[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ten szantaż, mimo że był natury finansowej, miał na celu poruszyćmatkę.Babcia wierzyła, że w ten sposób będzie regularnieprzypominać matce o istnieniu kalekiego, porzuconego przez niądziecka.Po śmierci Babci Julia mogłaby żyć w luksusie, gdyby chciała.Babcia o to zadbała.Ale jak miała sobie poradzić z uczuciemogromnej pustki i straty?To Galen spostrzegła, że Winnie, że one wszystkie potrzebująnastępnych świąt Bożego Narodzenia, mimo że od ostatnich minęłyzaledwie dwa tygodnie.To Galen wytłumaczyła Winnie, że Ba jestteraz aniołem - jej ulubionym aniołem z Canterfields, trzymającym walabastrowych rękach bladoróżową świecę ze złotym płomieniem.118RS- Widzisz? - mówiła Galen, podnosząc Winnie, by mogładotknąć anioła z Canterfields.- To jest Ba, kochanie.Twoja Ba.Damy sobie radę, powtarzała Julia.Dzięki Galen.Jednak dwa miesiące po śmierci Babci z ich życia znikłarównież Galen.Musiała wyjechać dla dobra Julii i Winnie.%7łebychronić je przed Markiem - policjantem, przyjacielem matki Galen.Od czasu do czasu Mark z sadystyczną przyjemnością w tajemnicyprzed wszystkimi zawstydzał i poniżał Galen.Galen powiedziała otym tylko Julii.Krótko po śmierci Babci Mark odkrył, że Galen przyjazni się zJulią i Winnie.Kiedy przyjaciółka znikła bez śladu, Julia wiedziała, żema to jakiś związek z Markiem.Może Galen zagroziła mu, że ujawnicoś, co zaszło między nimi, a on na to także zareagował grozbą.JeśliGalen by go zdemaskowała, on zdemaskowałby je - Julię, która niechodziła do szkoły, i której domowa edukacja skończyła się z chwiląnarodzin Winnie, i Winnie, która zdaniem policjanta-sadysty powinnaznalezć się w zakładzie opieki - w miejscu, gdzie mimo troskliwejopieki na pewno by długo nie pożyła.Julia nie miała odwagi przekonać się, czyjej podejrzenia byłysłuszne.Bała się sprowokować Marka.Miała jedynie nadzieję -modliła się o to -że Galen nic się nie stało.%7łe jest bezpieczna.%7łe niezginęła, nie została zamordowana i nikt jej nie szuka, bo Julia bała sięcokolwiek powiedzieć.Ale Babcia nie żyła, a Galen, miejmy nadzieję, wyjechała.Juliiudało się jakoś, opanowując drżenie rąk, zrobić na drutach nowego119RSaniołka na choinkę Winnie.Tym aniołkiem z płomiennymi włosami iturkusowymi skrzydłami była Gayla.Damy sobie radę, przysięgła sobie Julia.Winnie i ja damy sobieradę.W grudniu, kiedy cały świat obchodził Boże Narodzenie i dlaWinnie także nadszedł czas świąt, Julia zawiozła siostrzyczkę naCentral Avenue, żeby pokazać jej migoczące światełka i lśniącąchoinkę.Winnie tak bardzo podobała się ta świąteczna wycieczka, żepewnego dnia Julia zabrała ją dalej, do Topeki, a potem do KansasCity.Siostry Hayley wysiadły z samochodu w Topece, a potem wKansas City i dołączyły do tłumu ludzi spacerujących poprzystrojonych ulicach i robiących zakupy w udekorowanychodświętnie sklepach.- Nie było w tym nic złego, prawda?Dopiero po chwili Jace zorientował się, że pytanie jestskierowane do niego.Julia mówiła w stronę srebrzystego świerka iśnieżynek, jakby dzieliła się z nimi swymi niezwykłymiwspomnieniami, nietrwałymi i delikatnymi jak śnieg.Jace słuchał jej w milczeniu.Ale teraz Julia odwróciła się w jegostronę i zadała mu pytanie.Znał odpowiedz na jej pytanie.Wszystko, co robiła, było dobre.Wszystko.Nie rozumiał jej pytania.- W czym miałoby być coś złego?120RS- W tym, że zabrałam Winnie do miasta przed świętami.Miałado tego prawo, prawda? Jej też należało się trochę radości, mimo żewyglądała inaczej niż wszyscy?