[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chociażby dla zaspokojenia ciekawości.-Znów zatopił wzrok w płomieniach.- Royce, Nazir i ja staliśmy w wielkim hallu z garstkąludzi.- Royce?- Mój kapitan.- Uśmiechnął się przepraszająco.- Przykro mi, że jeszcze ci go nieprzedstawiłem.Nigdzie nie może przebywać dłużej niż kilka godzin i pojawia się dośćrzadko.Przedstawię ci go następnym razem.Skinęła głową i czekała na dalszy ciąg opowieści.- Czekałem, aż Matylda zejdzie mnie przywitać.Ale zamiast niej wpadli do halluuzbrojeni ludzie i wycięli wszystkich oprócz Nazira, Royce'a i mnie.Byłem takoszołomiony obrotem sytuacji, że nie zdążyłem od razu zareagować.Zostało nas tylkotrzech, lecz bywaliśmy wcześniej w takich opałach.Nazir zabił kilku napastników, zanimgo dopadli, a Royce, którego w końcu rozbroili, rozpłatał z dwudziestu.Nie mam pojęcia,ilu sam powaliłem, ale ciała leżały wokół w stertach.- Tu na dole? - szepnęła.Skinął głową.- I możesz o tym zapomnieć? - Natychmiast się zreflektowała.- Przepraszam, togłupie pytanie.Co miał na to poradzić? Nie mógł przecież odejść z Seakirk, choć z pewnością niezapomniał tych tragicznych wydarzeń.- Seakirk jest moim domem na dobre i złe - powiedział.- Sądzę, że nie odszedłbymstąd, nawet gdybym miał jakiś wybór.Potem - ciągnął - zawlekli nas do piwnicy i przykuliłańcuchami do muru.Ryszard zszedł na dół i uprzejmie podziękował za wszystko, co mupodarowałem, w tym kilka worków złota, które ze sobą przywiozłem.Potem zabiłstrzałami z kuszy Royce'a i Nazira, a na końcu mnie.Kiedy skończył, Matylda zeszła nadół.- Skrzywił się.- Z uśmiechem wyszeptała swoje diabelskie zaklęcia nad nami trzema.Chociaż nie żyłem, wciąż stałem tam i słuchałem jej jadowitych słów.Genevieve poczuła, że włosy na karku stają jej dęba.- Była czarownicą?- Gdybym wierzył w czarownice, musiałbym odpowiedzieć, że tak.Przeszedł ją zimny dreszcz.Ona też nie wierzyła w czarownice, ale teraz ujrzała wwyobrazni odzianą w średniowieczne szaty kobietę, pochyloną nad trzema umierającymimężczyznami i mamroczącą czarne zaklęcia.Pytanie, czy posłużyła się czarną magią, czynie, pozostawało otwarte, z pewnością jednak ściągnęła na nich straszną tragedię.- Ale dlaczego oni to zrobili?- Sądzę, że dla pieniędzy.Moja rodzina była niezwykle bogata.- Przesunął palcempo małej bliznie na policzku.- Nie brakowało mi wrogów.- Skąd masz tę bliznę? - spytała cicho.Kendrick wyszczerzył się krzywo.- Pamiątka po wyzbytym honoru sukinsynu z Sedwick o imieniu William.Nienawidził mnie, ale był za głupi albo zbyt mało odważny, by pomyśleć o morderstwie.Nie, to stało się dla złota, Matylda doprowadziła swój plan do końca.Zmarnowane życie, wyłącznie przez pieniądze.Genevieve chętnie złapałaby tękobietę za gardło.Zachłanna wiedzma.- Ile miałeś lat, gdy.- Zawahała się.- Gdy Ryszard.- Kiedy mnie zabił? Trzydzieści dwa.- Trzydzieści dwa? I dopiero miałeś zamiar się żenić? Czy to nie trochę pózno jak natamte czasy?- Miałem swoje powody.- Spojrzał jej w oczy i uśmiechnął niewinnie.Surowośćzniknęła z jego twarzy.- Biorąc pod uwagę setki kobiet, które pchały się drzwiami ioknami do mojej sypialni, małżeństwo wydawało mi się dość nieciekawymograniczeniem.Miała ochotę go rąbnąć.- Był z ciebie niezły Don Juan - skwitowała sucho.- Tak.- Uśmiechnął się zadowolony.- Jestem bardzo utalentowany w sprawachłóżkowych.- Ty łajdaku.Roześmiał się.- Nie masz o co być zazdrosna.One wszystkie już dawno nie żyją.- Nie jestem zazdrosna.Przeraża mnie po prostu twoja rozwiązłość.- A ty ilu miałaś kochanków? - spytał prowokacyjnie.- Daj spokój, Genevieve, masztrzydzieści lat, nie powiesz mi chyba, że jesteś dziewicą.Zerwała się i wypadła z pokoju, zanim zdążyła się opanować.Pobiegła do schodówprowadzących na dach.Nawet zimne listopadowe powietrze nie ochłodziło jej płonącychpoliczków.Oparła się o mur mrugając załzawionymi z upokorzenia oczami.Nie ma nic złego w byciu dziewicą, do diabła! I niech szlag trafi Kendricka, jeśli goto śmieszy!- To prawda?Jego niski głos ogarnął ją jak ciepła fala.- Idz do diabła.- powiedziała ocierając łzy z policzków.Kendrick oparł ręce na murze po obu stronach jej głowy.- Gen, kochanie, nie chciałem cię zranić.Genevieve w geście obrony objęła się mocno ramionami i mrugając nerwowowyrzuciła z siebie:- Do cholery, nigdy się z nikim nie umawiałam.- Gen
[ Pobierz całość w formacie PDF ]