[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kamera spadła na ofiarę, podobnie jak i pies.Oboje dosięgli go jednocześnie.Ofiarazostała schwytana przez psa i kamerę w jeden potężny, pajęczy, śmiertelny uścisk.Człowiek wrzasnął.Wrzasnął.Wrzasnął!Obraz zniknął.Milczenie.Ciemność.Montag wykrzyknął w milczeniu i odwrócił się.Milczenie.A potem po pewnym czasie do mężczyzn siedzących wokół ogniska, bez żadne-go wyrazu na twarzach, spiker na ciemnym ekranie powiedział:  Pościg skończony,Montag nie żyje.Zbrodnia przeciwko społeczeństwu została pomszczona.Ciemność. A teraz zapraszamy państwa do podniebnej sali w hotelu Lux na �Pół godziny tużprzed świtem�.W programie.Granger wyłączył aparat. Nie pokazali dokładnie twarzy człowieka w soczewce.Zauważył pan? Nawet pań-scy najlepsi przyjaciele nie mogliby powiedzieć, że to nie był pan.Wyeksponowali totylko na tyle, by każdy mógł uzupełnić sobie fantazją.Cholera  szepnął. Cholera.Montag nie powiedział teraz nic, lecz siedział drżąc, z oczyma utkwionymi w czar-nym ekranie.Granger dotknął jego ramienia. Witamy po zmartwychwstaniu. Montag ski-nął głową.Granger kontynuował:  Powinien się pan teraz zapoznać z nami wszyst-kimi.To jest Fred Clement, były profesor katedry �omasa Hardy ego w Cambridge,przedtem nim uniwersytet przekształcono w Szkołę Inżynierii Atomowej.A oto doktorSimmons z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles, specjalista od Ortegi y Gas-seta.Profesor West miał niezłe osiągnięcia na polu etyki  obecnie całkowicie zapo-mnianej dyscypliny  na Uniwersytecie Columbia.Ksiądz Padover przed jakimiś trzy-dziestu laty wygłaszał trochę odczytów i ze względu na zapatrywania stracił swe stadkomiędzy jedną niedzielą a drugą.Od pewnego czasu włóczy się razem z nami.Jeśli cho-dzi o mnie, to napisałem książkę pod tytułem  Palce i rękawiczka  właściwy stosunekmiędzy jednostką a społeczeństwem i oto gdzie jestem! Witam pana, Montag!99  Ja nie należę do was  powoli odezwał się Montag. Zawsze byłem idiotą. Jesteśmy do tego przyzwyczajeni.My wszyscy popełniliśmy słuszne omyłki, ina-czej nie znalezlibyśmy się tutaj.Kiedy byliśmy poszczególnymi jednostkami, pozosta-wała nam tylko wściekłość.Uderzyłem strażaka, który przed laty przyszedł spalić mojąbibliotekę.Od tego czasu jestem zbiegiem.Chce się pan do nas przyłączyć, Montag? Tak. A co pan ma do ofiarowania? Nic.Myślałem, że mam część księgi Eklezjasty i może trochę Objawienia, ale na-wet tego teraz nie mam. Eklezjasta byłby doskonały.Gdzie była ta książka? Tu  Montag dotknął swego czoła; Ach  Granger uśmiechnął się i skinął głową. Coś niedobrze? Czy to niewłaściwe?  powiedział Montag. Lepiej niż właściwe  doskonałe!  Granger zwrócił się do Księdza. Czymamy księgę Eklezjasty? Jedną.Niejaki Harris w Youngstown. Montag. Granger mocno potrząsnął ramieniem Montaga. Niech pan chodziostrożnie.Niech pan dba o swe zdrowie.Gdyby coś miało się stać Harrisowi, pan jestksięgą Eklezjasty.Widzi pan, jak ważny się pan stał w ostatniej minucie! Ale zapomniałem! Nie, nic nigdy nie ginie.Mamy sposoby, by trochę potrząsnąć pana pamięcią. Ale próbowałem sobie przypomnieć! Nie trzeba.Przyjdzie samo, kiedy będziemy potrzebowali.Wszyscy mamy foto-graficzną pamięć, ale spędziliśmy życie ucząc się, jak zablokować rzeczy, które istot-nie w niej tkwią.Tu obecny Simmons pracował nad tym zagadnieniem przez dwadzie-ścia lat i teraz opracowaliśmy metodę, dzięki której możemy przypomnieć wszystko,cokolwiek kiedyś czytaliśmy.Czy chciałby pan któregoś dnia przeczytać na przykład Rzeczpospolitą Platona? Oczywiście! Jestem  Rzeczpospolitą Platona.Chce pan przeczytać Marka Aureliusza? PanSimmons jest Markiem. Cześć!  