[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Było cudownie, Luke.Właśnie tego potrzebowałam.- Czuledotknęła mojego ramienia.- Cieszę się, że mogłem pomóc.- Pocałowałem ją w czoło.Podeszła do toaletki, wzięła kopertę z pieniędzmi i wsunęła mi w dłoń.Niektóre kobiety płacą z góry, inne po zakończonej sesji.Zawsze istniałoryzyko, że okaże się, że nie mają pieniędzy, choć jeszcze nigdy mi się tonie zdarzyło.Miałem natomiast świadomość, że wrażliwe, nerwoweklientki, jak Tash, byłyby speszone, gdybym zażądał pieniędzy napoczątku.To zbyt ostentacyjne przypomnienie, że nasze spotkanie totransak- cja handlowa.Potrzebowały przecież bliskości i delikatności.- I to bardzo - zapewniła.Zeszliśmy na parter.Wezwała mi taksówkę.Kiedy auto podjechało,pocałowaliśmy się po raz ostatni.Wyszedłem z jej domku w nocnąciemność.Byłem zadowolony, że mogłem jej pomóc.Po pierwsze, byłanaprawdę śliczna.A po drugie, z kimkolwiek teraz będzie, nie zapomni,że swój pierwszy raz przeżyła ze mną. JosephinePołowa marcaElegancki zegar na kominku informował, że znajduję się tu już ponadgodzinę - a sprawy nadal nie posunęły się dalej niż rozmowa.Zignorowałem głosik w głowie, szepczący, że tracę umiejętności.Wiedziałem doskonale, co robię z Josephine.Czekałem, aż wygada się irozluzni na tyle, że spokojnie będziemy mogli przejść do kolejnego etapu.Opowiadała o odwiedzinach u rodziny w Indii.Zabawne, bo podczasrozmowy telefonicznej wychwyciłem w jej głosie walijski akcent i byłemzaskoczony, gdy drzwi otworzyła mi ładna Azjatka po pięćdziesiątce.Mieszkała przy cichej uliczce w cienistym Twickenham.Z mego miejsca na wygodniej kanapie dostrzegłem indyjskie motywywśród eleganckich zabytkowych mebli.Marmurowego kominka, naprzykład, strzegły dwa słonie do kolan.Zerknąłem na Josephine.Siedziała daleko ode mnie, na fotelu,nerwowo trzymała filiżankę i spodek.Obawiałem się, że jeszcze trochę, aporcelana pęknie jej w dłoniach.Uśmiechem starałem się dodać jejotuchy. - Prowadzę tu kancelarię adwokacką - wyjaśniła.Zaskoczyła mnie, bojej cichy głos sugerował, że jeszcze trochę potrwa, zanim rozluzni się wmojej obecności.-Zamieszkałam tu tuż po studiach, pamiętam jeszcze,jak większość domów dzieliła się na małe mieszkanka.A ja mam towszystko dla siebie.- Zatoczyła łuk ręką, obejmując tym gestem całydom.Zerkała na mnie znad filiżanki z nieśmiałym uśmiechem.Okazała siętrudnym orzechem do zgryzienia.Przywodziła mi na myśl Jenny, mojąpierwszą klientkę, również bardzo nieśmiałą.Zaczynałem już podejrzewać, że lada chwila Josephine wyjąka, żejednak się rozmyśliła, że nie zdobędzie się na odwagę i rezygnuje, choćcoś takiego też wymaga nie łada odwagi.Nie żeby kiedykolwiek spotkałamnie taka sytuacja, ale wiedziałem, że to możliwe.A póki Josephine niewyłoży kart na stół, sytuacja była patowa.Ja w każdym razie nie miałem zamiaru pierwszy o tym wspominać,choćby dlatego, żeby nie podsuwać jej tego pomysłu, nie uchylać furtki.Ale z drugiej strony, siedzieliśmy ciągle w saloniku, czas upływał, a nicsię nie działo.Mimo to jednak nie miałem wrażenia, że żałuje, że mnie tuściągnęła.Prędzej czy pózniej pójdziemy do łóżka.Czegoś ode mniechciała, prawda?- Masz piękną kolekcję antyków, zwłaszcza te motywy indyjskie.Cały dom jest utrzymany w tym stylu?Ożywiła się, jakbym podsunął jej pewien pomysł.I tak właśnie było.Dałem jej pretekst, żebyśmy posunęli się dalej, do następnego etapu.Odstawiła filiżankę i spodeczek, uwolniła mnie od herbaty, wstała ioznajmiła dumnie:- Jeśli chcesz, pokażę ci dom! - Bardzo chętnie.Gdy szliśmy na górę, pokazywała obrazy i gobeliny na ścianach;bogato zdobione landszafty pełne tygrysów i słoni.Na piętrze szliśmy w stronę sypialni od frontu.- A to mój pokój - oznajmiła, w końcu odrobinę bardziej pewna siebie,położyła dłoń na klamce i pchnęła drzwi.Sypialnia była utrzymana wpodobnym stylu co reszta domu, pośrodku pokoju królowało małżeńskiełoże.Wszedłem za nią i już miałem zamknąć drzwi, bez słów dając jej dozrozumienia, że przechodzimy do kolejnego etapu i że nie ma się czegoobawiać, gdy Josephine odwróciła się na pięcie i szybko wyszła z pokoju.Co ona wyprawia?Odezwała się po chwili:- Chodz ze mną, proszę.Zaprowadziła mnie do innego pokoju, mniejszego niż sypialnia, aleteż z małżeńskim łożem.Oprócz posłania jedyne wyposażenie stanowiłaciężka drewniana szafa.- A teraz chciałabym ci coś pokazać.- Otworzyła drzwi szafy iprzysięgam, nie byłbym bardziej zaskoczony, gdyby okazało się, żetrzyma w niej najprawdziwszego tygrysa.Miałem tylko nadzieję, żeudało mi się zachować nieprzenikniony wyraz twarzy.Bo w tej szafie nie było ciuchów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Cejrowski Wojciech Gringo wœród dzikich plemion pdf
    Lingas Łoniewska Agnieszka Szukaj mnie wœród lawendy
    Ray Bradbury 451 stopni Fahrenheita
    Jeter K W Spisek Xizora(GW)
    Przerwany koncert Palmer Diana
    Wykonywanie podbudowy dróg
    Roderick Gordon & Brian Williams Tunele 01 Tunele
    Cook Robin Zabójcza kuracja
    Chris Westwood [Ministry of P Graveyard Shift (retail) (epub)
    Bialolecka Ewa Piolun i miod scr
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • paulinaskc.xlx.pl