- Oczywiście, że tak.- Obie miałyście do tego prawo, pomyślał.Spojrzał na oddaloną od niego baletnicę.Była taka delikatna.Ajednocześnie bardzo silna.- Nosiłaś ją na rękach po ulicach isklepach?- Na początku tak, ale wygodniej jej było na wózku.Wszystkowtedy lepiej widziała i mogła patrzeć tam, gdzie chciała.- No i?- Nigdy nie powtórzyła się taka sytuacja jak w sklepie wTierney.Matka Cody'ego była wyjątkiem.Może to wydarzyło się poto, żebym mogła poznać Galen, żeby ona mogła pokazać Winniechoinkę na Central Avenue i żeby Winnie zaczęła widzieć.- Juliawzruszyła ramionami, żeby pokazać, że poddaje się w obliczuniedających się wyjaśnić tajemnic, jakie niesie ze sobą życie, izwiązanych z nim okrucieństw i cudów.- Ludzie najwyżej czuli sięniepewnie w obecności Winnie, ale nie byli do niej zle nastawieni.Zakłopotani i zażenowani omijali nas z daleka.Kiedy się zbliżałyśmy,schodzili z chodnika nawet na ruchliwą ulicę.Jakby wózek Winnieotaczała jakaś niewidzialna aura, której powinni unikać.Nikt niepomyślał, że Winnie tak jak inne dzieci cieszy się z BożegoNarodzenia.Gdyby mogła, biegałaby po ulicach.Ale nie mogła.Cieszyła się jedynie W sercu.Gdyby mogła, ludzie uśmiechaliby siędo niej tak jak do innych wesołych, podskakujących dziewczynek iWinnie odwzajemniałaby ich uśmiechy.Miała taki piękny promienny121RSuśmiech.Gdyby ktoś powiedział do niej: Wesołych Zwiąt",odpowiedziałaby mu: Siołych Siąt".Ale nikt tak do niej nigdy niepowiedział.Chciałam wierzyć, że moja mała słodka Win nigdy nieodczuła zażenowania tych ludzi.Jace i Julia nie dotykali się.On stał pod oknem, a ona przychoince.Jace Colton dotknął jej jednak swym sercem.- Dla Winnie najważniejsza była twoja miłość, Julio.Tylko tosię dla niej liczyło.Winnie otrzymała tyle miłości.Przez pewien czas wydawało sięnawet, że ta dziewczynka, której nie było pisane żyć, będzie żyławiecznie.Ale tak się nie stało.Winnie zabiło to, co umożliwia życie.Rozwój.Od początku miała małe i niezupełnie zdrowe serce.Jego stanpogarszał się wraz ze wzrostem Winnie.Zniekształcone żebra rosły do środka zamiast na zewnątrz,jeszcze bardziej ściskając chore serce.W końcu dzielne serduszkoWinnie musiało się poddać.Jej malutkie, równie ściśnięte płuca,wypełniły się płynem.Winnie nie mogła oddychać.Z trudem łapała powietrze.Byłataka przerażona.Nie rozumiała, co się z nią dzieje.Skąd mogła wiedzieć? Nikttego przecież nie wiedział.Skąd siedmioletnia dziewczynka mogławiedzieć, dlaczego nagle zaczęła się dusić i tonąć?Udało się jej pomóc.Na początku.Uratowano ją przedutonięciem.Podano dożylnio leki i tlen przez błękitno-zieloną maskę.122RSKiedy minął kryzys, lekarze zaczęli ustalać mieszankę lekówzłożoną z diuretyków i digoksyny i powiedzieli Julii, że od tej poryWinnie musi przejść na dietę bez soli.Lekarze powiedzieli też, gdy Julia zapytała ich wprost, że nawetnajskuteczniejsze lekarstwa i ścisła dieta nieznacznie tylko przedłużążycie Winnie.O kilka dni, tygodni, może o miesiąc.Każdy dzieńżycia, rośnięcia przybliżał jej śmierć.Winnie udusi się, utonie, ponieważ nawet najbardziej skutecznelekarstwa i najsurowsza dieta nie zapobiegną temu, co nieuchronne.Jeśli będzie miała dużo szczęścia, umrze nagle i spokojnie na skutekarytmii.Częstoskurczu komorowego.Trzepotania komór.Migotaniakomór.Już teraz miewała ataki częstoskurczu komorowego.Winniezdawała sobie sprawę z nagłego trzepotania serca, ale nie budziło tojej niepokoju.Arytmię komorową można było leczyć dodatkowymilekami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]