[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oczywiście na drogach były setki fordów rangerów.W górskichokolicach, takich jak Roaring Fork Valley, były ich pewnie tysiące.A jednak.Mimo gniewnego spojrzenia Jane czuł, że musi zadać jeszcze jedno pytanie.- Nie widziałaś przypadkiem tablic rejestracyjnych?Crystal potrząsnęła głową.- A może zauważyłaś, z jakiego był stanu?Dziewczynka znowu pokręciła głową.- Tak mi przykro - wyszeptała.Cholera.- Nic nie szkodzi.- Ray szacował już w myślach czas potrzebny do sprawdzeniawszystkich fordów rangerów w okolicy, a właściwie po prostu wszystkichfurgonetek.- Panie Vanover?Ray spojrzał na Crystal.- Tak?- Mogę pana o coś spytać?- Jasne.- Co się panu stało? Był pan na wojnie?Ray poczuł się schwytany w pułapkę.Te pytania.Ale nie mógł być zły nadzieciaka; pytanie było zupełnie niewinne.Mógł udzielić swojej zwykłej,sarkastycznej odpowiedzi, ale po co? Równie dobrze może powiedzieć prawdę.- Nie, nie byłem na wojnie, w każdym razie nie na takiej, jaką masz na myśli.Razem z partnerem rozpracowywałem w Seattle grupę terrorystyczną.Ich ludziepodłożyli bombę w naszym samochodzie.Przeżyłem, tylko dlatego że wróciłem pocoś do biura.Kiedy stamtąd wyszedłem, samochód płonął.Próbowałem wyciągnąć94z niego partnera, ale.- Więc on zginął? - spytała Crystal.- Ona.To była kobieta.- Czuł na sobie wzrok Jane.Do diabła z tym, pomyślał.-Ja miałem szczęście - powiedział do Crystal.Jednak nie czuł się szczęśliwy.Czuł się winny i wściekły.Ale już w piątek w LosAngeles będzie mógł im odpłacić.Nie wiedział dokładnie kiedy i jak, lecz teraz,gdy ci dranie zostali aresztowani, miał zamiar pomścić śmierć Kathleen.A co zmoim życiem, moją pracą? - pomyślał.Ale myśl ta zniknęła tak szybko, jak siępojawiła.Mordercy muszą zapłacić, wszystko inne jest bez znaczenia.Rozdział 8Ray prowadził samochód z ponurą miną.Przez cały dzień był dziwnie zamyślonyi Jane zastanawiała się, co go dręczy.A teraz, za kilka minut, będzie musiał poznaćjej pokręconą rodzinę.Fantastycznie.Jak mogła dać się w to wpuścić? Po co odwiedziła matkę? Do diabła, powinnabyła wiedzieć, czym się to skończy.I zakończyć tę farsę, nim sprawy zaszły zadaleko.Powiedzieć matce, że ma wieczorem kolejne przesłuchanie.W samymśrodku potwornie stresującego śledztwa będzie musiała jeszcze użerać się zrodziną.Za dużo jak na jedną osobę.Dlaczego nie spróbowała się od tegowykręcić?- Przykro mi, mamo, ale muszę się spotkać ze świadkiem.Rozumiesz, praca.- Nicwięcej nie musiałaby dodawać.Ale wtedy wtrącił się Ray ze swoim:- Dziękuję, pani Zucker.Chętnie przyjdę.To będzie ciężki wieczór.Wszyscy będą ciekawi, dlaczego przez pięć lat ani razunie przyjechała do domu, będą się nad tym rozwodzić i zadawać tysiące pytań.Aona będzie musiała być miła dla Rolanda, którego szczerze nie cierpiała.Tak jakjego egocentrycznego synalka.Zacisnęła dłonie w pięści, uświadomiła sobie, co robi, i rozluzniła palce.95Wiedziała, że cały czas przygryza dolną wargę, zlizując przy tym starannienałożoną szminkę.Czy Ray zauważył jej nerwowość?- Gdzie skręcić? - spytał.- W następną ulicę.W lewo.Wszystko tu było takie znajome, pamiętała każdy zakręt na drodze i zakole rzeki,każde drzewo, każdą prowadzącą w góry ścieżkę.Kamienny mur oddzielającydzielnice miasta, kanał i zbiornik wodny.- Daleko jeszcze?