[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.(Macha zawsze była złotąrączką, a dwie pozostałe zazdrościły jej zdolności).- Nie rozumiem, dlaczego dusza jest w mięsie, ale nie w człowieku.- I smakuje jak szynka, zdaje się - stwierdziła Nemain, plując dookoła świecącymi, czerwonymikawałeczkami duszy.- Macha, pamiętasz szynkę? Lubimy ją?Babd zjadła swój kawałek mięsa i wytarła szpony w pióra na piersi.- Chyba szynka to nowość - powiedziała.- Jak telefony komórkowe.- Szynka to nie nowość - odparła Macha.- To wędzona wieprzowina.- Nie jęknęła z przera\eniem Babd.- Tak powiedziała Macha.-To nie jest ludzkie mięso? Więc jakim cudem jest w nim dusza?- Dziękuję - odrzekła Macha.- Właśnie to próbuję powiedzieć.- Postanowiłam, \e lubimy szynkę - oznajmiła Nemain.- Coś tu nie gra - powiedziała Macha.- To nie powinno być takie proste.- Proste? - powtórzyła Babd.- Proste? Poświęciłyśmy setki.nie, tysiące lat, \eby to osiągnąć.Iletysięcy lat, Nemain? - Zerknęła na jadowitą siostrę.- Wiele - odparła tamta.- Wiele - powiedziała Babd.- Wiele tysięcy lat.To nie jest proste.- Dusze przychodzą do nas bez ciał, bez złodziei dusz, to się wydaje zbyt proste.- Mnie się podoba - stwierdziła Nemain.Przez chwilę milczały.Nemain skubała świecącą duszę, Babd się stroszyła, a Macha oglądałazwierzęcą czaszkę, obracając ją w pazurach.- Myślę, \e to świstak - odezwała się Macha.- Umiesz odró\nić szynkę od świstaka? - spytała Nemain.- Nie wiem - odparła Macha.- Nie pamiętam świstaka - powiedziała Nemain.Babd westchnęła cię\ko.- Za dobrze nam idzie.Czy wy dwie kiedykolwiek myślicie o tym, jak ju\ będziemy cały czas naPowierzchni i Ciemność wszystkim zawładnie, no, wiecie, co wtedy?-Jak to co wtedy"? - zdziwiła się Macha.- Będziemy mieć kontrolę nad wszystkimi duszami,odwiedzać śmierć, kiedy zechcemy, a\ zu\yjemy całe światło ludzkości.- Tak, wiem - powiedziała Babd - ale co wtedy? To znaczy, wiecie, kontrola i w ogóle, wszystkofajnie, ale czy Orcus zawsze będzie nam parskał i warczał nad uchem?Macha odło\yła czaszkę i usiadła na nadpalonej belce.- O co chodzi?Nemain uśmiechnęła się, odsłaniając idealnie równe zęby i nieco przydługie kły.- Tęskni za tym chudym złodziejem dusz z mieczem.- Za Nowym Mięsem? - Macha nie wierzyła własnym uszom, które stały się widoczne dopierokilka dni temu, gdy pierwsza darowana dusza trafiła w ich szpony, więc od jakiegoś czasu ich nietestowała.- Lubisz Nowe Mięso?- śe lubię, to trochę za mocno powiedziane odparła Babd.- Myślę, \e jest interesujący.- Interesujący w tym sensie, \e chciałabyś uło\yć jego flaki w ciekawe wzorki na piasku?- No, nie.Nie mam do tego takiej smykałki, jak ty.Macha popatrzyła na Nemain, która sięuśmiechnęła i wzruszyła ramionami.- Mo\emy chyba spróbować zabić Orcusa, kiedy ju\ nastanie Ciemność - powiedziała.- Mam trochę dosyć tych jego kazań.I stanie się nieznośny, jeśli nie pojawi się Luminatus.-Macha wzruszyła ramionami na znak, \e się poddaje.- Pewnie, czemu nie.CESARZCesarz San Francisco był w kropce.Wyczuwał, \e w mieście dzieje się coś bardzo złego, ale niemiał pojęcia co robić.Nie chciał niepotrzebnie niepokoić ludzi, ale nie chciał te\, by nie byliprzygotowani na ewentualne niebezpieczeństwo.Uwa\ał, \e sprawiedliwy i dobry władca niepowinien posługiwać się strachem, by manipulować ludem, więc dopóki nie zyska dowodu, \ezagro\enie jest realne, ka\de działanie byłoby przestępstwem.