[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Dwie koleżanki poszły coś zjeść.Zaraz tu będą.David kontynuował sztuczne oddychanie. Potrzebujemy kogoś przy zestawie.potrzebujemy kogoś przy tym cholernym zestawie. W obecnej sytuacji zestaw reanimacyjny, choć stał metr od nich, mógł się tak samo dobrzeznajdować na księżycu.Wszedł sanitariusz.David warknął na niego, by zbadał ciśnienie.Po dwóch próbachmężczyzna powiedział: Nieoznaczalne. Umie pan robić masaż serca? spytał David, z nadzieją, że sanitariusz będzie mógłzastąpić pielęgniarkę, która wróci do wózka z zestawem reanimacyjnym.Sanitariusz pokręciłgłową. Cholera jasna!Popatrzył na Christine.Nie oddychała samodzielnie, nie widać było oznak życia.Skórępokrywały ciemnofioletowe cętki.Gdyby nie zjawiła się i to szybko para przeszkolonychodpowiednio rąk, Christine lada chwila weszłaby w stan uniemożliwiający jej zreanimowanie.Przez pięć, dziesięć sekund David stał bez ruchu.Młoda pielęgniarka obserwowała go, mrużącoczy z rosnącym niepokojem.Nagle rozległ się kobiecy głos. Doktorze, proszę zlecać, co pan tylko sobie życzy.Przy wózku z zestawemreanimacyjnym stała Margaret Armstrong.Lewe oko miała niemal całkowicie niewidoczne, asiniak pokrywał prawie pół twarzy, z jednego nozdrza kapała krew.Zachowała jednakkrólewską postawę i nie zdawała się zauważać skierowanych ku niej zdziwionych spojrzeń.Zdecydowanie Davida, nieco zachwiane z powodu braku reakcji ze strony Christine,jeszcze bardziej zmącił strach i niepewność. Może pani.przejąć masaż serca. Nie chciał, by doktor Armstrong stała zbyt bliskowózka, na którym znajdowały się leki.Wiele z nich można było zastosować jako zabójcząbroń.Lekarka pokręciła głową. Nie.Oboje jesteście ode mnie silniejsi.Poza tym jestem pielęgniarką i to dobrą.Zajmęsię lekami.No, do roboty!David jeszcze sekundę się wahał, zaraz jednak przystąpił do pracy na najwyższychobrotach, zlecając podawanie odtrutek na środki, które jego zdaniem mogła użyć Dalrymple.Potężny cios, jaki dostała doktor Armstrong, najwyrazniej nie osłabił ani szybkości jej reakcji,ani skuteczności.Faktycznie była bardzo dobrą pielęgniarką.Adrenalina, skoncentrowanaglukoza, jeszcze raz nalokson, wapń, jeszcze raz dwuwęglan przygotowywała leki i podawałaje z ogromną prędkością i bez jednego zbędnego ruchu.Do sali weszła pielęgniarka.Chciała pomóc doktor Armstrong, ale skierowano ją dopomiaru ciśnienia krwi. Ciągle jeszcze nie oddycha samodzielnie powiedział David. Chyba powinniśmyintubować.Doktor Armstrong przyłożyła palce do krocza Christine, szukając tętnicy udowej.Popatrzyła ponuro na Davida i pokręciła głową. Nie ma. Trudno.Poproszę o laryngoskop i rurkę siedmiomilimetrową. Sekundę! oczy Armstrong zaśmiały się. Moment.zaraz.doktorze, jest tętno.Jesttętno.Kilka sekund pózniej pielęgniarka przy ciśnieniomierzu wykrzyknęła: Mam! Mam ciśnienie! Słabe przy sześćdziesięciu.Nie, osiemdziesiąt.Robi sięgłośniejsze!David sprawdził zrenice.Były zdecydowanie szersze.Po kolejnych piętnastu sekundachChristine zaczęła oddychać.Młoda pielęgniarka, która pomagała od samego początku, pokazałaDavidowi uniesione kciuki, po czym, jak sportowiec, w euforii wyrzuciła w górę obie pięści.Resztka niepokoju na twarzach zniknęła, kiedy Christine cicho jęknęła, pokręciła głową zboku na bok i mrugając, otworzyła oczy.Natychmiast popatrzyła na Davida. Cześć. szepnęła. Sama cześć odparł.Wszyscy w sali gratulowali sobie. Czuję się.znacznie lepiej.Prawie przestała mnie boleć głowa. Nagle jej mina sięzachmurzyła. David, panna Dalrymple.być może to ona.Uciszył ją, przykładając palec do ust. Wiem, skarbie.Wiem wszystko.Spróbowała zrozumieć, co chce przez to powiedzieć, ale zaraz się rozluzniła. Czuję się lepiej.Znacznie lepiej.Doktor Armstrong to cudotwórczyni.Margaret Armstrong spojrzała jej w oczy i przez chwilę wytrzymała wzrok Christine.Potem szeptem podziękowała wszystkim obecnym i dała znak, by wychodzili.Ostatnia wyszłamłoda pielęgniarka. Zrobiłaś wspaniałą robotę.Jestem z ciebie dumna pochwaliła ją doktor Armstrong.Pielęgniarka spłoniła się. Jest pani.ranna.Mogę coś dla pani zrobić? Nic mi nie będzie.Wracaj do swoich pacjentów. Zawróciła i poszła z powrotem do saliczterysta dwanaście.Zdawała sobie sprawę z tego, że w momencie kiedy podeszła do wózkareanimacyjnego i wzięła do ręki lek, ten, który należało, przypieczętowała los StowarzyszeniaSióstr.Christine zasnęła.David odsunął nieco zasłony i wpatrywał się w mgłę za oknem.Jego ręceciężko zwisały po bokach, postawa w niczym nie odzwierciedlała zwycięstwa, jakie właśnieosiągnął.Armstrong cicho weszła i stanęła obok niego.Nie miał ochoty na nią patrzeć.Wpomieszczeniu słychać było jedynie bulgotanie tlenu w zaworze bezpieczeństwa i regularne,podobne do westchnień oddechy Christine. Cholernego ma pani siniaka odezwał się w końcu, nie odwracając wzroku od widoku zaoknem. Chyba ktoś powinien rzucić na niego okiem. Nie śpieszy się. Ta kobieta, ten.ten potwór w pani pracowni był pani tworem. Może.W pewnym stopniu.Czy teraz jeszcze się liczy to, że naprawdę wierzę, iżwszystko, co robiło Stowarzyszenie, było dobre? Czy ma jakiekolwiek znaczenie, że walka ogodność ludzkiej śmierci jest sprawiedliwa? Oczywiście parsknął David. Oczywiście, że ma znaczenie.Takie samo jak urazyChristine.Jak to, czemu będzie musiała stawić czoło, kiedy jeśli wróci do zdrowia.Jak fakt,że sędzia, prokurator i prasa będą chcieli się do niej dobrać za zamordowanie CharlotteThomas.Ma wielkie znaczenie dla moich przyjaciół, którzy zginęli, gdyż. Rozgoryczenie iwściekłość odebrały mu głos.Minęła długa minuta ciszy, zanim doktor Armstrong powiedziała: David, wiem, jak się czujesz.Naprawdę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]