[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Radzę poddać go obserwacji.Japońscy oficerowie uśmiechnęli się do siebie.- Widzisz, ciągle mam nosa - rzucił Yugi, po czym zwrócił się do Dowbora: - Wygląda na to, że Sowieci obserwująwaszą działalność.Skądś zdobyli informację o waszym przybyciu.Niech pan szuka "kreta" również u siebie.Nagle dobiegły ich odgłosy strzelaniny i wybuchów.Zadzwonił telefon.Jeden z oficerów poinformował Okadę, żeposterunki na obrzeżach bazy zostały zaatakowane przez niezidentyfikowanych dywersantów.- No to się zaczęło.- rzucił Yugi wybiegając wraz ze swoim zwierzchnikiem i Dowborem z pokoju.Kilometr dalej widaćbyło strzelającą wysoko w górę łunę płonącej wieży strażniczej i cienkie świetlne linie zostawiane przez pociski smugowe.Towarzyszyły temu: terkot karabinów maszynowych, ujadanie psów, nawoływania i stukot butów japońskich żołnierzy.GdyDowbor, Yugi i Okada przybyli na miejsce zdarzenia, jeden z oficerów wskazał im leżące w błocie, ubrane w japońskimundur zwłoki Uzbeka.To był jeden z dywersantów.Frank zaczął się zastanawiać, w jakim celu Sowieci przeprowadzili ten atak.- Wygląda to na odwrócenie uwagi - zauważył.- Tylko od czego?- zastanawiał się Yugi.Nagle obaj wykrzyknęli:- Kuzniecow!***Korzystając z zamieszania, esauł Kuzniecow wraz z Issajewiczem szaleńczo pędzili przed siebie wojskowym gazikiem.Szybko oddalali się od japońskiej bazy.Zmierzali w stronę bezpiecznego domu sowieckich służb.Na tylnym siedzeniu leżałaprzykryta kocem i skuta kajdankami pijana w sztok Rika Arenstaed.Issajewicz usuwał z rękawa resztki wymiocin.Westchnął:- Nie lubię niańczyć pijanych dziwek.***Ludziom Okady udało się pojmać żywcem jednego z dywersantów.Miał on nieszczęście trafić w ręce wściekłego jakranny demon pułkownika Yugiego, który za punkt honoru postawił sobie odbicie adorowanej Europejki z rąk Sowietów.Po 15minutach nadzwyczaj intensywnego przesłuchania prowadzonego w asyście lekarskiej, Yugi wyszedł z celi badań usuwającz dłoni resztki krwi jeńca.Zimno oznajmił:- Są tam, gdzie się spodziewałem.W jednym z bezpiecznych domów, które są w dyspozycji Kuzniecowa.Rutger położył rękę na ramieniu Japończyka i zadeklarował:- Dorwiemy drani.- Załatwimy ich - dodał Frank powtarzając gest Afrykanera.***Issajewicz i Kuzniecow, przyglądając się przykutej do krzesła, pijanej Rice, zastanawiali się, czy to możliwe, by w cieletej dziewczyny kryły się nieokiełznane pokłady siły Vril.Panna Arenstaed, nie wyglądała wówczas jakoś szczególnieżywotnie.- Mogę dostać poduszkę.- mamrotała co jakiś czas.- Ten cały Vril to pic na wodę.Porwanie tej panienki było prostsze niż zabranie dziecku lizaka! - zauważył z lekkimrozczarowaniem w głosie Issajewicz.- O rany.Sowiecka inwazja.Zaraz was załatwię dupki.- wycedziła oszołomiona alkoholem Afrykanerka słyszącrosyjską mowę.Kuzniecow zlustrował ją wzrokiem zatrzymując się dłużej przy jej dekolcie.No tak, te piersi były zjawiskowe.Nieco sięwahając zagaił do Issajewicza:- Można by ją puknąć.Szust! Potężna siła rzuciła nim o ścianę.Esauł powoli wstał z podłogi trzymając się za obolały brzuch.Plując krwiąwymamrotał:- Jak to możliwe.Przerażony Issajewicz nie mógł zrozumieć, co się stało.Przecież ruda Afrykanerka była cały czas związana! Nagle,razem z krzesłem uniosła się w powietrze.Wszystkie meble w pokoju zaczęły lewitować, obracając się dookoła pannyArenstaed.Wirowały coraz szybciej, aż w końcu poleciały w stronę ściany.Issajewiczowi ledwo udało się uciec z pokoju.Trzask! Zciany korytarza zatrzęsły się od uderzenia.Rzucił okiem za siebie, przez otwarte drzwi pomieszczenia.Zobaczyłzwłoki Kuzniecowa z rozbitą czaszką i mózgiem na wierzchu leżące w kałuży krwi, wśród drewnianych szczątków mebli.Major Issajewicz nie miał szans ochłonąć po tym traumatycznym doświadczeniu.Jeden z żołnierzy Specnazu podbiegłdo niego i zameldował:- W naszą stronę, ze wszystkich kierunków zbliżają się poważne siły Japońców.Piechota wsparta wozami bojowymi.Jesteśmy już praktycznie okrążeni.