[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wcale pan tam nie stał.Sam szedł pan ulicą, idąc za księdzem, aż skręcił on w West Street i tam go pan zabił.- Co? - spytał Zachariah Osborne.To mogło być śmieszne.I to było śmieszne! Opadnięta szczęka, wytrzeszczone oczy.- Proszę mi pozwolić, panie Venables, przedstawić sobie pana Zachariaha Osborne’a, do niedawna zamieszkałego na Barton Street, w Paddington.Zainteresuje pana osobiście, kiedy dowie się pan, że będący od jakiegoś czasu pod naszą obserwacją pan Osborne był dość sprytny, by podrzucić paczuszkę soli talu w pańskiej szopie na narzędzia.Nie wiedząc o pańskim kalectwie bawił się, rzucając na pana podejrzenia, a będąc człowiekiem bardzo upartym, jak również głupim, nie chciał się przyznać, że strzelił głupstwo.- Pan śmie nazywać mnie głupim? Gdyby pan wiedział.gdyby pan miał pojęcie, czego dokonałem.co potrafię zrobić.ja.- Osborne trząsł się i bełkotał w furii.Lejeune obserwował go zimno.- Nie powinien pan być taki sprytny - powiedział z dezaprobatą.- Gdyby siedział pan spokojnie w tym swoim sklepie i zostawił wszystko własnemu losowi, nie mógłbym teraz ostrzec pana, zgodnie z moim obowiązkiem, że wszystko, co pan powie, może być użyte.I właśnie wtedy pan Osborne zaczął krzyczeć.XXIV.RELACJA MARKA EASTERBROOKA- Słuchaj pan, Lejeune, jest mnóstwo rzeczy, które chcę wiedzieć.Kiedy formalności zostały zakończone, zabrałem inspektora do siebie.Siedzieliśmy nad dwoma wielkimi kuflami piwa.- Tak, panie Easterbrook? Widzę, że pana zaskoczyłem.- Z pewnością.Byłem nastawiony na Venablesa.Pan nigdy nie robił najmniejszej aluzji.- Nie mogłem sobie na to pozwolić.Te rzeczy trzeba trzymać w ścisłej tajemnicy.To są bardzo delikatne sprawy.Naprawdę nie mieliśmy wiele na początek.Dlatego musieliśmy urządzić przedstawienie w taki sposób, przy współpracy Venablesa.Poprowadziliśmy Osborne’a ścieżką, potem zrobiliśmy nagły zwrot i mieliśmy nadzieję, że się załamie.I udało się.- Czy jest chory psychicznie?- Powiedziałbym, że teraz przekroczył granicę.Na początku oczywiście nie był chory, ale zabijanie ludzi wpływa na zabójcę, jak pan wie.Daje mu złudzenie, że jest potężniejszy niż samo życie.Zbrodniarz zaczyna się czuć jak Bóg Wszechmogący.A przecież Nim nie jest.Kiedy zbrodnia wyjdzie na jaw, jest tylko wstrętnym robakiem.I kiedy uświadomi sobie ten fakt, nagle jego ”ego” nie może tego znieść.Krzyczy, wygłasza patetyczne mowy, chełpi się tym, co zrobił i jaki jest mądry.Cóż, widział go pan.Skinąłem głową.- A więc Venables brał udział w przedstawieniu, jakie pan urządził.Podobał mu się pomysł współpracy?- To go chyba bawiło - odparł Lejeune.- Poza tym był wystarczająco impertynencki, by powiedzieć, że przysługa za przysługę.- A co miał na myśli, wypowiadając tę tajemniczą uwagę?- Cóż, nie powinienem panu tego mówić.To jest poufne.Osiem lat temu ogromnie wzrosła liczba napadów na banki.Za każdym razem posługiwano się tą samą techniką.I udawało się! Kolejne rabunki były starannie planowane przez kogoś, kto nie brał udziału w samej operacji.Ten człowiek umknął z masą pieniędzy.Mogliśmy swoje podejrzenia, ale nie byliśmy w stanie niczego udowodnić.Był dla nas zbyt przebiegły.Szczególnie pod względem finansowym.Miał też dość rozumu, by nie powtórzyć nigdy swego sukcesu.Nie powiem więcej.Był mądrym przestępcą, ale nie był mordercą.Nikt nie stracił życia.Powróciłem myślą do Zachariaha Osborne’a.