[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.42Survival - zdrowie4.ALKOHOLNie zamierzam wcale tego ukrywać: deklaruję się jako umiarkowany przeciwnikalkoholu.Może było by słuszniej użyć zwrotu: przeciwnik nadużywania alkoholu ,bowiem czasem wypiję lampkę koniaku, lubię sączyć dobre wino, czasem wypiję piwo.W podobny sposób, od czasu do czasu, zjadam ciastko, a trudno jest przecież zjeść ichnaraz 15, albo zrobić z nich danie niemal podstawowe.Skąd takie moje nastawienie? Otóż uważam, że alkohol jest oszustem.Wszystko, coponoć alkohol daje, szczególnie mocno okazuje się oszustwem w momencie, gdy orga-nizm w jakikolwiek sposób fizjologiczny bądz psychiczny jest osłabiony czy upo-śledzony.Kiedy chce mi się pić piję butelkę pepsi.To mi wystarcza.Mogę też napićsię piwa.Ci, którzy zostali już przez alkohol oszukani, piją drugą butelkę piwa, trzecią bu-telkę piwa, czwartą& Gdyby chciało im się tylko pić, prawdopodobnie zadowoliliby sięjedną, góra: dwiema butelkami.W końcu jednorazowe wypicie litra płynu nie jest takąpowszedniością.Przeciętnie pijemy przez cały dzień dwa-trzy litry płynów.Tyle potrze-buje organizm.Większych dawek potrzebuje nasza psychika.Oszukana psychika.Moi drodzy, absolutnie nie mam zamiaru zajmowania się problemem alkoholizmu.Nie mam zamiaru smęcić na temat nadzwyczaj młodego wieku tych, którzy przechodząswą inicjację alkoholową.Mało tego, uważam, że pity alkohol może spełnić bardzopożyteczną rolę (choć pewne formy mnie akurat zanadto nie interesują).Gdzie tkwi oszustwo? Ano prawie wszędzie, w samym człowieku, który zadowalasię fałszem i chwilową błogością, który nie potrafi oprzeć się pokusom. Alkohol roz-grzewa to najczęściej stosowane samooszukiwanie się wśród wędrowców, gdy prze-marzną.A jest tak, że wypity alkohol rozszerza naczynia krwionośne i w związku z tymdaje poczucie ciepła; poczucie ciepła to nie ciepło rzeczywiste.Miraż pustynny, to nieprawdziwa oaza nieszczęśnik, który kieruje się w tę stronę traci życie.Nieszczęśnicy,którzy zaufali alkoholowi, który rozgrzewa tracili życie na skutek nadmiernej utratyżyciowej energii, ciepłoty jeśli kto woli bo oszukani alkoholową ciepłotą niezdawali sobie sprawy, że rozszerzone naczynia krwionośne, bez żadnych korzyści dlaorganizmu, oddawały znacznie więcej ciepła na zewnątrz, zachłannemu chłodowi, niżwtedy, gdyby oni nie krzepili się owym alkoholem.Można chlapnąć sobie krzynę 15, gdy już skończyło się najgorsze, już jesteśmy poddachem, w namiocie, w śpiworze, odchuchani, opatuleni i spokojnie możemy iść spać.Ale nie wtedy, gdy walczymy z siłami przyrody.Wszak nie wiemy, czy my walczymyJESZCZE z niewygodą, czy też JU%7ł o życie.Zerknijcie do poprzedniej części poświę-conej bilansowi energetycznemu i przeczytajcie sobie raz jeszcze słowa mówiąceo rozbitkach, i dalej.Skądinąd wiadomo mi, że popijanie niedużych ilości czerwonego gronowego winawytrawnego ma wpływać pozytywnie na funkcjonowanie całego organizmu.Zazna-czyć muszę, że po pierwsze nieduże ilości oznaczają jeden kieliszek może dwa zaś po drugie częstotliwość tego popijania wynosi jedno chlapnięcie w ciągu dnia.Wawrzyniec %7łuławski opisuje jedną z sytuacji, których w historii tragedii górskichnie było znów tak mało:15Umieściłem tu zwrot mojej żony: jestem jej to winien.43Survival po polskuGdy osiągnęli przełęcz, uderzył ich w twarze grad i potężny wicher o huraganowym niemalnasileniu.Wasserberger nawoływał do pośpiechu, słusznie rozumując, że niżej wiatr będziesłabszy.W trakcie zejścia młody Kasznica począł