[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Puste pudełeczka wrzucałam do worka na śmieci, a to, co wnich było, chowałam do kieszeni. Zaraz wracam szepnęłam do Annie.Wymknęłam się z sypialni.Korytarzbył pusty.Ruszyłam jak gdyby nigdy nic do kuchni, rozglądając się niespokojniena boki, bo w każdej chwili mogłam się na kogoś natknąć.Na szczęście w kuchnitakże nikogo nie było.Podeszłam prosto do lodówki i wyjęłam z niej niemal pustąbutelkę z krwią, wylewając resztkę gęstej zawartości do zlewu.Poczułam słodkizapach, a potem metaliczny odór tężejącej krwi. A oni to piją! Obrzydlistwo!W butelce zostało na dnie zaledwie kilka kropel krwi.Wyjęłam z kieszenipaczuszki i przedarłam każdą na pół.Z niemałym trudem wciskałam je przezszyjkę do butelki, a kiedy upchnęłam wszystkie, zakręciłam mocno flaszkę ipotrząsnęłam nią energicznie.Wszystkie pokrył lepki płyn.Odstawiłam butelkę dolodówki i popędziłam na górę. Chyba ktoś sobie dzisiaj nie popieprzy , stwierdził z entuzjazmem mójwewnętrzny głos i zachichotał.Ten głos, który tak często przerywał mi myśli, niemiał barwy ani tonu, ale nie należał do mnie żeby nie oszaleć, musiałam założyć,że w ten niecodzienny sposób zwraca się do mnie moja własna podświadomość.Przeskakując po dwa schody naraz, wróciłam na korytarz i do sypialniKaspara, gdzie Annie właśnie kończyła sprzątanie i zawiązywała torbę ześmieciami, w której wylądowały puste pudełeczka. Jesteś pewna, że się bez nich nie obejdzie? zapytałam. Jasne! Bo jakby coś poszło nie tak, miałby spore kłopoty.Kiwnęłam głową.Na gzymsie nad kominkiem nagryzmoliłam na karteczce: Zawsze się zabezpieczaj, palancie!.Włożyłam ją do ostatniego pustego pudełka po prezerwatywach, schowałamje do szuflady w komodzie przy łóżku i popędziłam do siebie.Czekałam.Zbliżała się północ, kiedy na korytarzu rozległy się chichoty.Wyjrzałamprzez lekko uchylone drzwi.Przez szparę dostrzegłam tę samą długonogąblondynkę, którą widziałam już kilka razy.Zdaje się, że miała na imię Gracja.Tegoakurat jej brakowało.Minął dobry kwadrans, zanim usłyszałam głośne szuranie, pokrzykiwania iwściekłe przekleństwa.Potem nagle zapadła cisza, aż wreszcie otworzyły się zhukiem moje drzwi.Do sypialni wpadł Kaspar.Chwycił mnie za nadgarstek i wbiłwe mnie spojrzenie swoich czarnych jak noc oczu. Co to jest?! ryknął, dysząc ciężko i podnosząc puste pudełeczko poprezerwatywach i zmiętą karteczkę.Skupiłam się na tych przedmiotach, nie patrzącna niego, nie myśląc o Annie, gdyby przyszło mu do głowy czytać w moichmyślach.Za Kasparem wpadła do pokoju rozchełstana Gracja, która w pośpiechunarzuciła coś na ramiona.Rozjaśnione włosy sterczały jej na wszystkie strony, awokół ust miała plamy różowej szminki.Obrzuciła mnie niechętnym spojrzeniem. Co jest z tobą, do cholery? pisnęła jak dziecko, któremu odebranozabawkę. Nic odpowiedziałam. Jakiś problem? Uśmiechnęłam się niewinnie,zdając sobie sprawę, że Kaspar jest więcej niż wściekły.Rzucił się na mnie.Pchnął mnie bokiem, chcąc pociągnąć za sobą.Upadłamna łóżko, uderzając głową o nocny stolik.Krzyknęłam, a Kaspar spadł na mniecałym ciężarem, przygniatając mnie do łóżka.Skrzywiłam się przez zaciśniętezęby, czując na karku ostry kant stolika. Złaz ze mnie, capie! wrzasnęłam z obrzydzeniem, kopiąc go iwymachując rękoma. Niewygodnie ci? Zaraz ci ulżę! warknął, a na jego twarzy pojawił sięniebezpieczny uśmieszek.W jego oczach nie kryły się żadne uczucia, był gotów nawszystko.Siedział na mnie okrakiem, wbijając mnie w materac i przytrzymując miręce nad głową.Zadarł mi koszulę.Usłyszałam cichy protest Gracji; głośniejprotestował materac, gdy chciałam się wyswobodzić. Nagle zniknął.Podniosłam głowę.Fabian i Charlie odciągali Kaspara za ręceod łóżka, parując jego kopniaki.Odetchnęłam z ulgą najciszej jak mogłam,wstałam i opuściłam koszulę na brzuch, czerwieniąc się, choć tym razem ze złości. Co tu się dzieje, do cholery?! wrzasnął Fabian, piorunując wzrokiemKaspara i Grację, jakby liczył, że się usprawiedliwią. Nic ci nie jest? zapytałmnie.Pokręciłam głową, obejmując się dłońmi. Kogo to obchodzi, czy coś jej jest, czy nie jest! rozdarła się Gracja.Ukradła prezerwatywy Kaspara! Wskazała na mnie oskarżycielsko palcem.W tej samej chwili do sypialni weszła Lyla. Co za tragedia mruknęła tak, żeby wszyscy słyszeli.Kaspar obrzucił jąwściekłym spojrzeniem i uwolnił się z uścisku Charliego. Czy to prawda, Violet? zwrócił się do mnie Fabian, przyjmując rolęmediatora.Mój wyraz twarzy musiał powiedzieć mu wszystko, bo zapytał: Gdzieone są?Pokręciłam głową, odmawiając odpowiedzi.Po chwili poczułam, że w mojejgłowie zagościło kilku potężnych intruzów, myśli plątały mi się chaotycznie.Chciałam je ukryć, ale jakimś cudem wydobyli ze mnie mój plan.Miałam tylkonadzieję, że zdołałam zachować dla siebie tożsamość wspólniczki. Kuchnia mruknął Fabian.Kaspar wybiegł, a tuż za nim pobiegła Gracja.Nie miałam zamiaru im towarzyszyć, ale pełne oburzenia spojrzenie Fabiana niepozostawiło mi wyboru. Idiotka! krzyknął na mnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]