[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Amen! - wykrztusiłem.Zaraz potem usłyszałem zgrzyt łopaty rozrzucającej piasekwokół mnie.Nie bardzo pamiętam, co było potem.Gromada dobrzeuzbrojonych mameluków, co tłumaczyło słyszany przeze mniewcześniej hałas.Woda, boleśnie mokra, gdy ją sączyliśmyprzez spuchnięte gardła.Przywiązanie do grzbietu wielbłąda.Potem jazda w kierunku zachodzącego słońca.Sen pod jakimśstrzępem namiotu w oazie.Powoli zaczęliśmy odzyskiwaćprzytomność.Nasze twarze były czerwone i pokrytepęcherzami, wargi popękane, a oczy przypominały szparki.W końcu ponownie przywiązano nas do wielbłądziegogrzbietu i poprowadzono w jeszcze dziksze pustkowia, napołudniowy zachód, a potem na wschód, do tajnego obozuMurada.Kobiety namaściły nam popękaną skórę olejkami i takuracja powoli przywracała nam zdrowie.Wciąż nie bardzozdawałem sobie sprawę z upływu czasu - kolejne dni zlewałysię jeden z drugim.Gdybym wspiął się na szczyt diuny,mógłbym zobaczyć wierzchołki piramid.Za nimi byłniewidoczny z naszego obozu Kair.- Jak nas znalazłeś? - zapytałem Aszrafa, gdy już zdałmi dokładną relację z niespodziewanych napaści i potyczek, które tak dały się we znaki Francuzom.-Po pierwsze, dowiedzieliśmy się, że kowal z dale-390kiej Jerozolimy dopytuje się o Astizę - powiedział.- Była tociekawa wiadomość, ale spodziewałem się tego, wiedząc, żemasz zamiar zniknąć.Potem Ibrahim Bej powiadomił nas, żehrabia Silano udał się do Syrii i gdzieś zniknął.Co to miałoznaczyć? Napoleon został wyparty spod Akki, ale ty z nim niewróciłeś.Doszedłem do wniosku, że się sprzymierzyłeś zAnglikami, i postanowiłem cię wypatrywać wśród Turków.Owszem, widzieliśmy płomienie nad Rosettą i dostrzegliśmywas dwoje na tym wozie z bielizną, ale jazda francuska byłazbyt blisko.Czekałem więc, aż cię zakopali i wreszcieodjechali.Zawsze muszę cię ratować, mój amerykańskiprzyjacielu.- Na zawsze będę ci dłużny.- Nie, jeżeli zrobisz to, co, jak podejrzewam, i tak musiszzrobić.- Znaczy co?-Otrzymaliśmy wiadomość, że Napoleon odpłynął,zabierając ze sobą hrabiego Silana.Będziesz musiał po-wstrzymać ich we Francji, przyjacielu.Służąca powiedziała mio tajemniczych znakach na plecach twojej kobiety.Czym onesą?- Starożytnym pismem, które pozwoli odczytać to, coukradł Silano.- Pismo się zaciera, ale jest sposób, żeby utrwalić je nadłużej.Kazałem kobietom przygotować hennę.Henna to roślina używana przez arabskie kobiety do ozdobyciała, nanoszą nią sobie skomplikowane wzory, jak tatuaż.Kiedy skończyły, Astiza wyglądała nadzwyczaj pięknie.-A czy ta Księga w ogóle powinna zostać odczytana? -zapytał Aszraf, gdy szykowaliśmy się do odjazdu.- Jeżeli nie, jej tajemnice umrą ze mną - odpowiedziałaAstiza.- To ja jestem kluczem z Rosetty.391ROZDZIAA 26Astiza i ja wylądowaliśmy na południowym wybrzeżuFrancji 11 pazdziernika 1799 roku, w dwa dni po przybyciuNapoleona i Silana.Dla obu grup podróż była długa iuciążliwa.Bonaparte, poklepawszy po tyłeczku panią PaulinęFoures, napisał list do Klebera informujący, że od chwiliotrzymania pisma jest dowódcą korpusu ekspedycyjnego -wolał nie przekazywać mu tej wieści osobiście -i zabrawszyMonge'a, Bertholleta i kilku innych uczonych, takich jakSilano, popłynął do Francji, trzymając się często bezwietrznegowybrzeża Afryki, żeby uniknąć morskiego spotkania zAnglikami.Podróż była nużąca i trwała czterdzieści dwa dni.Kiedy on przekradał się do domu, francuscy politycy w Paryżugorączkowali się coraz bardziej, knując spisek za spiskiem.Była to atmosfera wielce sprzyjająca ambitnemu generałowi, abiuletyn o zwycięstwie pod Abukirem ukazał się w Paryżu natrzy dni przed przyjazdem jego bohatera.Drogę na północflankowały wiwatujące tłumy.My też płynęliśmy powoli, ale z innych powodów.Zanamową Smitha wsiedliśmy na pokład brytyjskiej fregaty wtydzień po opuszczeniu Egiptu przez Bonapartego ipopłynęliśmy wprost do Francji, żeby przeciąć mu drogę.Uratowała go jego powolność.Zjawiliśmy się pod Tu-lonemdwa tygodnie wcześniej od niego i dowiedziawszy się, żejeszcze się nie pokazał, śmignęliśmy z powrotem.Nawet zbocianiego gniazda widać tylko kilka mil kwadra-392towych okolicznych wód, a Morze Zródziemne to wielka woda.Nie mam pojęcia, jak blisko się minęliśmy.W końcu jedna zszalup wysłanych po wiadomości przywiozła wieści, żewylądował najpierw na rodzinnej Korsyce, a potem popłynąłdo Francji i gdy zawróciliśmy, miał już nad nami znacznąprzewagę.Gdyby nie było z nim Silana, chętnie bym zrezygnował zpościgu.Nie uważałem, żebym miał obowiązek pilnowanianadmiernie ambitnych generałów.Ale z hrabią miałemrachunki do wyrównania, a w jego rękach Księga była równiegrozna, jak byłaby użyteczna w naszych.Ile już zdążyłodczytać? Ile my odczytamy, korzystając z klucza Astizy?O ile pościg morzem był niepokojący i kłopotliwy, o tyleczas, jaki dane nam było spędzić razem, wspominam bardzomiło.Do tej pory Astiza i ja niewiele mieliśmy go dla siebie.Zawsze dotąd kogoś ścigaliśmy, przed kimś uciekaliśmy alboposzukiwaliśmy skarbu.Teraz dzieliliśmy jedną z kabinoficerskich - nasza bliskość budziła żywą zazdrość wśródczłonków załogi i oficerów - i mieliśmy czas, żeby poznawaćsię do woli jak mąż i żona.Innymi słowy, dość czasu, żebyspłoszyć każdego mężczyznę, który się boi stałego związku zkobietą.Mnie jednak się to spodobało.Z pewnością byliśmypartnerami w przygodzie i kochankami.Teraz staliśmy sięprzyjaciółmi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]