- Czasami - rzekł do Lazarusa, dostojnego golden retrievera - człowiek musi zebrać w sobie całąodwagę, by po prostu siedzieć w miejscu.Jak bardzo ludzkości zaszkodziło mylenie ruchu zpostępem, przyjacielu? Jak bardzo?Widywał ró\ne dziwne rzeczy.Pewnego póznego wieczoru w Chinatown ujrzał smoka z mgły,sunącego przez ulice.Potem, któregoś ranka, przy Boudin Bakery na Ghirardelli Sąuare widział,jak ze studzienki kanalizacyjnej wypełzło coś podobnego do nagiej kobiety, umazanej olejemsilnikowym, złapało na wpół opró\niony kubek kawy z mlekiem ze śmietnika, po czym znówzanurkowało w kanale, dokładnie w chwili, gdy zza rogu wyjechał policjant na rowerze.Wiedział, \e widzi te rzeczy, bo jest wra\liwszy od innych ludzi i mieszka na ulicy, więcwyczuwa najl\ejsze zachodzące tam zmiany.A w du\ej mierze tak\e dlatego, \e jestkompletnym, wyjącym do księ\yca świrem.śadna z tych rzeczy jednak nie zwalniała go ododpowiedzialności wobec poddanych ani nie uwalniała jego myśli od niepokojących zjawisk,które obserwował.Wiewiórka w krynolinie działała Cesarzowi na nerwy, choć nie umiał właściwie powiedzieć,dlaczego.Lubił wiewiórki - często nawet brał \ołnierzy do Golden Gate Parku, \eby za nimigoniły - ale wiewiórka chodząca w pozycji wyprostowanej i przeszukująca śmieci za ciastkarniąEmpanada Emporium, w dodatku ubrana w ró\ową suknię balową z osiemnastego wieku - no, toju\ było odra\ające.Był pewien, \e Bummer, zwinięty w kłębek i śpiący w ogromnej kieszenijego płaszcza, przyznałby mu rację.(Bummer, w głębi serca pies do polowań na szczury, miałniezbyt oświecony pogląd na współistnienie z ka\dym gryzoniem, a szczególnie \ywcemzabranym z dworu Ludwika XVI).- Nie chcę krytykować - powiedział Cesarz - ale buty byłyby dobrym uzupełnieniem tego stroju,nie sądzisz, Lazarusie?Lazarus, zazwyczaj tolerancyjny wobec wszelkich niebędących ciastkami stworzeń, du\ych imałych, zawarczał na wiewiórkę, która miała najwyrazniej kurze nogi, wystające spod sukni, cowydawało się, no wiecie, dość dziwne.Zbudzony warczeniem Bummer wyłonił się z wełnianej sypialni niczym Grendel ze swojejkryjówki.Natychmiast zaniósł się apoplektycznym szczekaniem, jakby chciał powiedzieć: Ej,chłopaki, mo\e nie zauwa\yliście, ale tam wiewiórka w sukni balowej grzebie w śmieciach, a wytu sobie siedzicie, jak dwa betonowe lwy przed biblioteką!".Wyszczekawszy to zdanie,wystartował, jak porośnięta sierścią rakieta antywiewiórkowa, zdecydowana unicestwićwszystko, co przypomina gryzonie.- Bummer! - zawołał Cesarz.- Czekaj.Za pózno.Wiewiórka próbowała uciec po ścianie ceglanego budynku, ale zaczepiła suknią orynnę i spadła z powrotem do zaułka, dokładnie w chwili, gdy Bummer rozwinął pełną prędkość.Po chwili złapała niewielką deskę z połamanej palety i zamachnęła się nią na prześladowcę, któryodskoczył w samą porę, by nie oberwać gwozdziem w jedno ze swoich owadzich oczu.Rozległosię warczenie.W tym momencie Cesarz zauwa\ył, \e wiewiórka ma gadzie łapy i pazurypomalowane na ró\owo, by pasowały do stroju.- Czegoś takiego nie widuje się co dzień - stwierdził.Lazarus zaszczekał, potwierdzając jegosłowa.Wiewiórka upuściła deseczkę i ruszyła w stronę ulicy, poruszając się bardzo sprawnie na kurzychnogach i trzymając suknię w gadzich łapach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]