[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.On widzia³ jasno przebyt¹ drogê i tê, która znika³a teraz coraz czêSciej przed nim.Wytêpi³ wszystko, co by³o twórczego, zdolnego do polotu mySli, do prawdziwej pracy dlaszczêScia ludzkoSci; poni¿y³ pozosta³e dusze, serca, moralnoSæ i rozum do nêdznego pozio-mu najgorszych, najciemniejszych istot, rozbudzi³ ¿¹dze, dzikie instynkty; z ich pomoc¹ zbu-rzy³ dzie³o twórców, a gdy nasta³a chwila budowania, pozosta³ sam z nieruchom¹ praw¹ rêk¹i nog¹, z tym bólem strasznym.co rozrywa i rozsadza mózg, z t¹ drêcz¹c¹ SwiadomoSci¹ bli-skiej Smierci.Odda³ w³adzê klasie robotniczej, wybrawszy z niej najzuchwalszych, najdrapie¿niejszych,opar³szy siê na ludziach obcej krwi, aby niczego nie ¿a³owali, dla nikogo mi³osierdzia niemieli.Teraz Stalin.Ach, Stalin, zagadkowy Gruzin, to p³omienny, to milcz¹cy i twardy jak g³az.Idzie Sladami jego Lenina.On zburzy³ Rosjê, wymordowa³ dynastjê, zamêczy³ miljony ludzi, opar³szy siê na kilkutysi¹cach oddanych mu komunistów.Stalin ujrza³ przepaSæ, ku której d¹¿y partja, nie mog¹ca udxwign¹æ i poci¹gn¹æ za sob¹znêkanego cia³a Rosji; stworzy³ partjê w partji, sta³ siê wodzem biurokratów proletariackich,rozbi³ zbudowany przez Lenina gmach komunizmu, opartego po wysi³ku bezowocnym nawszechw³adnej ziemi , której niczem zwalczyæ nie móg³ zuchwa³y dyktator.Stalina nale¿y usun¹æ.Gruzin nie uznaje kompromisu.Rewolucja powinna trwaæ, aby zara¿a³a Europê, gdzie pod wp³ywem komunizmu wzmo-g³a siê si³a kapitalizmu, ale Rosja ginie.ginie!.Ach, Azja.Azja, byæ mo¿e, wybuchnie, jak potê¿ny wulkan, a Rosja skieruje potoki lawy ognistej naZachód, na przeklêty zachód, oporny, niewzruszony za murami bur¿uazji i niczem nie skrê-powanego intelektu twórczego.Ratunku! G³owa, g³owa pêka i p³onie!Siada i pisze.Oskar¿a Stalina, doradza, jak nale¿y go os³abiæ, obezw³adniæ, usun¹æ.Trockij powinienprowadziæ rewolucyjn¹ Rosjê.Nie jest on nieustêpliwym, stanowczym; zato sk³onny jest dokompromisów powa¿nych i posiada nadzwyczajne zdolnoSci, zreszt¹, on nie ma wyjScia.Obcy dla Rosji, wyklêty przez swój lud, znienawidzony zagranic¹, ma przed sob¹ tylkojedn¹ drogê rewolucjê, ci¹g³¹, nigdy nie wygasaj¹c¹ rewolucjê, oszczêdzaj¹c¹ ziemiê.Pisze Lenin, z trudem wodzi sparali¿owan¹ prawic¹, podtrzymuj¹c j¹ i kieruj¹c lew¹ rêk¹.Pisze testament.Dla kogo?Nie wie.Przecie¿ nie ma nikogo, z kim ciê¿k¹ i bolesn¹ stanie siê roz³¹ka?Nie umi³owa³ przez ca³e ¿ycie ¿adnej istoty.Odda³ ca³¹ potêgê mySli i woli, ca³y, bez reszty, niszcz¹cy ¿ar serca Rosji, ciemnej, ucie-miê¿onej, kajdanami dzwoni¹cej ³kaj¹cej bez przerwy, jak bur³aki nad Wo³g¹: Oj ej! Oj ej!308Do niej skieruje te s³owa ostatnie, s³abn¹c¹ kreSlone rêk¹, do niej! Niech us³yszy je partja,trzymaj¹ca w d³oni ster ¿ycia.ostatnia