę”.Moż­na było od­nieść wra­że­nie, że jej ubra­nia od za­wsze wi­szą w sza­fie, z ra­dio­li za­wsze pły­nę­ła jej mu­zy­ka high life, jej ko­ko­so­wy za­pach wy­peł­niał wszyst­kie po­ko­je, a przed do­mem par­ko­wał jej che­vro­let im­pa­la.Mimo to tę­sk­nił za daw­ny­mi cza­sa­mi, kie­dy miesz­ka­li we dwóch z pa­nem.Bra­ko­wa­ło mu tych wie­czo­rów, kie­dy sia­dał na pod­ło­dze sa­lo­nu, a pan mó­wił do nie­go ni­skim gło­sem, i po­ran­ków, kie­dy po­da­wał panu śnia­da­nie, wie­dząc, że je­dy­ne gło­sy, ja­kie moż­na w domu usły­szeć, na­le­żą do nich.Pan się zmie­nił – zbyt czę­sto pa­trzył na Olan­nę, za czę­sto ją do­ty­kał, a kie­dy Ugwu otwie­rał przed nim fron­to­we drzwi, nie­cier­pli­wie zer­kał nad jego ra­mie­niem w kie­run­ku sa­lo­nu, żeby spraw­dzić, czy jest tam Olan­na.Wła­śnie wczo­raj pan po­wie­dział do Ugwu:– W ten week­end od­wie­dzi nas moja mat­ka, po­sprzą­taj więc po­kój go­ścin­ny.Za­nim jesz­cze Ugwu zdą­żył od­po­wie­dzieć: „Tak, sah”, ode­zwa­ła się Olan­na:– Są­dzę, że Ugwu po­wi­nien prze­nieść się do służ­bów­ki.Dzię­ki temu po­kój go­ścin­ny bę­dzie wol­ny.Mama może za­trzy­mać się u nas na ja­kiś czas.– Tak, oczy­wi­ście – od­parł pan bar­dzo szyb­ko, czym zi­ry­to­wał Ugwu: pan go­tów by wsa­dzić gło­wę w sza­le­ją­ce pło­mie­nie, gdy­by tyl­ko Olan­na o to po­pro­si­ła.Jak­by to ona prze­ję­ła rolę pana [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Lerum May Grethe Puchar Boga Słońca 03 Cena łaski
    Heather Graham Pozzessere (Za wszelkš cenę 02) O zachodzie słońca
    Janusz Aleksandra Miasto magów 01 Dom Wschodzacego Słonca
    Ciemna strona Dlugiego Slonca Wolfe Gene
    Roberts Nora 01 Klejnoty słońca
    Barbara Wood Córka słońca
    Rozmowy Żółtego Cesarza o medycynie
    gene+wolfe+ +ksi%C4%99ga+d%C5%82ugiego+s%C5%82o%C5%84ca+1+ +ciemna+strona+d%C5%82ugiego+s%C5%82o%C5%84ca
    Joel Rosenberg Paladins II Knight Moves
    A Practical Guide To Managing Information Security Steve Purser
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tabl.keep.pl