- Kawałek.To tam, na górze.Tutaj wszystkie domy były jak starzy przyjaciele.Na widok jasno oświetlonychokien i fasad zdobnych w świąteczne dekoracje poczuła się znowu jak maładziewczynka.Ile razy jechała tą drogą?- Teraz w lewo - powiedziała mniej więcej w połowie góry.- Dobrze, że mamy napęd na cztery koła.- Aha.- Mówiłem ci już, że zaczęliśmy szukać furgonetki?- Nie.- Jane z trudem wróciła do terazniejszości.- Będzie ciężko.Czerwony albo bordowy ford ranger, może trochę spłowiały.Rokprodukcji i numer rejestracyjny nieznane.- To rzeczywiście niewiele.W dolinie są tysiące takich starych furgonetek.Ray wzruszył ramionami.- To wszystko, co wiemy.- Wiem.- Zaczniemy też rozprowadzać rysopis podejrzanego.Zredniego wzrostu,szczupłej budowy ciała.Może mieć jasne włosy, złamany nos i nosić okulary.Może mieć.Może mieć kolczyk w uchu.- Cóż, to więcej niż mieliśmy wczoraj.96- Furgonetka może nam pomóc.Taki sam samochód opisał świadek z Mammoth.- Mógł kupić sobie nowy - odparła Jane.- Tak, a to może być zupełnie ktoś inny.Jane potrząsnęła głową.- Nie, to ten sam człowiek.Na pewno.- Zgadzam się.Prawdopodobieństwo, że to ta sama osoba, jest duże.- Może nam się uda.Crystal była dobrym świadkiem.- A jej matka koszmarem.- To już bez znaczenia.Crystal jest bardzo spostrzegawcza.Ray skręcił w wąską drogę prowadzącą do domu Hannah.Poniżej, w oddali,miasto migotało tysiącem małych światełek.Po drugiej stronie wznosił się masywgórski niczym potężna fala od wieków grożąca załamaniem.- Piękny widok - stwierdził Ray.- Aha.- Jane spojrzała na niego - Wiesz, kiedy powiedziałeś Crystal, go ci sięstało, przypomniałam sobie tę sprawę.Twoje nazwisko od początku wydawało misię znajome, ale nie mogłam skojarzyć, gdzie je słyszałam.Bardzo mi przykro zpowodu twojego partnera.Twarz Raya stężała.Milczał.Zwiatła samochodów jadących z przeciwka nachwilę wydobywały jego profil z mroku, potem znowu zapadała ciemność.Janezrobiło się głupio.No tak, okazało się, że jest taka sama jak matka, która nigdy niewie, kiedy trzymać język za zębami.- To.eee.to musiało być dla ciebie okropne - ciągnęła desperacko.Och,zamknij się wreszcie.Ray wzruszył ramionami.- Takie rzeczy się zdarzają.- Jego głos ociekał goryczą.Jane ogarnęłowspółczucie dla tego człowieka.Współczucie i pragnienie, żeby jakoś mu pomóculeczyć rany.Opamiętała się jednak.Ray nie potrzebuje jej pomocy.Uważa jejpracę za rodzaj szarlatanerii.A ona ma już dość problemów z mężczyznami.97- Tu jest podjazd - wskazała ręką.- Wjedz i zaparkuj gdziekolwiek.Na podjezdzie stały dwa samochody.Jeden należał do szeryfa.A drugi? Może doScotta? Przed domem paliło się światło, a prowadzącą do niego ścieżkę oświetlałysznury lampek oplatające nagie gałęzie drzew.Na frontowych drzwiach wisiałwieniec ozdobiony dzwoneczkami.Wysiedli z samochodu i natychmiast poczuli zapach dymu.Państwo Zuckerowienapalili w kominku.Będzie przytulnie.Jane wzięła głęboki oddech.Mieli dwie godziny.Potem Ray będzie musiał wrócićdo Lemke.Jakoś wytrzyma dwie godziny w towarzystwie matki.Nie była tu od lat, od czasu, kiedy wyjechała na uczelnię.Wychowała się w tymdomu, spędziła tu dzieciństwo, które było szczęśliwe, dopóki nie pojawił sięRoland Zucker i odebrał Hannah ojcu Jane.A potem nadeszła ta straszna noc nagórskim kempingu.Najgorsza noc jej życia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]