się skarżyć, iż traci oddech.Matka wzięła odchłopca plecak, a Wasserberger pomagał mu iść.Tak doszli około godziny czwartej w pobliże%7łabiego Stawu Jaworowego.Wydało się, że najgorsze mają już za sobą, gdy nagle starszyKasznica usiadł na głazie ze słowami: Jestem bardzo zmęczony.Dalej iść nie mogę. Pierw-szym odruchem Kasznicowej było zwrócić się o pomoc do Wasserbergera, jako najsilniejszegoi najbardziej doświadczonego w zespole.I wówczas usłyszała przerażającą, niezrozumiałą wprostodpowiedz: Czuję się także bardzo słaby.Z całego serca pomógłbym pani, ale doprawdy niemogę.W tej straszliwej chwili dzielna kobieta nie straciła głowy.O kilkanaście kroków od ścieżkidostrzegła spory głaz, dający niejaką osłonę od wiatru.Zaprowadziła tam swego syna i Wasser-bergera, napoiła odrobiną koniaku, synowi dała trochę czekolady.Podeszła teraz do męża.Był nawpół przytomny i z trudem wlała mu w usta nieco koniaku.Nie było mowy, by mogła go do-ciągnąć pod ów głaz, pod którym zostawiła tamtych.Wróciła do nich.Byli umierający.Wasser-berger majaczył coś gorączkowo, wspominał matkę.Próbował wstać, iść.Kasznicowa prawie siłązmusiła go do pozostania na miejscu, a następnie powróciła do męża.Był martwy.Z rozpacząpodbiegła do syna.Leżał sztywny, nieruchomy, a kilka kroków niżej trup Wasserbergera, którywidać w agonii zdołał porwać się, przejść parę metrów potem padł nieżywy, kalecząc się w rękęi głowę.Trzydzieści siedem godzin półtora dnia i dwie noce przesiedziała Kasznicowa nieruchomoprzy zwłokach.Nie miała już jedzenia, a zresztą i tak nie byłaby w stanie niczego przełknąć.Grzała się maszynką spirytusową i otuliła kocem znalezionym w plecaku Wasserbergera.Tamakabryczna wędrówka od umierającego męża do syna, a potem owo uparte czuwanie nad ichtrupami to jedna z największych, najbardziej wstrząsających tragedii ludzkich, jakie widziałygóry.5 sierpnia rano ostatkiem sił zeszła w dół, przez Jaworzynę na Aysą Polanę.Tam spotkałaprzypadkowo Mariusza Zaruskiego, ekspedycja Pogotowia została natychmiast wysłana.Sprawa wypadku w dolinie Jaworowej odbiła się głośnym echem w całej Polsce.Opinia publi-czna domagała się wyjaśnień, wskazania przyczyn.Snuto najrozmaitsze, mniej lub więcej bez-sensowne hipotezy, domysły, podejrzenia.Kasznicową pomawiano nawet o otrucie towarzyszywycieczki.Zarządzono sekcję zwłok, poddano analizie pozostałe w manierce krople koniaku.Prokura-tura prowadziła dochodzenie, które wkrótce utknęło na martwym punkcie.Przypuszczenia co do przyczyn zgonu tych trojga były bardzo różnorodne i właściwie żadnenie wytrzymuje krytyki.Jakieś ukryte wady serca? Wykluczone.Jednocześnie u trzech ludziw różnym wieku i o różnej sprawności fizycznej? Ostra niewydolność krążenia na skutek zmę-czenia, wyczerpania i zimna? Ależ w takim razie powinien by przeżyć Wasserberger, a nieKasznicowa.Temperatura nie spadła poniżej zera, wiatr był wprawdzie gwałtowny, ale Wasser-berger przetrzymywał już większe wichury i gorsze niepogody bez żadnej szkody dla zdrowia.Jakiś kataklizm, trąba powietrzna, wytwarzająca próżnię, która po prostu udusiła nieszczęsnych?Dlaczego więc nie zabiła ona również i Kasznicowej?Najpoważniej brzmią wyjaśnienia, których autorem jest Roman Kordys, świetny taterniksprzed pierwszej wojny światowej i świetny znawca zagadnień górskich.Twierdzi on, że na sku-tek gwałtownego, zatykającego , utrudniającego oddychanie wichru nastąpiło silne, choć niezagrażające życiu, chwilowe wyczerpanie organizmu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]