[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sam apartament urządzony był niezwykle bogato i nie brakło w nim ani kosztownychmebli, ani cennych dywanów, ani pięknych obrazów.Z przybranego rogami jelenimiprzedpokoju wchodziło się z jednej strony do empirowego gabinetu, z drugiej do salonu wstylu Ludwika XV.Za nim znajdował się gdański stołowy, sypialnia dyrektora, a pózniej, wkorytarzu, pokój bez właściwego przeznaczenia.Może dla odwiedzających Wręcza gości.Tenpokój właśnie przeznaczono dla młodego człowieka.Chodził tedy po mieszkaniu, z zaciekawieniem rozglądając się dokoła, i rzecz jednąstwierdzał ze zdziwieniem.Jeśli przedtem łatwo rozpoznawał ulice w Warszawie, a miał nawetwrażenie, że był kiedyś w restauracyjnej sali Livoyu, teraz ten apartament nie nasuwał munajlżejszych wspomnień.Czyżby podobne figle płatała pamięć? Przecież Wręcz i Jan twierdzili,że za dawnych czasów bywał tu częstym gościem? Cóż to znaczyło? świadomość jednych rzeczywracała, a innych nie mogła powrócić.Wpijał się wzrokiem w liczne pozawieszane na ścianach i poustawiane w bogatychramkach fotografie na biurku dyrektora.Pełno tam było wizerunków starszych i młodszychmężczyzn ubranych wykwintnie, zdjęć pięknych i śmiejących się zalotnie kobiet.Niektóre z tychfotografii zdobiły nawet napisy.Odczytywał te napisy.i nic& nic.Ludzie wyobrażeni nazdjęciach pozostawali mu całkowicie obcy.A jednak, jeśli był poprzednio w takim zażyłymstosunku z Wręczem, wielu z nich musiał znać, z wieloma się przyjaznić.Nie poznawał ichteraz, jak wczoraj nie poznał Wręcza.Wtem drgnął.Dojrzał dużą fotografię przedstawiającą młodego człowieka ozarozumiałym, nieco bezczelnym wyrazie twarzy.Ubranego przesadnie elegancko, z monoklemw oku.Pod spodem napis:Kochanemu Alojzemu Wręczowi na pamiątkę Janusz Darski. Janusz Darski! Więc on.Pochwycił fotografię i pobiegł do olbrzymiego znajdującego się w sąsiednim salonielustra i począł porównywać.Tak, bezwzględnie istniało podobieństwo, nawet znacznepodobieństwo.Chociaż.Czyż był naprawdę tym młodym człowiekiem, uśmiechniętym arogancko ispoglądającym na świat z miną przebiegłej wyższości.Gdzież się podział ten niemiły grymas, tapewność siebie, zarozumiałość i chytrość, bijąca z oblicza, uwiecznionego na wizerunku? Chyba nie ja?.A jednak był Januszem Darskim! Tym Januszem Darskim, który za krótkotrwałe chwilehulaszczego życia zapewne ponieść musi długą karę.Jedna rzecz go tylko zastanawiała wdalszym ciągu.W jaki sposób to się stało, że ów dziwny wypadek, który pozbawił go całkowiciepamięci, spowodował jednocześnie całkowite duchowe przerodzenie? Bo czuł się przecieżbardzo teraz daleki od owego Janusza Darskiego, a jego dusza była pełna wzniosłych iszlachetnych porywów.Lecz czyż z podobnym balastem przeszłości wolno mu będzie rozpocząćżycie po raz wtóry? Czy ktokolwiek uwierzy w tę przemianę? szepnął.Powrócił do gabinetu i postawił z powrotem fotografię na biurku.Pózniej, chcącrozproszyć przykre myśli, jął wyjmować książki ze znajdującej się tam biblioteki i przeglądać je.Z zadowoleniem stwierdzał, że czyta łatwo i rozumie, nie tylko po polsku, ale i po francusku, iniemiecku.Zajął go nawet bardzo jakiś niedawno wydany paryski romans.Więc.Punktualnie, z uderzeniem godziny piątej, do mieszkania powrócił dyrektor Wręcz.Zradością powitał swego nowego lokatora. Grzeczny jesteś! już z dala wołał, spostrzegłszy go pochylonego nad książką wgabinecie. Czytasz w pobliżu własnej fotografii! Widzisz, jak cię kocham! Twój wizerunekstale znajdował się u mnie na biurku.Uścisnął dłoń młodego człowieka, który powstał na jego powitanie, i dalej mówił: Co prawda zewnętrznie zmieniłeś się bardzo, ale dla mnie pozostałeś zawsze ten sam!Więc nie wychodziłeś? Doskonale! O twoim pobycie w Warszawie, rzecz prosta, niezawiadamiałem nikogo! Nawet najbliższych dawnych przyjaciół.Jest to niewskazane, dopókimy, we dwójkę, nie ułożymy naszych spraw. Tak.tak. powtórzył ucieszony, że nie będzie musiał rozmawiać z ludzmi terazmu całkowicie obcymi. Więc nie zawiadamiałem nikogo! Szczególnie, że wątpię, czy długo będziesz mógł tupozostać i mam względem ciebie pewne zamiary.Tylko jeden uczyniłem wyjątek. Wyjątek? Tak, szykuję ci pewną niespodziankę! Mam wrażenie, że bardzo z niej będzieszzadowolony! Niespodziankę! Nic nie pojmował. Nie domyślasz się? Nie! Wręcz chytrze przymrużył oko i począł głośno się śmiać. Skoro nie domyślasz się, to zaczekaj! Teraz ci nie powiem! Tym bardziej, że porasiadać do obiadu i Jan już kiwa na mnie rozpaczliwie głową.I ty musisz być porządnie głodny.W rzeczy samej na progu gabinetu ukazał się kamerdyner, oznajmiając, że obiad znajdujesię na stole.Dyrektor poszedł w stronę sali jadalnej pierwszy, a w ślad za nim nasz młodyczłowiek.Bił się z myślami, próżno starając się rozwiązać rzucone przez Wręcza zagadki.Ten nietylko na niego miał swoje projekty, ale gotował mu jeszcze jakąś niespodziankę.Cóż to była zaniespodzianka taka?Początkowo, gdy się znalezli przy stole zastawionym, dyrektor milczał, poświęciwszycałkowitą swą uwagę spożywaniu znakomitych potraw sporządzonych przez nie mniejznakomitą kucharkę.Może go zresztą krępowała obecność Jana.Rzucał tylko od czasu do czasunic nie znaczące słówka.Dopiero kiedy ukończył się obiad a kamerdyner znikł, ustawiwszy nastole filiżanki, maszynkę do czarnej kawy i butelkę z likierem, Wręcz postanowił przystąpićwprost do rzeczy: Gadaj szczerze począł bo wczoraj trudno było o tym rozmawiać w Livoyu, apózniej widziałem, żeś znużony, i nie chciałem cię męczyć.Po coś ty właściwie powrócił dokraju?Młody człowiek bąknął coś niewyraznie, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Domyślam się odpowiedział za niego dyrektor żeś nie miał z czego żyć i tuprzybyłeś szukać pomocy! Wielka to lekkomyślność z twej strony.Nikt ci nie pomoże, anarażasz się bardzo.Toteż, zanim przystąpię do pewnego projektu, za którego pomocąchciałbym cię uratować, chciałbym poznać, jakie są istotne twoje plany? %7ładne! mruknął, a odpowiedz ta zgadzała się z prawdziwym stanem rzeczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]