[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ale ja, który usiłuję pozyskać panią nie dla śmierci, lecz dla Ŝycia, mówię na to: w takim razie byłoby lepiej, gdyby pani w ogóle nie przyszła na świat.GdyŜ kaŜde Ŝycie ludzkie, które zastyga w bezczynności, jest niepotrzebnym balastem na naszej planecie hamuje postęp ludzkości."Są to brat i siostra.Będą się kochać".- Musi pani bowiem wiedzieć, Emmanuelle: przyszłe dni Ziemi będą tym, co uczyni z nich pomysłowośćpani ciała.JeŜeli jednak pani marzenia utracą blask, jeŜeli zwinie pani z powrotem skrzydła, a Ŝądza wiedzy osłabnie, kiedy zawiodą panią dalekowzroczność i wytrwałość, kiedy ochłonie pani z zapału do nowychodkryć - wtedy nastąpi koniec nadziei i szans ludzkości, juŜ na zawsze przyszłość upodobni się doprzeszłości."Biała balerina między nogami wojownika".- Pani Ŝądza miłości, droga Emmanuelle, czyni z pani oblubienicę świata.Dlatego los wszystkich zaleŜy od pani namiętności i odwagi.Jeśli pani, obiecana wszystkim kochanka, zrezygnuje ze zdobycia choćbyjednego męŜczyzny czy jednej kobiety, moŜe to oznaczać, Ŝe ten męŜczyzna, ta kobieta i ich potomkowiezrezygnują ze zdobycia lat świetlnych i gwiezdnej mgły."Głos Maria sprawia, Ŝe cichnie cykanie świerszczy".- Czy rozumie pani, co mam na myśli? Chcę pani ofiarować nie rozkosz chwili, lecz tego, co znajduje się jeszcze za odległym horyzontem.Szczęście jest nie tam, gdzie pani, lecz tam, gdzie chciałaby się pani znaleźć."Tam, gdzie jeszcze więcej ramion".- Tak, tak, Emmanuelle! Nie iluzjami gaszę pani pragnienie, lecz rzeczywistością."W centrum trójkąta utworzonego z gwiazd Alfa z Wolarza, Alfa z Wagi i Alfa z Panny".- Nauczam nie tego, co najwygodniejsze, lecz tego, co najbardziej zuchwałe.- Niech pan mnie weźmie.PrzecieŜ mnie jeszcze pan nie zna.W moich ramionach odkryje pan rozkosz, jaką trudno przeczuć.Była zaskoczona, Ŝe wzrok, jakim ją obrzucił, wyraŜa aŜ tyle powaŜania.Mimo to potrząsnął głową.- To byłoby zbyt łatwe.Chcę czegoś więcej.Proszę pozwolić mi być pani przewodnikiem.Łagodnie popchnął ją przed siebie.- Tak, a teraz zabawimy się znowu w akrobatów!Posłusznie poszła przodem.Kiedy znaleźli się na rozstaju, Mario zdecydował się na inną drogę, niŜ ta, którą przyszli.PokaŜę pani coś niezwykłego - obiecał.Wkrótce stali nad brzegiem szerokiego khlongu - a moŜe teŜ była to naturalna rzeka? - który zakręcałkilkakrotnie, ginąc gdzieś w oddali.Brzegi porośnięte były obficie trawą i chwastami.- Czy to jeszcze Bangkok?- Tak, nawet samo centrum.Ale tu nie zapuszcza się Ŝaden cudzoziemiec.Szli teraz po łące, a poniewaŜ Emmanuelle grzęzła swymi obcasami w podmokłej ziemi, zdjęła pantofle.Dalej poszła boso.- Podrze pani sobie pończochy - powiedział Mario.- Czy nie lepiej je zdjąć?Emmanuelle uznała jego radę za dobrą.Przysiadła na ściętym pniu drzewa, leŜącym przy drodze, ipodciągnęła spódnicę do góry.Chłodny powiew wiatru przypomniał jej o tym, Ŝe Mario trzyma jeszcze wkieszeni jej majteczki.KsięŜyc świecił tak jasno, Ŝe kiedy zdjęła pasek do podwiązek, moŜna było dojrzeć wyraźnie jej łono.- Nie mogę napatrzyć się na pani nogi - odezwał się Mario.Ma pani smukłe, zgrabne uda.- A mówił pan, Ŝe nic nie zdoła oczarować pana na dłuŜej?Jego jedyną reakcją był uśmiech.Emmanuelle nie ruszała się z miejsca, nie chciało jej się wstawać.- Dlaczego nie zdejmie pani równieŜ spódniczki? - zapytał.Wygodniej byłoby chodzić.A i ja zprzyjemnością popatrzyłbym na panią.Nie wahając się ani przez chwilę, wstała i rozpięła pasek.- Gdzie mogę ją zostawić? - zapytała, trzymając spódniczkę w górze.- Proszę połoŜyć ją na tym pniu, w drodze powrotnej zabierzemy ją z powrotem.- A jeśli ktoś ją ukradnie?- Wtedy wróci pani do domu bez spódnicy.Czy widzi w tym pani coś złego?Emmanuelle nie odpowiedziała, ruszyła przed siebie.W blasku księŜyca jej pośladki i uda świeciły mimo opalenizny szczególnie jasno.Mario szedł tuŜ obok niej.Po chwili ujął ją za rękę.- Jesteśmy na miejscu - powiedział wreszcie.Przed nimi wznosił się niski, na wpół rozwalony mur.Mario pomógł Emmanuelle wejść na cegły izeskoczyć na ziemię po drugiej stronie, gdzie uniosła głowę i wzdrygnęła się: tuŜ obok klęczała jakaśpostać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]