odezwał się Simmons. Cześć  powiedział Montag. Chciałbym panu przedstawić Jonathana Swi5�a, autora tej złośliwej książki poli-tycznej pt. Podróże Guliwera ! A ten tu kolega to Karol Darwin, ten to Schopenhauer,a tamten jest Einsteinem, a ten tu obok mnie to pan Albert Schweitzer, naprawdę bar-dzo miły filozof.My jesteśmy wszystkimi, Montag.Arystofanesem i Mahatmą Gandhim,i Buddą, Konfucjuszem, �omasem Love Peacockiem, �omasem Jeffersonem i Lincol-nem do wyboru.Jesteśmy również Mateuszem, Markiem, Aukaszem i Janem.100 Wszyscy śmieli się cicho. To niemożliwe  powiedział Montag. To fakt  odpowiedział uśmiechając się Granger. My również palimy książ-ki.Czytamy książki i palimy je, bojąc się, by ich nie znaleziono.Mikrofilmy nie opła-cają się: zawsze podróżujemy i nie chcemy zakopywać filmów i potem wracać w tam-to miejsce.Zawsze istnieje możliwość wykrycia.Lepiej trzymać to wszystko w naszychstarych głowach, gdzie nikt nie może tego widzieć ani podejrzewać.Jesteśmy mieszankąhistorii, literatury i prawa międzynarodowego, wszystko tu mamy: Byrona, Toma Paine,Machiavellego i Chrystusa.Pora jest pózna.Wojna się rozpoczęła.My jesteśmy tutaj,miasto tam, całe zakutane w swój płaszcz o tysiącu barw.Co myślisz, Montag? Myślę, że byłem ślepy próbując na swój sposób podchodzić do rzeczy, podrzuca-jąc książki w domach strażaków i wszczynając alarmy. Robił pan to, co mógł.W skali krajowej to mogłoby dać bardzo ładne wyniki.Alesądzimy, że nasz sposób jest prostszy i lepszy.Chcemy tylko zachowywać wiedzę, któ-ra, jak się zdaje, będzie nam potrzebna, nietkniętą i bezpieczną.Na razie nie chcemy ni-kogo podniecać ani gniewać.Albowiem, jeśli my zostaniemy zniszczeni, nasza wiedzaumrze, być może na zawsze.Jesteśmy przykładnymi obywatelami na swój sposób: wę-drujemy po starych traktach, wylegujemy się nocą na pagórkach, a ludzie z miast po-zostawiają nas w spokoju.Od czasu do czasu zdarza się, że nas zatrzymają i rewidują,lecz nie znajdą przy nas nic, co by nas oskarżało.Organizacja nasza jest giętka, bardzoluzna i fragmentaryczna.Niektórzy przeprowadzili sobie operacje plastyczne twarzyi palców.Oczekuje nas straszliwa robota: czekamy, aż wojna się zacznie i równie szyb-ko skończy.To nie jest przyjemne, lecz przecież nie mamy władzy, jesteśmy dziwacznąmniejszością wołającą na puszczy.Kiedy wojna się skończy, może się jakoś potrafimyprzydać na świecie. Myślicie, że wtedy będą was słuchać? Jeśli nie, będziemy musieli po prostu czekać dalej.Będziemy przekazywać ust-nie książki naszym dzieciom, a im każemy z kolei przekazywać je innym ludziom.Oczywiście w ten sposób wiele zostanie stracone.Ale ludzi nie można zmusić do słu-chania.Powinni przyjść sami we właściwym czasie, dziwiąc się, co się stało i dlaczegoświat eksplodował pod nimi, To nie może trwać wiecznie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Bradbury Luke Wœród celebrytów(1)
    Vallese Ray i Valerie Udręka
    Chris Philbrook [Adrian's Und The Failed Coward (epub)
    Piekara Jacek Alicja Tom 1 Alicja
    L Frank Baum Oz 17 Cowardly Lion of Oz
    Wyspy szaleństwa Graves Robert
    Newton Michael Przeznaczenie dusz (t.1 2)
    § Oskar i Lucynda Carey Peter
    Bernard Minier Krąg
    Austen Jane Emma
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.pev.pl