[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dołączenie puszkowanego śmiechu czyni odtwarzane programy śmieszniej szymi w odbiorze, nawet - a właściwie szczególnie - wtedy, gdy programy te nie grzeszą nadmiarem humoru.Czy może więc dziwić, że telewizja, pełna niezbyt śmiesznych "komedii" sytuacyjnych, jest też i pełna puszkowanego śmiechu? Jej kierownicy dobrze wiedzą, co czynią.Po rozwiązaniu tajemnicy wszędobylskiego śmiechu z puszki stajemy jednak przed nieco trudniejszym pytaniem - dlaczego puszkowany śmiech tak na nas działa? Właściwie dziwaczne jest nie zachowanie producentów telewizyjnych, lecz publiczności, a więc i nas samych.Z jakiego powodu mielibyśmy bardziej śmiać się z komedii, której towarzyszy morze mechanicznego śmiechu? I dlaczego mielibyśmy ową komedię uważać wówczas za zabawniejszą? Przecież w istocie producenci wcale nas nie oszukują - każdy jest w stanie rozpoznać namolnie mechaniczny odgłos puszczanego z taśmy śmiechu.A jednak to oczywiste fałszerstwo rodem z montażowego stolika działa - na nas samych!Zasada dowodu społecznegoAby odpowiedzieć sobie na pytanie o powody skuteczności puszkowanego śmiechu, zrozumieć musimy naturę jeszcze jednego narzędzia wpływu społecznego - zasady społecznego dowodu słuszności.Głosi ona, że o tym, czy coś jest poprawne, czy nie, decydujemy poprzez odwołanie się do tego, co myślą nadany temat inni ludzie.W szczególności zasada ta obowiązuje przy określaniu, jakie postępowanie jest poprawne, a jakie nie.Uważamy jakieś zachowanie za poprawne w danej sytuacji o tyle, o ile widzimy innych, którzy tak właśnie się zachowują.Niezależnie od tego, czy idzie o to, co zrobić z torebką po frytkach czy też o szybkość, z jaką należy przejeżdżać jakiś kawałek drogi bądź też o sposób, w jaki należy jeść kurczaka na proszonym obiedzie - zachowanie innych będzie dla nas ważną wskazówką przy poszukiwaniu odpowiedzi.Zasada, że jakieś zachowanie jest poprawne o tyle, o ile inni również tak postępują, jest zwykle całkiem rozsądna.Trzymając się jej popełnimy mniej błędów, niż ustawicznie ją łamiąc.Kiedy wielu ludzi coś robi, to zwykle jest to właśnie postępowanie właściwe.Ta cecha reguły społecznego dowodu słuszności stanowi zarówno o jej sile, jak i słabości.Podobnie jak poprzednio omawiane zasady, reguła ta dostarcza nam wygodnej "drogi na skróty" przy podejmowaniu decyzji, jak należy postąpić.Czyni nas ona jednak podatnymi na manipulacje tych, którzy chcą tę regułę - i nas - wykorzystać.W przypadku śmiechu z puszki, problem polega na naszym reagowaniu na społeczny dowód słuszności w sposób tak bezrefleksyjny i odruchowy, że dajemy się zwieść dowodom niepełnym lub całkiem pozornym.Nasza nieroztropność polega nie na posługiwaniu się śmiechem innych przy decydowaniu o tym, co jest śmieszne - to pozostaje w zgodzie z ogólnie rozsądną regułą.Nieroztropność polega na reagowaniu w ten sposób na śmiech jawnie sztuczny.Wygląda to, jakby jedna wyizolowana własność humoru - śmiech - działała w charakterze całej jego istoty.Czy pamiętasz z pierwszego rozdziału przykład z indyczką i tchórzem? Ponieważ, normalnie rzecz biorąc, cieniutkie "czip-czip"jest skojarzone ze świeżo wyklutym indyczątkiem, jego matka reaguje macierzyńskim zachowaniem na ten jeden tylko dźwięk.Dlatego można ją było doprowadzić do matkowania nawet tchórzowi, o ile tylko wydobywał się z niego ten właśnie dźwięk! Symulowany odgłos indyczątka wystarczał do puszczenia w ruch "taśmy" macierzyńskich zachowań.Przykład z indyczką i tchórzem ilustruje aż za dobrze - jak na moje samopoczucie - związek między przeciętnym widzem i producentem telewizyjnym.Tak bardzo przyzwyczailiśmy się traktować reakcje innych jako dowód na to, co jest śmieszne, a co nie, że i nas można nabrać na sam dźwięk tam, gdzie jest on tylko sygnałem istoty rzeczy.Podobnie jak nagrane "czip-czip" wzbudza w indyczce matkowanie, tak w nas nagrane "ha-ha" wzbudza wesołość i śmiech.Producenci telewizyjni wykorzystują nasze zamiłowanie do dróg na skróty, do automatycznego reagowania na podstawie jedynie częściowych dowodów.Wiedzą, że ich taśmy wprawią w ruch nasze.Klik, wrrr.Władza luduKierownicy telewizji nie są, rzecz jasna, jedynymi, którzy posługują się społecznymi dowodami słuszności dla osiągnięcia własnych korzyści
[ Pobierz całość w formacie PDF ]