[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli chodzi o skorpeny, mureny i ośmiorni-ce, po prostu musi patrzeć pod nogi.Jego zdaniem ośmiocentyme-trowe kolce czarnych jeżowców stanowiły największe ryzyko towa-rzyszące zwyczajnemu pływaniu podwodnemu w tropikach, lecz ból,jaki mogą sprawić, to za mało, aby mu przeszkodzić w realizacjiprzedsięwzięcia.Wyruszyli przed szóstą rano i o wpół do jedenastej znalezli się wBeau Desert.Była to piękna stara plantacja o powierzchni może czterystu hek-tarów z górującymi nad zatoką ruinami wspaniałego niegdyś Wiel-kiego Domu.Rosły na niej czerwony pieprz i cytrusy, obsadzonewokół iksorą o twardym drewnie i palmami, a jej dzieje sięgałyczasów Cromwella.Jej romantyczna nazwa odpowiadała modzieXVIII wieku, kiedy to posiadłościom na Jamajce nadawano takienazwy jak Bellair, Bellevue, Boscobel, Harmony, Nymphenburgalbo Zwietlana Przyszłość, Uciecha i Wytchnienie.Droga między drzewami, niewidoczna z wyspy w zatoce, wiodłado małego domu na plaży.Po tygodniu biwakowania nad Zatoką Manatów tutejsze łazienkii wygodne meble z bambusa odbierało się jako luksus, a dywany wjaskrawych kolorach były niczym aksamit pod stwardniałymi stopa-mi Bonda.Przez listewki żaluzji Bond oglądał ogródek, jarzący się od hibi-skusów, róż i bugenwilli, a kończący się małym półksiężycem białe-go piasku, na wpół skrytym za pniami palm.Usiadł na poręczy fotelai przesuwał wzrokiem po rozmaitych brązach i odcieniach niebie-skiego morza i raf, aż zatrzymał się na podnóżu wyspy.Jej górną połowę zasłaniały chylące się pióropusze palm na pierwszym planie,ale znajdujący się w polu jego widzenia kawał pionowej skały wy-glądał szaro i groznie w półcieniu padającym od gorącego słońca.Quarrel przyrządził lancz na prymusie, żeby dym ich nie zdra-dził, a po południu Bond znowu się przespał, po czym zajął się wy-posażeniem z Londynu, które Strangways przekazał tu z Kingston.Przymierzył strój płetwonurka z cienkiej czarnej gumy, okrywającygo od ciasno przylegającego do głowy hełmu z szybą z pleksiglasuaż po długie czarne płetwy na stopach.Strój był dopasowany jakrękawiczka i Bond mógł tylko błogosławić sprawność wydziału Q,jakim rozporządzał M.Sprawdzili blizniacze butle, z których każda zawierała po tysiąclitrów powietrza atmosferycznego sprężonego pod ciśnieniem dwu-stu atmosfer, i Bond przekonał się, że zawór redukcyjny i przełącza-nie na rezerwę funkcjonują prosto i niezawodnie.Na tych głęboko-ściach, na jakich będzie pracował, zapas powietrza starczy mu pra-wie na dwie godziny przebywania pod wodą.Była też nowa i potężna kusza z harpunami typu Champion i nóżkomandoski zaprojektowany podczas wojny przez firmę Wilkinson.I wreszcie w pudle, pokrytym nalepkami z napisem NIEBEZ-PIECZNE, ciężka mina dywersyjna w postaci płaskiego stożka mate-riału wybuchowego na podstawie nabijanej miedzianymi wybrzu-szeniami, tak potężnie namagnesowana, żeby uczepiła się jak rzepkażdego metalowego kadłuba.Dołączono do niej tuzin metalowych iszklanych zapalników w kształcie ołówka, nastawionych na czas oddziesięciu minut do ośmiu godzin, i starannie opracowaną instrukcję,równie prostą jak reszta wyposażenia.Nie brakowało nawet pudełkaz tabletkami benzedryny, wzmagającymi wytrzymałość i spostrze-gawczość przy wykonywaniu zadania, oraz całej gamy latarek podwodnych, nie wyłączając takiej, która rzuca tylko snop światłacienki jak ołówek.Bond i Quarrel wszystko to przejrzeli, sprawdzając złącza i styki,aż uznali, że nic więcej nie da się zrobić, po czym Bond zszedł po-między drzewami na dół i długo przyglądał się wodom zatoki, zga-dując głębokości, wytyczając trasy przez wyłomy w rafach i przewi-dując ruch księżyca, który będzie dla niego jedynym punktem odnie-sienia w tej ryzykownej wyprawie.O piątej przyjechał Strangways i przywiózł wiadomości o Seca-turze.- Wypłynęli z Port Maria - oznajmił.- Będą tu najdalej za dzie-sięć minut.Byk ma paszport na nazwisko Gallia, a dziewczyna La-trelle, Simone Latrelle.Przebywała w kabinie złożona, jak to określiłmurzyński kapitan Secatura, chorobą morską.Może to i prawda.Napokładzie mają dziesiątki pustych pojemników na ryby.Ponad setkę.Poza tym nic podejrzanego, toteż ich przepuszczono.Zamierzałemwejść na pokład jako jeden z celników, ale pomyślałem, że niechtym razem wszystko będzie absolutnie normalne.Byk nie wyjrzał zeswej kabiny.Kiedy weszli, aby sprawdzić jego papiery, czytał książ-kę.Jak tam wyposażenie?- Idealne - powiedział Bond.- Zadziałamy chyba jutrzejszej no-cy.Mam nadzieję, że będzie trochę wiatru [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Gwiezdne Wojny 101 NOWA ERA JEDI Agenci Chaosu II Zmierzch Jedi Luceno James
    White James Szpital Kosmiczny 04 Statek Szpitalny
    22. Czarny Lord, Narodziny Dartha Vadera (James Luceno) 19 lat przed Era Powstania Imperium
    § Ellroy James Underworld USA 01 Amerykański spisek
    Grippando James Jack Swyteck 08 Wieczny uciekinier
    James Barclay Saga o Krukach 02 Cień w południe
    Patterson James Alex Cross 01 W sieci pajaka
    White James Szpital Kosmiczny 3 Trudna operacja
    Rollins James Sigma 03 Czarny Zakon
    Michael Dobbs SzeÂść miesięcy w 1945. Roosevelt, Stalin, Churchill, Truman. Od wojny Âświatowej do zimnej wojny
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl