[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.168 Jezu Chryste, synu, masz tupet powiedział Ryan. Ma pan wybór odparł Sollazo. Może pan tusiedzieć przez kolejnych piętnaście lat.Twarz Ryana była biała jak kreda. Ale pracować z Barrym i przeklętą IRA?Kathleen położyła mu dłoń na ramieniu. Stryju, powinniśmy być praktyczni. Odwróciła siędo Sollaza. Wchodzimy. Oczywiście.Gdy tylko wyrwiemy pani stryja, pani doniego dołączy.Zorganizujemy wam bezpieczną ucieczkę. A czy nie będzie problemów z opuszczeniem kraju? %7ładnych.Do Irlandii polecimy gulfstreamem.Pojadęz wami. I to wszystko? Nie.Chcę znać współrzędne Irish Rose".Musicieprzekazać mi dane z master navigatora.I proszę mi niewmawiać, że nie macie tej informacji wyrytej głębokow pamięci.Kathleen znów położyła dłoń na ramieniu stryja. Nie, proszę pana.Informację otrzyma pan dopiero,gdy bezpiecznie dotrzemy do Irlandii.Sollazo uśmiechnął się. Zgoda, panno Ryan, przyjmuję pani warunki.A terazpozwólcie państwo, że wam powiem, jaki przewidujęprzebieg wydarzeń.We wtorek rano padało.Więzienna karetka zjawiła sięna szpitalnym parkingu i zatrzymała w wyznaczonymmiejscu tuż obok głównego wejścia.Kathleen Ryan siedziałaza kierownicą swego samochodu.Obserwowała, jak jejstryj i drugi więzień wysiadają z ambulansu skuci kajdankami.Drugi strażnik i kierowca też wyskoczyli z autai zapalili papierosy.Kathleen opuściła samochód, wzięła teczkę, a potemprzeszła na podziemny parking.Zgodnie z instrukcją otrzymaną od Sollaza szukała zielonej ciężarówki z blaszaną pakąopatrzoną napisem Pralnia Henleya".Pojazd znalazła beztrudu.Za kierownicą siedział Giovanni Mori i ćmił papierosa.169 Jestem Kathleen Ryan.Czy pan Mori? Zgadza się. Mężczyzna wysiadł z auta i wyciągnąłz tylnego siedzenia białą lekarską marynarkę, którą wcześniejukradł. Już przyjechali? zapytał, wkładając tę kurtkę. Przed chwilą. Niech pani czeka na miejscu obok kierowcy.Niezajmie mi to dużo czasu.Znów sięgnął do samochodu, wyjął biały kitel i przerzuciłgo przez ramię. Wie pan, jak wygląda mój stryj? Znam go z fotografii odparł cicho Mori i ruszyłdo windy towarowej, którą wjechał na drugie piętro.Stał chwilę w korytarzu, po czym pchnął drzwi przeciwpożarowe i wszedł na oddział kardiologii.Zajrzał przezokrągłe okno w drzwiach do sali numer trzy.Ryan leżał nastole, a młody lekarz przyczepiał mu do skóry elektrody.Mori przeszedł korytarzem do końca i zerknął przezwahadłowe drzwi do recepcji.Za biurkiem siedziała dyżurnapielęgniarka, pod ścianami kilku pacjentów oraz strażnikwięzienny w cywilu, czytający jakieś czasopismo.Moriwrócił do sali numer trzy i otworzył drzwi.Młody lekarz uniósł głowę.Nie przestając przymocowywać elektrod, zapytał: Czym mogę służyć?Mori błyskawicznie wyciągnął z kieszeni skórzany worekwypełniony śrutem.Wziął silny zamach.Lekarz z jękiemzwalił się na podłogę.Ryan usiadł na stole i zacząłgorączkowo odczepiać przewody z elektrodami.Mori rzucił mu lekarski kitel. Wkładaj polecił.Otworzył drzwi do łazienki, wciągnął tam lekarza, poczym wrócił. Wychodzimy powiedział. W lewo, do wyjściaprzeciwpożarowego.W chwilę pózniej zjeżdżali już dzwigiem towarowym.Minęli podziemny parking i podeszli do zielonej ciężarówki,w której czekała pobladła z podniecenia Kathleen.170Mori otworzył tylne drzwi pojazdu. Wsiadaj.Znajdziesz tam ubranie.Jak najszybciejściągnij z siebie te więzienne łachy.Nie mamy dużoczasu.Zdjął białą marynarkę, wrzucił ją do blaszanego pojemnika na śmieci.Wskoczył za kierownicę