[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Marita koszmarnie wygląda w pastelach, a Justinejest taka blada.- Tasha - napomniał ją Paul.Celt nagle podniósł głowę z kolan Antonietty.Całe ciało psanapięło się czujnie.Jego pani poruszyła się dziwnie niezgrabnie,a jej żołądek wykonał podskok.Ogarnęło ją mroczne, straszne przeczucie.Miała wrażenie, że przez pokój przepłynął jakiścień - bardziej w jej umyśle niż w rzeczywistości.Złowieszczeostrzeżenie.- Toni.- Tasha potarła ramiona, jakby nagle zrobiło jej sięzimno.- Co się dzieje?- Nie mam pojęcia.Wyczuwacie coś dziwnego?Paul opadł na poduszki, trzymając Justine za rękę.Zamknąłoczy.- Nie, wszystko jest w porządku, Toni.- Pies dziwnie się zachowuje - stwierdziła Tasha.- Groznie wygląda.- Zostań z Paulem - poleciła Antonietta.- Ja pójdę zobaczyć,co z Nonno.Wezmę ze sobą Celta.Jest dobrym przewodnikiem.- Naprawdę myślisz, że dzieje się coś złego? Mogę zadzwonić do Diega - zaproponowała Tasha.Antonietta nie odpowiedziała.Nawet nie próbowała otwieraćoczu.Musiała się spieszyć, a łatwiej było jej polegać na Celcie.Pies szedł tuż obok niej, omijając wszystkie przeszkody w korytarzu i na schodach.Byron.Połączyła się z nim w jednej chwili.Jak daleko jesteś?Przesłała mu wizję mrocznego cienia.Nadchodzącego niebezpieczeństwa.Swojego przerażenia.Zostań w pałacu.Zaraz tam będę.Eleanor i Vlad też są jużw drodze.Próbowałem skontaktować się z Josefem, ale nie chcealbo nie może odpowiedzieć.Vlad mówi to samo.Był z dziadkiem na dziedzińcu.Zostań w domu, Antonietto.20 - Mroczna symfonia305- Nic z tego - mruknęła buntowniczo.- Franco! - zawołałagłośno, co rzadko jej się zdarzało.Nie chciała przerywać ważnejrozmowy, ale bardzo potrzebowała jego obecności.- Heleno!Chodzcie na dziedziniec, trzeba znalezć dziadka.Pochyliła się do psa.- Celt, liczę na ciebie.Musimy zaopiekować się Nonno i Jo-sefem.Otworzyła balkonowe drzwi prowadzące na taras, z któregomożna było zejść na dziedziniec.Celt nie zawarczał, ale w gardlewibrował mu niemal niesłyszalny dzwięk.Całe jego ciało drżało od napięcia.Antonietta wzięła głęboki oddech i pochwyciłaostry zapach.Woń czegoś, co było śmiertelnie niebezpieczne.Objęła psa.- Szukaj dziadka, Celt.Pokaż mi, gdzie jest.- Co się stało, signorina Scarletti? - spytała Helena, któranagle pojawiła się za nią.- Widziałaś mojego dziadka?- Don Giovanni był w ogrodzie, jak zwykle o tej porze.Byłrazem z tym młodym człowiekiem, Josefem.Pewnie poszli dolabiryntu.- Proszę, powiedz Francowi, żeby ruszył za mną.Idę szukać dziadka.- Naturalnie.Zaraz mu to powtórzę.Czy mam pani pomóc?- Najlepiej poszukaj Franca i powiesz mu, żeby uważał -odrzekła Antonietta.Nie chciała narażać Heleny na ewentualneniebezpieczeństwo.Ostrożnie zeszła po schodach na dziedziniec.