[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Musicie nas, mości podstarości, objaśnić - wiedzma położyła miękką łapkęna jego ramieniu - czemu jarmarków zakazano.Obiecaliście.Ten targnął się, niby chcąc zrzucić jej rękę, ale bez gniewu.Boczył się jeszczetrochę, głową dziwnie kręcił, jakby go co w karku uwierało, ale na koniec uśmiechnąłsię ciepło do wiedzmy.Twardokęsek z trudem pohamował grymas.Jakoś się dziwniedziało, że ludzie ustępowali wiedzmim zachciankom, choćby i najgłupszym.Starczyło, żeby im w twarz spojrzała błękitnymi ślepiami, a miękli jako wosk.Ech,pomyślał niechętnie zbójca, niechby panek wiedział, że to nie żadna szlachetnapanna od srogiej boleści wybawiona, jeno zwyczajna, pospolita wiedzma, której łeb wkatowskiej wieży ogolili.Utłukłby nas za łgarstwo i podobną drwinę ze świętości,choćby i kamieniami.- No, niech tam! - dał się udobruchać władyka.- Toż nie będę przeciwnywstawiennictwu duchownej osoby i prośbie cnotliwej panienki - z czułością pogładziłwiedzmę po policzku.Szarka, która siedziała na skraju ławy z rękoma grzecznie złożonymi napodołku, posłała zbójcy nieznaczny, szyderczy uśmieszek.- Jako rzekłem - ciągnął władyka - przypałętał się do naszej okolicy dziadjeden głupi a przewrotny.Jam go nie oglądał, tedy nie wiem, czy człek nieszczęśliwy,bo mu się rozum od boleści pomieszał, czy też bezbożnik chytry a bezwstydny.- A co gada? - zaciekawiła się wiedzma.- Wścibska panna jako sroczka! - zaśmiał się podstarości.- Iście poniewieściemu!Zaraz jednak spoważniał.Rozejrzał się czujnie i niemal trzezwo po izbie.Pachołkowie przysypiali popod ścianą, pochrapując smacznie.Drzemał też na piecukapłan Cion Cerena z trzema oblatami w koszulinach z nie bielonego sukna, którzygarnęli się do niego we śnie niczym stadko wróbli.Widok ów nieco uspokoił władykę,bo pochylił się konfidencjonalnie i rzekł:- Ja wam, panienko zacna, szczerze wszystko objaśnię, by was podobnyniecnota nie omamił.Bo niepokoje wielkie idą i wielu będzie dla własnego zyskumataczyć.A Wężymordowi pachołkowie - przygryzł wargę - im wiele nie trzeba, żebyludzi męczyć.Przecie i w Wilczych Jarach z tuzin białek popalili na stosach, bozanadto uważnie słuchały owego dziadygi.Nikt się tam, panienko, nie oglądał na ichszlachetny ród albo dziatki maleńkie.Na męki je wzięli jak pospolite gamratki.Apotem - nachmurzył się - w ogień rzucali niby wiedzmy.Ot, cała opowieść.Władyka popił piwa, posępnie zapatrzył się w stołowe deski.- Widzicie - podjął, przywołując karczmarza z kolejnym dzbanem piwa - żebydziad zwyczajnie wygadywał przeciwko Wężymordowi, rozeszłoby się po kościach.Niby grzech gadać, ale myśmy przywykli i, prawdę powiedziawszy, nawet pomorccykapłani przywykli.Wychłostaliby starego przy pręgierzu albo w wieży zawarli, astarosta wezwałby chłopów i obrugał porządnie, żeby baby krócej trzymali i głupotyim pięścią ze łba wytłukli.Ale nie! Musiał się, durny dziadyga, czepić żalnickiejksiężniczki!- Zarzyczki? - zdumiała się wiedzma.- Niepodobieństwo.- Takoż i nam się zdawało - pokiwał głową władyka.- Tymczasem przychodzidziad i gada prosto w oczy, że Zarzyczka zło najgorsze we wszech KrainachWewnętrznego Morza.%7łe od bogów przeklęta, obłąkana niby wiedzma.- Et - zadrwił Bogoria - z dawien dawna podobne rzeczy gadano.Nie darmona niej w czas rzezi rdestnickiej cytadeli Zird Zekrun kładł łapę.Odmienił ją, ot co!Odmienił i naznaczył przekleństwem.- Ano - potaknął podstarości.- Ale teraz dziadyga powiada, że w Zarzyczcedrzemie moc, która Krainy Wewnętrznego Morza ze szczętem przenicuje.- Może na lepsze - nieśmiało zauważyła wiedzma.Bogoria i władyka zanieślisię zgodnym rechotem.- Wybacz, waćpanna, ale zrazu widać, żeś białogłowa i młódka na dodatek -rzekł Bogoria.- Każda odmiana niczym innym, jeno upadkiem - dodał sentencjonalniepodstarości.- Jawnie to może wyłożyć każdy człek w dziejopisach biegły.Rzeczy kuzłemu idą, i tyle! Bo taka ich natura, ja pannie powiadam.- Furda twoje filozofowanie, szwagrze - upomniał go więzień.- O Zarzyczcemieliście prawić.- Krótko rzecz całą streściwszy - władyka popił piwa i językiem mlasnął zesmakiem - wielkie nieszczęścia za przyczyną Zarzyczki nastaną.Krwi bratniejprzelanie i krain rozległych poniżenie.- Dopiero nowina! - mruknął Bogoria.- Tyle każda dziewka dopiąć potrafi, jeślikuprem zakręci należycie.A Zarzyczka przeznaczona Wężymordowi od samego ZirdZekruna.z tego nic prócz nieszczęścia być nie może! Dziewka u Wężymorda włożnicy, brat jej rebelię knuje, stryj na Lipnickim Półwyspie buntownikom przewodzi -przecie się bez rozlania bratniej krwi nie obejdzie.Podobną przepowiednię i ja wam,szwagrze, wygłoszę.Byle piwo mocniejsze było - nieprzychylnie spojrzał ku kuflowi,który mu Szarka pospiesznie do warg podsunęła - i, uczciwszy wasze uszy, panienki,z końską szczyną nie mieszane.- Nie chcesz, nie pij! Choć z rąk tak gładkich niejeden i końską szczynę bywypił - podstarości przypochlebił się dwornie Szarce.Rudowłosa podziękowała lekkim pochyleniem głowy i skromnie opuściła oczy.Jej udawana uniżoność niezmiernie bawiła zbójcę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]