i ruszył.Przywyjezdzie z parkingu minął karetkę więzienną, obok którejwłóczyli się bezczynnie strażnik i kierowca.Mori skręcił w główną ulicę.Minęło niestety dobrych piętnaście minut, zanim w salinumer trzy pojawiła się pielęgniarka.Ku swemu zdziwieniuspostrzegła, że w pomieszczeniu nikogo nie ma.Poszła dosiostry dyżurnej. Co jest z doktorem Jessupem i pacjentem? zapytała. Prowadzi badania.Trwają godzinę. Ależ w sali nikogo nie ma. Chodzmy i sprawdzmy.Strażnik więzienny wciąż jeszcze pogrążony był w lekturzeczasopisma, kiedy do recepcji wtargnęły obie pielęgniarki.W toalecie znalazły nieprzytomnego lekarza.W tej samej chwili ciążarówka z pralni wjeżdżała już nazatłoczony parking przed odległym od szpitala o piętnaściekilometrów wielkim supermarketem.Mori zatrzymał samochód obok ciemnego sedana. Zmieniamy środek transportu oświadczył Kathleen, wysiadł i otworzył tylne drzwi. Wyskakuj.Ze środka wynurzył się ubrany w brązowy, tweedowygarnitur i w płaszcz Ryan.Kathleen rzuciła się stryjowi naszyję. Udało się, stryju Michaelu.Mori otworzył drzwi sedana. Wsiadajcie polecił.Ryan z bratanicą zajęli miejsca z tyłu wozu.Mori wsunąłsię za kierownicę i włożył szoferski kaszkiet pasujący171kolorystycznie do granatowego garnituru, który miał nasobie. Dokąd jedziemy? zapytał Ryan. Musieli jużwszcząć alarm.Drogi będą obstawione przez policję. Na Long Island. Ależ to kawał drogi zdziwiła się Kathleen.Z całą pewnością zdążyli już zablokować autostrady i czekają na punktach opłat drogowych. Nic im to nie da odparł Mori. Zaufajcie mi,niech was głowy o nic nie bolą.Po dziesięciu minutach minęła ich nadjeżdżającaz przeciwka kolumna samochodów policyjnych na sygnałach. Jezu, chyba czekają nas kłopoty odezwał się Ryan.Mori wzruszył ramionami. Człowieku małej wiary.Jesteśmy prawie na miejscu.W kilka chwil pózniej zjechał z autostrady i skręciłw lewo.Widniała tam tablica z napisem: Jackson AeroClub".Po kilku minutach dotarli na miejsce.Na parkingustało kilka samochodów, obok znajdował się parterowybudynek biur, za którym widniał pas startowy, a na nimokoło dwudziestu jedno- i dwusilnikowych samolotów.Nakońcu pasa stał helikopter Swallow.Mori zatrzymał sedana. Jesteśmy na miejscu oświadczył, wysiadł z autai sięgnął po torbę Kathleen. Polecimy tą maszyną.Ruszajcie się.Gdy podchodzili do helikoptera, pilot, młody mężczyznaw przeciwsłonecznych okularach sprawiający wrażenietwardziela, uruchomił silnik.Mori otworzył drzwi śmigłowca. Wsiadajcie.Lecimy.Ryan i Kathleen wsunęli się do maszyny.Za nimi Mori.Zamknął i zabezpieczył drzwi, zapiął pasy bezpieczeństwai po raz pierwszy się uśmiechnął. Następny przystanek: Long Island powiedział.Widzicie? Proste, kiedy się tylko wie, jak to zrobić.172Wylądowali na lotnisku Westhampton na Long Island.Do helikoptera podjechała limuzyna. Czy mogę złapać oddech? Dokąd teraz? spytałaKathleen, gdy odjeżdżali. Do posiadłości Russa w Quogue wyjaśnił Mori. Don Antonio pragnie osobiście was powitać. No właśnie mruknęła buńczucznie Kathleen.On zawsze osiąga to, czego pragnie. Zawsze. Mori odwrócił się w jej stronę i po razdrugi się uśmiechnął. Na pani miejscu, słodziutka,dobrze bym o tym pamiętał.Wieść o ucieczce rozniosła się po Green Rapids z błyskawiczną szybkością.Pełniący akurat dyżur w więziennymszpitalu Salamone dowiedział się o tym od pracującegow pralni Chomsky'ego.Chomsky zatrzymał wózek pełenpościeli, którą wywoził właśnie z magazynku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]