- Szukaj, Celt.Szukaj dziadka.Pies aż się trząsł pod wpływem myśliwskiego instynktu.Ruszył w stronę labiryntu, ale gdy znalezli się kilka kroków odwejścia, zatrzymał się i zawrócił w stronę palazzo.Antonietta puściła go i bardzo powoli otworzyła oczy.W mroku panującym wśród krzewów i będąc w okularach, mogła swobodnie posługiwać się wzrokiem.Spojrzała w stronę murów i przyjrzała się jednemu z gargulców, by znalezć punkt odniesienia.Pochwili widziała go już całkiem wyraznie.Stwór miał rozłożoneszeroko skrzydła, jakby miał wyskoczyć w powietrze, obnażonezęby i spoglądał szeroko otwartymi oczyma.Przerażenie zaparło306jej dech w piersiach, bo u stóp ptaszyska leżało nieruchome ciało Josefa.Jego beret wisiał na jednym ze skrzydeł gargulca.Nadciałem czaił się wielki, cętkowany kot.Odwrócił głowę, popatrzyłw dół i rzucił jej złowieszcze spojrzenie.Byron.Potrzebuję natychmiast wizerunku sowy.Utrzymajgo dla mnie.Odczekała jedno uderzenie serca, które przeciągało się w nieskończoność, i nagle ujrzała obraz.Na szczęście Byron nie zadawałpytań i oszczędził jej reprymendy.Wyczuł, że liczy się szybkość,i natychmiast dostarczył potrzebnych danych.Poczuła mrowienie, jej ciało się skurczyło.Zamknęła mocno oczy i przemieniłasię w nocnego drapieżnika.Niełatwo było wystartować z ziemi, ale jakoś jej się udało.Kiedy wyskoczyła w powietrze, powiał potężny podmuch i pomógł jej się wznieść.Wzleciała prosto do góry, bo chciała otworzyć oczy dopiero w ostatniej chwili.Połącz się ze mną.Nie mogła zignorować tego polecenia.Brzmiały w nim lęk, złość i wiele szacunku, ale oprócz tego Byron zawarł w nim nakaz, którego musiała usłuchać.Poczuła, jakcałkowicie przejmuje jej umysł i zmusza do otwarcia oczu.Czekała na moment dezorientacji, ale nic się nie stało.Uświadomiłasobie, że to Byron nią kieruje i korzysta z jej wzroku.Chwytałobrazy i natychmiast przesyłał je do niej.Znad morza nieoczekiwanie nadciągnęła mgła.Była tak gęsta,że tworzyła w powietrzu nieprzeniknioną zasłonę.Sowa leciałabezgłośnie, kryjąc się wśród jej pasm.W kilka sekund znalazłasię na murze i spadła jak kamień na kota, który właśnie pochylałsię nad odsłoniętym gardłem Josefa.Antonietta zdziwiła się, słysząc odległy krzyk gniewu i echomęskiego głosu, który obiecywał zemstę.Ostre jak brzytwa szpony307wyciągnęły się ku oczom jaguara, drapiąc i tnąc.Wielki kot musiałodskoczyć w tył, porzucając łup.Wiatr szalał, niemal zagłuszając ryk bestii.Jaguar pluł i parskał, machał łapami, aż w końcuodwrócił się zwinnie i uciekł.Bez trudu przeskoczył szereg gar-gulców i pognał ku balustradzie z drugiej strony wieży.Sowa usiadła obok Josefa i przyjęła ludzką postać.Antoniettapochyliła się nad chłopcem.W jego gardle ziała potworna rana.Krwawił obficie.Nie wyczuła pulsu.Byronie, czy on żyje?Nad głową zawirowały ciemne pasma chmur.Po niebie przebiegła błyskawica.Potem huknął grom, od którego zatrzęsły sięmury.Czarne chmury kipiały i przewalały się w górze, emitującwściekłość, gniew i rozpacz, którą z trudem można było znieść.Antonietta zmusiła się, by nie zwracać uwagi na potężnewyładowania emocji ani na porywy wiatru.Położyła dłonie naranach, starając się ocenić stan organizmu.Josef zdążył zamknąć serce i płuca, zanim otrzymał cios,powiedział Byron, mając nadzieję, że się nie myli.Josef jest taki młody.Zamknięcie serca po odniesieniu śmiertelnej rany nienależało do najłatwiejszych zadań.Dotarliśmy do niego z Eleanor.Jego siła życiowa słabnie.Musimy go zatrzymać na ziemi, a to nas spowolni.Nie mogęnaraz tropić kota i ratować mego syna.To był głos Vlada, niespokojny, ale pełen determinacji.Dopadnę tego kota, Vlad
[ Pobierz całość w formacie PDF ]