[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.10 - Zmienność uczuć 145- Chcesz jeszcze jednego?- Tak! - odpowiedziała, patrząc, jak wysuwa papierosa z paczki.Spojrzał na nią z powątpiewaniem.Zinterpretowała to spojrzenie jakostrach przed rodzicami i powiedziała: - Moja mama cię lubi.- Skąd wiesz?- Widzę.Mój ojciec też by cię polubił, gdyby cię poznał.- Nie, jeśli zrobię z jego córki nałogową palaczkę.- Ty jesteś nałogowym palaczem.- Wiem.To straszny nałóg - powiedział lekko.- Tak czy inaczej,nie jesteś typem palaczki.James przytrzymał zapałkę dla Leslie, która zaciągnęła się tak jakon, gdy zapalał papierosa.Natychmiast zakasłała, poczuła ciepło i zawroty głowy.Nagle przybyło jej odwagi.- Twoja dziewczyna pali?- Moja dziewczyna? - zaskoczenie Jamesa było szczere.- Kogomasz na myśli?- Tę z drugiej klasy.Słyszałam plotki, że masz dziewczynę, którajeszcze chodzi do Edisona - powiedziała ostrożnie Leslie.Czternastolatkę, z którą sypiasz.- Och.Nie była moją dziewczyną - rzekł.Potem dodał: - Nigdy niemiałem dziewczyny.- Nigdy?- Nigdy.- A będziesz kiedyś miał?- Nie wiem, może.Jeśli tak, to nie będzie głupie przedstawienie dlapubliczności.Ani gra.Głupie.Znów to słowo.- Nie takie, jak moje związki? I moich znajomych? O to ci chodzi? -Wiedziała, że to właśnie miał na myśli i że się nie mylił.Ale oni nierobili nic złego.Można było im zarzucić jedynie to, że chcieli się zakochać i często zmieniali partnerów, bo nie mogli znalezć miłości.Bo brakowało magii.Bo wszyscy byli po prostu dobrymi kumplami.Można było im zarzucić tylko głupotę.I pragnienie przeżycia czegoświęcej.- Kto teraz jest twoim chłopakiem, Leslie? - zapytał James obojętnie.- Nikt - odrzekła wyzywająco i niezdarnie zaciągnęła się papierosem.Właściwie nie minęła się z prawdą.Jej związek z Davidem szybkosię skończył.Nie mieli sobie nic do powiedzenia i, jak się okazało, niepociągali się seksualnie.Ale kroiło się coś z Alanem.Był kapitanemdrużyny pływackiej i oczywiście chodził na wyższe kursy.146- Uhm.- Dlaczego nie chcesz mieć dziewczyny, James?- To nie jest konieczne - odparł automatycznie.Nie miał kłopotu zeznalezieniem dziewcząt, gdy ich pragnął lub potrzebował.Uświadomiłsobie, że zaszokował Leslie i pożałował tego.Dodał poważnie: - To niew porządku angażować się w związek z kimś i wciągać go w swoje życie, kiedy samemu się nie wie, czego się chce.Milczeli przez dłuższą chwilę.Leslie patrzyła na dym, powoli i elegancko unoszący się z jej papierosa.Kręciło jej się trochę w głowie, alemyślała jasno.Własne myśli ją oszałamiały.Myślała o wszystkich swoich chłopakach.Ona wykorzystywała ich,a oni ją.Wszyscy szukali czegoś ekscytującego.Chcieli czegoś, ale saminie dawali.Byli chciwi.Kierowały nimi wyrafinowane umysły, a nieserca.Wiedzieli, że miłość istnieje.Słyszeli o niej, czytali o niej, rozmawiali o niej i nigdy jej nie czuli.James taki nie był.Nie zamierzał grać, bo to nie była gra.James czuł na sobie jej wzrok.Jego chłodne, zielone oczy spojrzaływ jej oczy, zdziwione i niebieskie.- Jakie masz plany na przyszłość? - zapytała Leslie, zakłopotana,nie pamiętając, o co chciała zapytać.- Gdzie się wybierasz na studia?- Gdzie? - zapytał.Tonem dawał do zrozumienia, że właściwe pytanie powinno brzmieć: Czy się wybierasz na studia?" - Zgłosiłem sięna Uniwersytet Waszyngtona.Dostanę się, bo mam wysoką średnią.Pójdętam, jeśli zdecyduję się studiować.Na pewno, jeśli nadal będziemyw Wietnamie.Nie chcę iść do wojska.Mój brat jest w Wietnamie.- Och.Nie wiedziałam.- To nie jest dobre miejsce.- Nie.- Nie dla kogoś, kto poluje na jelenie w taki sam sposób, jakpoluje się na pisanki, pomyślała Leslie.- A jeśli nie pójdziesz na studia?- Pewnie wrócę tutaj, na wycinkę.Może awansuję na brygadzistę.Jestem bystry, dobrze zdaję egzaminy - powiedział chytrze.- Chcesz przez resztę życia być brygadzistą w obozie drwali? - zapytała Leslie, próbując ukryć zdenerwowanie i stłumić kołaczącą jej sięw głowie myśl: Co za strata!" Leslie próbowała stłumić tę myśl, ponieważ tego właśnie nie lubił w nich wszystkich James.Tego, że mają tylkojedną miarę wartości i sukcesu.- Są gorsze rzeczy niż sadzenie sosen - powiedział zdecydowanieJames.- To będzie powrót do Roberta Frosta.Leslie wytrzeszczyła oczy.Sadzenie sosen.Nie ścinanie.Nie zabijanie.147- Nie rób takiej zaskoczonej miny.Czytaliśmy Frosta na angielskim,ostatniej wiosny.- Rozebraliśmy Mending Wall.Kamień po kamieniu.- Poczytałem sobie więcej.Lubię Frosta - powiedział James, jakbypróbował się bronić.Potem szybko zmienił temat: - Dokąd ty wybieraszsię na studia?- Do Radcliffe, jeśli się dostanę.- Dostaniesz się.- Nie wiem.Duża konkurencja.- To coś dla ciebie.Napisałaś już pracę do konkursu na nagrodęRosemaiden?- Jeszcze nic nie napisałam.Dopiero wszystko obmyślam.Muszęsię szybko zdecydować, bo termin przysyłania zgłoszeń upływa za kilkatygodni.- Napiszesz o swoich planach na przyszłość?Leslie wzruszyła ramionami.- Co zamierzasz robić? Będziesz wykładowcą literatury angielskiej?Leslie przyglądała mu się przez moment.Nikomu o tym nie mówiła.Nawet matce.Pomysł narodził się niedawno, ale zawsze wolała zajęcianaukowe od angielskiego, historii czy plastyki.Przez dwa lata była wo-lontariuszką w miejscowym szpitalu i bardzo jej się to podobało.- Lekarzem - powiedziała cicho.- Będziesz dobrym lekarzem - rzekł natychmiast James.- Dzięki! - powiedziała Leslie, z ulgą, szczęśliwa, że w głosie Jamesanie usłyszała dezaprobaty ani grozby.Dodała cicho: - Mam taką nadzieję.Rozdział 16eslie spodziewała się, że po polowaniu na jelenie jej układ z Jamesem ulegnie zmianie - oczekiwała silniejszej więzi, nowej bliskoLści - ale z upływem tygodni jesiennego semestru uświadamiała sobie,że nie zmienia się nic.Nic zauważalnego.Jedyną zmianę odczuwaław sobie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]