mySl pozostanie na papierze, jak setki, tysi¹ce innych,co by³y, jak iskry w szlaku komety: jak szkar³at zarzewia.jak ciê¿kie, druzgoc¹ce uderzeniam³ota.Skoñczy³ i znu¿ony Smiertelnie wzywa sekretarkê, lecz natychmiast znowu ogarniaj¹ gopal¹ce, pe³ne xr¹cej trwogi mySli.Nie jest spokojny o los swego dzie³a!.Trockij, Rykow, Cziczerin, Stalin?.Nie, to niekroi trwogi i troski! Trockij, Zinowjew, Kamieniew, Stiek³ow, a z nimi rzesza rewolucyjnych¿ydów.Cha! Cha! Dobrze obmySli³, ¿e do burzenia Rosji i zgrzybia³ego Swiata poci¹gn¹³ten naród bez ojczyzny, rodzimej mowy, przejêty tradycj¹ walki o byt i ¿¹dz¹ zemsty.Corazwiêcej ¿ydów, oSmielonych przyk³adem Trockiego i Zinowjewa, staje w szeregach.corazwiêcej! To dobrze! Oni bêd¹ zmuszeni podsycaæ, pog³êbiaæ rewolucjê, bo inaczej krwi¹¿ydowsk¹ upije siê Rosja po samo gard³o.Teraz nie maj¹ wyboru i wyjScia.Zniewoleni s¹¿yæ i dzia³aæ w rewolucyjnem morzu, rozko³ysaæ, podminowaæ, obaliæ ca³y Swiat.O, jak¿eboli go g³owa!Znowu wo³a, krzywi¹c blade, dr¿¹ce wargi.Nie s³yszy swego g³osu.Chce krzykn¹æ nie mo¿e.Jak¿e¿ straszliwie boli i p³onie g³owa!Przyszed³ drugi, jeszcze ciê¿szy atak parali¿u i utrata mowy.Przewieziono Lenina do pa³acyku w Gorkach pod Moskw¹.W Kremlu, nawet chory, nie mog¹cy s³owa wyrzec sparali¿owanym jêzykiem, by³ dla Sta-lina i Trockiego zawad¹, bo czyta³ dzienniki, s³ucha³ doniesieñ swojej sekretarki Fotiewoji Nadziei Konstantynówny, wo³a³ komisarzy, trz¹s³ nad g³ow¹ zdrow¹ lew¹ rêk¹ i be³kota³bez³adnie, Slini¹c sobie brodê.W Gorkach pozostawa³ zdala od walcz¹cych przeciwników.Obaj mogli bezkarnie pos³ugiwaæ siê urokiem dogorywaj¹cego fetysza, którego imieniemnazwali Piotrogród.Lenin rozumia³, ¿e umiera.Pojmowa³, ¿e ju¿ pozosta³ samotny.Potok dziejowy omin¹³ goi mkn¹³ swojem ³o¿yskiem.Mia³ znaczenie has³a, otwartej, jeszcze ¿ywej ksiêgi nowego proroctwa, objawionej ewan-gelji podnosz¹cych bunt niewolników.Pod t¹ ewangelj¹ napisa³ ju¿ straszne s³owo: Koniec.Wdziêczni uczniowie nazwali pó³nocn¹ stolicê jego imieniem Leningrad. Rmieræ.Nie chcia³ znikn¹æ z tego Swiata, nad którym zakreSli³ szeroki, krwawy ³uk, jak nieznanakometa z³owró¿bna.Nieprzebrana potêga czai³a siê jeszcze w mózgu i sercu W³odzimierza Lenina.Zacz¹³ chodziæ, uczy³ siê pisaæ lew¹ rêk¹, specjaliSci lekarze wykonywali razem z nimæwiczenia, u³atwiaj¹ce powrót mowy.Odwiedzali go komisarze, s³ucha³ ich i pojmowa³ wszystko.Nie móg³ tylko odpowiedzieæ, rozpaczliwie wymachiwa³ rêk¹ i rycza³ g³ucho.Wyje¿d¿aj¹c na spacer, patrzy³ na skrz¹ce siê zaspy Snie¿ne, na bia³e, nagie i smutnebrzozy.309JakieS wspomnienia budzi³y siê w nim. Ach, tak! Bia³e cia³o nagiej Dory.A póxniej krwawe ³zy.dwie czerwone, gor¹ce strugi. Apanasewicz, zabij Dier¿yñskiego! be³koce
[ Pobierz całość w formacie PDF ]