[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przekonywała się, jak bardzo informacje, które pamiętała, były nietylko użyteczne, ale i cenne.Jej doskonałe opanowaniefrancuskiego i dokładność w rachunkach okazywały się skarbem,który mogła przekazywać i rozdawać innym.Utkwione w niąniecierpliwe, wręcz pełne podziwu, gorliwe spojrzenia dziecidawały jej interesującą, nieoczekiwaną satysfakcję.Jednej z dziewczynek, która zapytała ją o jej wielobarwnegoptaka, opowiedziała, że wcześniej mieszkała na wspaniałym placu,po którym fruwały papugi, papugi wszelkich gatunków, a wraz znimi zielone papużki.Ludzie mieszkali w domach, a ptaki wśróddrzew, przyglądając się sobie nawzajem i patrząc, jak żyją.Dziewczynka zaśmiała się szyderczo, a żadne inne dziecko też niechciało jej uwierzyć.Panna Beauvert obstawała przy swoim,wyjaśniając, że to było w Brukseli, dwa kilometry stąd.Dzieci zuporem kręciły przecząco głowami.Według nich tak jakwcześniej według niej miedzy Madou a Uccle było coś więcejniż granica, góra czy pustynia, należały do dwóch różnychświatów.Nie jezdził tam żaden z tutejszych mieszkańców i viceversa.Dzieciaki potraktowały pannę Beauvert jak kłamczuchę,chociaż tym razem mówiła prawdę.Czego oczekują ludzie? pomyślała.Rzeczywistości czy raczej marzeń? Tego, co imodpowiada.Zabrali się do powtarzania materiału.Podczas gdy onamówiła do grupy dzieci, Kopernik, siedząc jej na ramieniu, takżesłuchał z uwagą.Od czasu do czasu, niczym uczeń robiący notatki,powtarzał z entuzjazmem jakieś słowo Rzeczownik! , Proporcja! a dzieci wybuchały śmiechem.Panna Beauvert byłaz niego dumna, bo śledził lekcję, zabawiając maluchy.Dziwiła sięnatomiast, że kiedy zaczynała rozmawiać z jednym tylkodzieckiem, dreptał w miejscu, dając wyraz swojej irytacji.Tak się właśnie stało, gdy nachyliła się nad Abdulem,pyzatym, kędzierzawym chłopcem, i zmusiła go do powtórzeniaodmiany czasowników nieregularnych.Mimo troskliwości iłagodności korepetytorki malec wahał się i robił błędy. Brrr! Brrr! zaskrzeczał Kopernik po dziesiątej pomyłce.Panna Beauvert, głaszcząc po głowie nieuka, skorzystała z tejinterwencji: Widzisz, Abdul, nawet Kopernik uważa, że nie jesteśwystarczająco skoncentrowany. On mnie nie lubi mruknął chłopak, marszcząc brwi iwpatrując się w ptaka. Nie lubi, jak robisz błędy.Jak tak dalej pójdzie, zacznie cipodpowiadać odpowiedzi. Ja mu dam! wykrzyknął Abdul, podnosząc głowę.Niespodziewany, gwałtowny, szybki ruch dziecka niespodobał się Kopernikowi.Rozpostarł skrzydła, wzbił się kilkacentymetrów w powietrze, a potem runął na chłopca z wysuniętymdo przodu dziobem, atakując go całej siły.Abdul wrzasnął, co jeszcze bardziej rozochociło Kopernika,który zwielokrotnił i przyśpieszył ciosy.Siódemka dzieciaków zaczęła krzyczeć.Panna Beauvert,tłumiąc zdumienie, próbowała zapanować nad tą wrzawą. Uspokójcie się! Jeszcze bardziej go rozdrażnicie! Milczcie!Kopernik, przestań! Powiedziałam: przestań, Kopernik! Kopernik!Im dłużej do niego wołała, tym bardziej ptak wyżywał się naAbdulu.Dziewczynki, bojąc się, że będą następnymi ofiarami,zerwały się ze swoich miejsc, pchnęły drzwi i uciekły napodwórze.Kuzyn Abdula chwycił linijkę, żeby uderzyć papugę.Rozwścieczona panna Beauvert złapała go za rękę. Zabraniam ci! Ale proszę pani. Kopernik sam przestanie.Kopernik! Kopernik!Papuga nie puszczała swojej zdobyczy, która jęczała, zamiastsię bronić.Panna Beauvert postanowiła włączyć się do bijatyki,żeby spróbować, nie łamiąc ptakowi skrzydeł, oddzielić go oddziecka. Kopernik!Nagle papuga zostawiła swoją zdobycz, rzuciłaprzekrwionym okiem na pannę Beauvert i odpychając sięenergicznie, przekroczyła framugę otwartych drzwi, wydostała sięna podwórze i odleciała.Jej pani z przerażeniem rzuciła się za nią. Kopernik!Gdy dobiegła do podwórka, dostrzegła wielobarwną plamę,która zwinnie dotarła do rynien, do dachów.Ptak rozpłynął się wbłękicie. Kopernik!Jej głos zagubił się na pustym niebie.Panna Beauvertpoczuła, że łzy napływają jej do oczu.Płacz za jej plecamiprzywrócił ją do rzeczywistości.Wróciła i zauważyła zadrapania,ukłucia i sińce, które szpeciły twarz dziecka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]