[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ChociaÝ dzie’ by" jasny i Êwieci"o s"oneczko, listki drzew i p"atki kwiatków okr´ca"y si´ w jej kierunku.Jejniebieskawe Êwiat"o posiada"o wi´cej mocy niÝ promienie s"oneczne, a grawitacj´ Ziemi zmienia"a w momen-cie upadania cia"ka Anastazji, lokalnie i precyzyjnie.Zmienia"a na tyle precyzyjnie, Ýe padajàce cia"ko p"ynniechyli"o si´, ale nie odrywa"o od ZIemI.Anastazja d"ugo zbiera"a ga"àzki, to pe"zajàc, to powoli kroczàc, chodzi"a po polance, dopóki sama nie po-sprzàta"a wszystkiego.A ognista kula, pulsujàc, miota"a si´ po polance nad kruchym male’stwem, ale nie po-maga"a juÝ sprzàtaç ga"àzek.Ogromna pot´ga ognistej kuli jakby zrozumia"a gest male’kiej, dzieci´cej ràczkii podporzàdkowa"a si´ mu.Rozszerzajàc si´ i rozp"ywajàc w przestrzeni, zw´Ýajàc si´ i tworzàc wewnàtrz siebie elektryczne wy"ado-wania, podobne do wybuchów nie wiadomo z czego wyprodukowanej energii i nie wiadomo czym gaszonej,ona w mgnieniu oka znika"a i znowu pojawia"a si´, jakby si´ denerwowa"a i z tych nerwów miota"a si´ weWszechÊwiecie z niepoj´tà pr´dkoÊcià.Nadesz"a pora snu dla male’kiej Anastazji.My nigdy nie zmuszamy dzieci do spania, ko"yszàc je do za-wrotu g"owy.O tej porze mama Anastazji k"ad"a si´ po prostu zawsze na tym samym skraju polanki i jakby zasypia"a, da-55jàc przyk"ad dziecku.Male’ka Anastazja dope"za"a do niej i, przytuliwszy si´ do ciep"ego cia"a, spokojnie za-sypia"a.Tym razem Anastazja równieÝ podesz"a do tego miejsca, gdzie zwykle spa"y w ciàgu dnia z matkà.Sta"ai patrzy"a na to miejsce, jednak teraz jej mamy nie by"o.Pozostanie tajemnicà, o czym myÊla"a w tym momencie, lecz znowu na policzku male’kiej Anastazji b"y-sn´"a w promyku s"o’ca "ezka.I w tej samej chwili zapulsowa"o na polanie, nierównomiernie migajàc, niebie-skawe Êwiat"o.Anastazja podnios"a g"ówk´ do góry, zobaczy"a pulsujàce, skondensowane Êwiat"o, usiad"a na trawce i za-cz´"a nieprzerwanie na nie patrzeç.Ono zamar"o pod jej spojrzeniem.Przez jakiÊ czas, nie odrywajàc wzroku,patrzy"a na nie.Potem wyciàgn´"a w jego stron´ obie ràczki, w taki sam sposób, w jaki wzywa"a do siebiezwierz´ta.W tym samym momencie ognista kula wybuchn´"a pot´Ýnym snopem mnóstwa b"yskawic, którewyrwa"y si´ poza obr´b niebieskawej pow"oki i.ognistà kometà run´"y ku male’kim ràczkom.Wydawa"o si´,Ýe rozniesie wszystko, co spotka na swojej drodze.W mgnieniu oka znalaz"a si´ przy policzku Anastazji, za-kr´ci"a si´ i musn´"a swojà b"yskawicà b"yszczàcà na jej buêce "ezk´.TuÝ po tym zgasi"a wszystkie swojezwarcia, przemieniwszy si´ w niebieskà, delikatnie Êwiecàcà kul´ w r´kach ma"ego, siedzàcego na trawiedziecka.Anastazja przez jakiÊ czas trzyma"a jà, oglàda"a i g"aska"a.Potem wsta"a, podnios"a niebieskà kul´ i,ostroÝnie kroczàc, ponios"a i po"oÝy"a w tym miejscu, gdzie spa"a z mamà.Znowu jà pog"aska"a.Kula leÝa"a jakby zasypiajàc, jak to robi"a mama Anastazji.I Anastazja po"oÝy"a si´ obok niej, usn´"a.Spa-"a na trawie zwini´ta w k"´bek, a ona w mgnieniu oka to odlatywa"a, znikajàc w niebieskawej toni, to rozp"ywa-"a si´ nisko nad polanà, jakby okrywajàc jà sobà.Nast´pnie znowu