- Dlaczego mówicie mi o tym teraz! - wydarł się Issajewicz.Trzask! Nieco machinalnie, uderzył podwładnego pięścią w twarz.Musiał jakoś rozładować stres.Chwilę pózniej, obaj usłyszeli wykrzykiwane łamanym rosyjskim przez megafon słowa Yugiego:- Bolszewickie świnie! Wiemy, że tam jesteście! Poddajcie się a oszczędzimy wasze nędzne żywoty!Tratata! Japończyk dostał odpowiedz w postaci terkoczącej po pancerzu tankietki serii z erkaemu.Yugi, skulony zapojazdem, rozkazał swoim ludziom otworzyć ogień w stronę pozycji Sowietów.Wymiana strzałów trwała z kwadrans.Dywersanci celnie odpowiadali na ogień Japończyków.Po stracie kilku ludzi, zirytowany Yugi rzucił do Langa:- Przydałyby się miotacze ognia.- Da się załatwić - odparł dyszący żądzą zemsty Rutger.Nie zważając na świszczące w powietrzu kule, wyszedł przed pojazd opancerzony.Wyciągnął przed siebie ręce i zacząłw nich gromadzić Vril.Po kilkudziesięciu sekundach wypuścił z nich olbrzymi jęzor ognia, który momentalnie uderzył wfasadę obleganego budynku.Umilkły karabiny Sowietów.Z jednego z okien, przerazliwie krzycząc, wypadł płonącyspecnazowiec.Ante i Estorzi zaczęli ostrzeliwać kryjówkę bolszewików za pomocą pocisków Vril.Po kilkuminutowejkanonadzie, Frank, Yugi i Rutger biegiem poderwali się, by szybko wkroczyć do oblężonego budynku i uwolnić Rikę.W sieniposłał w ich stronę serię z pepeszy jeden z ocalałych dywersantów.Osłona z Vrila wygenerowana przez Rutgera zatrzymałakule, a Sowiet rzucony o ścianę podmuchem wytworzonym przez Franka złamał sobie kark.Biegnący z oficerską kataną w ręku pułkownik Yugi był pierwszym, który wbiegł do pokoju, w którym przetrzymywanoRikę.Z ulgą zobaczył, że nic poza kacem jej nie dolega.Rutger za pomocą Vrila szybko skruszył jej więzy.Afrykanerkauśmiechnęła się szeroko widząc całą trójkę - a szczególnie Dowbora.Każdemu z nich rzuciła się w ramiona.- Już wszystko w porządku.- pocieszał ją Frank.- Daj spokój, poradziłabym sobie z nimi.- zawadiacko odparła.Po chwili dodała jednak: - Ale dzięki za waszezaangażowanie.Bang! Kula z Tokariewa dzierżonego w dłoni przez Issajewicza popędziła przez pokój i trafiła Yugiego w ramię.Japończyk zachwiał się pod wpływem siły uderzenia.Ledwo utrzymując się na nogach wyzywająco skierował ostrze katanyw stronę bolszewika i upadł.Wściekła Rika puściła w Issajewicza wiązkę błyskawic.Sowiet padł nieprzytomny naposadzkę.Panna Arenstaed podbiegła do rannego Yugiego.Gdy pochyliła się, by udzielić mu pomocy, Japończyk odzyskałprzytomność.Spoglądając jej w dekolt wykrzyknął:- Aaaaaa!!! Jestem w Niebie!!!***Silniki pasażerskiego Focke-Wulffa zaczynały pracować.Pożegnanie ludzi Langa zgotowane przez Yugiego i Okadęjeszcze jednak trwało.Orkiestra wojskowa grała jeden z marszów armii cesarskiej.Członkowie oddziału "Maytreya" oddaliszacunek japońskim oficerom nisko się im kłaniając.Yugi zgodnie z europejskim zwyczajem uściskał Rikę.- Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.- wycedził przyglądając się jej włosom rozwiewanym w porannym słońcuprzez prąd powietrza wytwarzany przez samolotowe silniki.- Chciałbyś erotomanie.- odparła z przyjaznym uśmiechem.Spojrzał jej w oczy.Zachwycał się przez chwilę ich blaskiem."Szkoda" - rzucił do siebie w myślach.Podszedł doFranka.Po japońsku udzielił mu rady:- Postępuj śmielej z tą rudą lisicą.Jak powiedział Machiavelli: "Fortuna jest jak kobieta.Odrzuca tych, którzy nie sązuchwalcami"
[ Pobierz całość w formacie PDF ]