[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wariat. Tylko zakochany. Ja nie miałam czasu, żeby coś ci kupić. Nie szkodzi.już mam to, czego chcę. Przyciągnął ją do siebie i długo trzymał w objęciach. Boże, jak tęskniłem.Ella zatelefonowała do rodziców z pytaniem, czy może skorzystać z ich ulubionego ustronia wpółnocnym lesie, maleńkiego domku myśliwskiego, który William urządził dla żony w prezencieślubnym dwadzieścia sześć lat temu. Nie wyobrażam sobie lepszego pomysłu  powiedziała matka po krótkiej rozmowie z ojcem. Nieraz mi żal, że tam bywamy tak rzadko. Czy na pewno oboje nie macie nic przeciwko temu? Oboje jesteśmy zachwyceni.Ella się rozpromieniła. Ręczę, że mało którzy rodzice wypożyczają córce garsonierę. Ale też niewiele rodziców ma taką córkę  powiedziała Krisztina. Pozdrów od nasHarry ego i bawcie się dobrze. Dziękuję.Utrzymywany pieczołowicie domek od dawna nie był używany, a jednak romantyczny nastrój,którym powitał Krisztinę w noc poślubną, jeszcze wibrował w powietrzu, jak gdyby zamknęły go tezłociste sosnowe ściany i przez tyle lat miały w powiernictwie.Ella spędziła z Harrym dwiewspaniałe godziny popołudnia w błogim odosobnieniu, po czym musiała wrócić do swoichobowiązków.Ale kolację zjedli a deux przy tym stole Hepplewhite, chociaż dopiero o północy, bowcześniej nie mogła się zwolnić.Gdy w końcu już po trzeciej nad ranem zasnęli w oświetlonej łuną ognia z kominka przytulnejsypialni, jeszcze nie powiedziała o dziecku.Postanowiła zaczekać z tą wiadomością co najmniejdwadzieścia cztery godziny, dopóki nie będzie zupełnie pewna, że nic między nimi dwojgiem sięnie zmieniło, a poza tym czyż Reveillon nie jest odpowiednią okazją dobro  wróżbną?Telefon wyrwał ją z radosnego snu.Szybko sięgnęła po słuchawkę, mając nadzieję, że nieobudzi Harry ego.  Pardon, mademoiselle. Louis? Co się stało? Kłopot, mały pożar. Pożar! Niech się pani nie denerwuje, już ugaszony. Gdzie? W kuchni.w vestiaire.Jak mówię, myśmy ugasili. Myśmy, czyli kto? Ja i Christine Vernier, jedna z femme de chambre.To ona poczuła dym, zanim włączył sięczujnik. Zaraz tam będę. Wiedziałem, że pani zechce sprawdzić, mademoiselle, chociaż szkód prawie nie ma. Słusznie, Louis.Położyła słuchawkę.Obok niej Harry jednak się obudził. Co się stało? Nic specjalnego. Pocałowała go we włosy. Mały kłopot w hotelu.Muszę tam pojechać. Dobrze słyszałem, że pożar? Maleńki i już ugaszony.Zpij dalej.Niedługo wrócę. Pojadę z tobą  wymamrotał sennie. Nie pojedziesz.Jesteś wyczerpany.Powinieneś być w pełni sił na Boże Narodzenie.Harry zmusił się, żeby usiąść. Zrodek nocy, środek puszczy.Nie możesz sama jechać.Uśmiechnęła się. To jest Alzacja, nie Manhattan.Dojadę bez przygód.Zpij dalej.Dziesięć minut po jej odjezdzie Harry, leżąc na wznak, irytująco rozbudzony, usłyszał jakiśodgłos przy drzwiach wejściowych.Ucieszył się. Już wróciłaś?  zawołał.Nie było odpowiedzi. Ella?Coś zaskrzypiało, a potem bardzo wolno klamka, lśniąca w blasku ognia z kominka, sięporuszyła.Zdrętwiał. Ella? To ty?Drzwi się otworzyły też niesamowicie powoli.Na progu stał nieruchomo jakiś mężczyzna.Harry zapalił światło.Ten mężczyzna był chyba w mundurze: aksamitnej, koloru burgunda kurtce ze złotym galonemi czarnych, nieposzlakowanych spodniach.Harry odetchnął z ulgą. Kim pan jest, do diabła?  warknął.I właśnie wtedy zobaczył rapier.  Nie wiedziałem, kto to, dopóki nie zaczął bredzić o swojej siostrze  popijając koniak, Harryopowiadał Elli. Mówiłaś, że on wróci dopiero jutro pod wieczór. Tak mi powiedział. Myślałem przez chwilę, że śnię.Wyglądał.wyglądał absurdalnie.jak ktoś z innegostulecia.Chciało mi się śmiać, chociaż piekielnie się przestraszyłem.Zobaczyłem ten miecz. Rapier. Ella, kochanie, wydawało mi się, że to jakiś cholerny miecz, a ponieważ nie byłem bodaj wspodniach, już nie mówiąc o tym, że nie miałem broni, powiedzmy sobie, że poczułem się bezszans.Wbrew woli się uśmiechnęła. To wcale nie zabawne. Wiem. Wstała i zaczęła spacerować po pokoju, usiłując zebrać myśli. Ale mówisz, że nieatakował? Nie, kochanie, powiedziałem ci.Wyzwał mnie na pojedynek.Pojedynek! Musiał być pijany. Był pijany na umór [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    John Norman Gor 25 Magicians of Gor
    John Norman Gor 23 Renegades of Gor
    John Norman Gor 12 Beasts of Gor
    John Norman Gor 22 Dancer of Gor
    John Norman Gor 21 Mercenaries of Gor
    John Norman Gor 24 Vagabonds of Gor
    John Norman Gor 18 Blood Brothers of Gor
    John Norman Gor 14 Fighting Slave of Gor
    Barbara Szacka Wstęp do Socjologii
    Katarzyna Bonda Tylko martwi nie kłamią
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • conclusum.xlx.pl
  • nclude("s/6.php") ?>