skurczywszy si´ w male’kà, pulsujàcà ku-l´, ukaza"a si´ obok Êpiàcej na trawie Anastazji i g"aska"a jej w"osy.Dziwne i niezwyk"e by"y jej pieszczoty.Najcie’szymi Êwiecàcymi i podrygujàcymi promykami, b"yskawicami ona bra"a kaÝdy w"osek po kolei, podno-si"a i delikatnie muska"a.Póêniej, przychodzàc do Anastazji na jej polank´, jeszcze par´ razy widzieliÊmy t´kul´.RozumieliÊmy, Ýe dla Anastazji ona by"a czymÊ naturalnym, jak s"o’ce, ksi´Ýyc, drzewa i zwierz´ta jàotaczajàce.Ona z nià teÝ rozmawia"a, jak ze wszystkim, co jà otacza"o, ale teÝ wyróÝnia"a jà z ca"ego otocze-nia.Z zewnàtrz by"o to ma"o widoczne.MieliÊmy wraÝenie, Ýe ona odnosi"a si´ do niej z troch´ wi´kszym sza-cunkiem niÝ do innych, a niekiedy lekko kaprysi"a.W stosunku do nikogo nigdy nie kaprysi"a, a z nià pozwala-"a sobie na to nie wiadomo dlaczego.Kula reagowa"a na jej humory i spe"nia"a jej kaprysy.W dniu czwartych urodzin Anastazji staliÊmy o Êwicie na skraju polany i czekaliÊmy, kiedy si´ obudzi.ChcieliÊmy po cichu popatrzeç na jej radoÊç z rodzàcego si´ poranka.Kula ni stàd, ni zowàd pojawi"a si´ na moment przed jej obudzeniem.Lekko b"ysn´"a swoim niebieskawymÊwiat"em i albo rozsypa"a si´, albo rozproszy"a na ca"ej przestrzeni polany.Wtedy naszym oczom ukaza" si´niespotykanie Ýywy obraz, czarujàcy i wspania"y.Przekszta"ci"a si´ ca"a polana, otaczajàce drzewa, trawa, robaczki.RóÝnymi delikatnymi kolorami zaÊwieci-"y si´ igie"ki Cedrów, skaczàce po ga"´ziach wiewiórki zostawia"y za sobà Êwietlne, rozp"ywajàce si´ treny t´-czy.Delikatnym, zielonym kolorem rozÊwietli"a si´ trawa.Jeszcze bardziej jaskrawe, róÝnobarwne Êwietliki wychodzi"y z mnóstwa snujàcych si´ w trawie robaczków,a wszystkie razem tworzy"y niezwyk"ej urody, Ýywy, przelewajàcy si´ dywan, ciàgle zmieniajàcy swój niepo-wtarzalny zmys"owy wizerunek.Budzàca si´ Anastazja otworzy"a oczy, zobaczy"a niepowtarzalny, pe"en czaru Ýywy obraz i podskoczy"a,rozglàdajàc si´ woko"o.UÊmiechn´"a si´ swoim mi"ym uÊmiechem, tak jak uÊmiecha"a si´ zawsze rankiem, a na jej uÊmiech oto-czenie zareagowa"o bardziej jaskrawym Êwiat"em i przyspieszonym ruchem.Nast´pnie Anastazja ostroÝnieopuÊci"a si´ na kolanka i zacz´"a wnikliwie przyglàdaç si´ trawie i Êwiecàcym róÝnymi barwami snujàcym si´robaczkom.Kiedy podnios"a g"ówk´, jej twarzyczka by"a skupiona i troch´ zatrwoÝona.Popatrzy"a w gór´ i, chociaÝ ni-czego tam nie by"o, podnios"a swoje ràczki.B"yskawicznie poruszy"o si´ zastyg"e powietrze i w jej ràczkachzjawi"a si´ niebieskawa kula.Anastazja potrzyma"a jà przy swojej buzi, po"oÝy"a na trawie i pieszczotliwie po-g"aska"a.Us"yszeliÊmy dialog.Mówi"a tylko Anastazja, ale wyczuwa"o si´, Ýe kula nie tylko rozumie jej s"owa,ale bezg"oÊnie stara si´jej odpowiadaç.Anastazja rozmawia"a z nià pieszczotliwie, lecz z zaÝenowaniem. Ty jesteÊ dobra.Ty jesteÊ bardzo dobra.Chcia"aÊ mnie ucieszyç pi´knoÊcià.Dzi´kuj´ ci.Ale przywróç, prosz´, przywróçwszystko do pierwotnego wyglàdu i nie zmieniaj juÝ nigdy.56Niebieskawa kula zapulsowa"a, lekko unios"a si´ nad ziemià, b"ysnà" wewnàtrz niej snop b"yskawic, aleÊwiecàcy obraz nie zniknà"
[ Pobierz całość w formacie PDF ]