- Zawsze pan podejrzewał Osborne’a? Od samego początku?- Cóż, chciał zwrócić na siebie uwagę.Jak mu powiedziałem, gdyby tylko siedział spokojnie i nie robił nic, nie śniłoby się nam nawet, że szacowny farmaceuta Zachariah Osborne ma coś wspólnego z tą sprawą.Śmieszne, że właśnie tego mordercy nie potrafią.Siedząc grzecznie, są bezpieczni jak u mamy.Oni jednak nie czują się dobrze sami.Nie bardzo rozumiem dlaczego.- Pragnienie śmierci - zasugerowałem.- Wariant Thyrzy Grey.- Im wcześniej zapomni pan o pannie Grey i jej opowieściach, tym lepiej - rzekł Lejeune poważnie.- Myślę, że chodzi po prostu o samotność.Świadomość, że jesteś takim mądrym facetem, a nie możesz nikomu się z tego zwierzyć.- Nie powiedział mi pan jeszcze, kiedy zaczął go pan podejrzewać.- Od chwili, gdy zaczął kłamać.Prosiliśmy wszystkich, którzy widzieli ojca Gormana tego wieczoru, o skontaktowanie się z nami.Zgłosił się Osborne i jego zeznanie było oczywistym kłamstwem.Widział człowieka idącego za księdzem i opisał jego rysy, ale zobaczenie tego poprzez ulicę w mglisty wieczór było niemożliwe.Mógł dojrzeć wydatny nos, ale nie jabłko Adama.Na to było za daleko.Oczywiście to kłamstwo mogło być dosyć niewinne.Pan Osborne mógł pragnąć zwrócić na siebie uwagę.Takich ludzi jest wielu.To jednak zwróciło naszą uwagę.Stwierdziłem, że doprawdy jest dziwny.Z miejsca zaczął mi opowiadać dużo o sobie.Bardzo niemądrze.Dał mi obraz kogoś, kto zawsze chciał być ważniejszy, niż był.Nie był zadowolony z objęcia staroświeckiego interesu po ojcu.Odszedł i próbował sił na scenie, ale najwyraźniej nie odniósł sukcesu.Prawdopodobnie dlatego, że nie potrafił się podporządkować.Nikt nie będzie mu dyktował, jak ma grać rolę.Pewnie był szczery, kiedy opowiadał o swojej ambicji wystąpienia w procesie o morderstwo w charakterze świadka, identyfikującego człowieka, który przyszedł kupić truciznę.Miał lekką obsesję na tym tle.Oczywiście nie wiemy, kiedy, w jakim momencie, przyszedł mu do głowy pomysł, by stać się wielkim kryminalistą, człowiekiem tak sprytnym, że sprawiedliwość nigdy go nie dosięgnie.Wszystko to jednak są domysły.Wróćmy do tematu.Osborne opisał widzianego wieczorem mężczyznę interesująco.Najwyraźniej był to opis prawdziwej osoby, którą kiedyś musiał widzieć.To bardzo trudna rzecz opisać dokładnie nieokreśloną osobę.Oczy, nos, broda, uszy postawa i cała reszta.Jeśli pan spróbuje, okaże się, że podaje pan nieświadomie opis spotkanej kiedyś osoby - kogoś widzianego w tramwaju lub w autobusie.Osborne wyraźnie opisywał człowieka niezwykle charakterystycznego.Myślę, że zauważył pewnego dnia Venablesa siedzącego w samochodzie w Bournemouth i jego powierzchowność zrobiła na nim wrażenie.Nie zauważył, że ten człowiek jest kaleką.I jeszcze coś zwróciło moją uwagę na Osborne’a; fakt, że był farmaceutą.Uznałem za możliwe, że nasza lista wiąże się z handlem narkotykami.W rzeczywistości tak nie było i mogłem zapomnieć o panu Osbornie, gdyby sam pan Osborne nie upierał się, aby pozostać na scenie.Chciał wiedzieć, co robimy, i dlatego zawiadomił nas, że widział człowieka, o którego chodziło, na festynie kościelnym w Much Deeping.Wciąż nie wiedział, że pan Venables jest ofiarą paraliżu.Kiedy to odkrył, nie miał dość rozumu, by dać spokój.To była próżność
[ Pobierz całość w formacie PDF ]