[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie był sam.Dołączyły doń szczudłaki z innych wyspprzybrzeżnych, kierując się wszystkie w tę samą stronę.Nastał czas ichmigracji, wędrówki ku nieznanym zagonom siewnym.Góry lodowewywróciły do góry nogami i potrzaskały niektóre osobniki, ale pozostałenie przerywały marszu.Do ludzi w ich tratwopodobnym gniezdziedosiadały się od czasu do czasu pełzołapy, identyczne z tymi, jakiespotykali na wyspie.Poszarzałe z zimna bulwiaste dłonie wychylały się zwody, przemykając chyłkiem w poszukiwaniu ciepłego miejsca.Jedenwspiął się na ramiona Grenowi, który z obrzydzeniem strzepnął go dalekow morze.Brzunio brzuchy niewiele sobie robiły z łażących po nich zimnychgości.Gren rozpoczął racjonowanie jedzenia, gdy tylko się zorientował, że149nie dotrą do brzegu tak szybko, jak oczekiwał, więc brzunio brzuchypopadły w apatię.Chłód też nie poprawiał ich położenia.Wydawało się, żesłońce zamierza właśnie utonąć w morzu, a zimny wicher nie ustawał anina chwilę.To znów na leżących bezradnie sypnął z czarnego nieba grad iprawie obłupił ich ze skóry.Nawet dla tych, którzy nie mieli wyobrazni,musiało to wyglądać na podróż donikąd.Zciany mgły zamykały się wokółnich raz za razem, a kiedy mgła się podnosiła, widzieli hen na horyzoncieprzed sobą nigdy nie jaśniejącą linię ciemności, coraz grozniejszą i bliższą.Ale przyszedł czas, że szczudłak wreszcie zboczył ze swego kursu.Jazgottrójki brzunio brzuchów zerwał ze snu Grena i Yattmur splecionych zesobą pomiędzy pojemnikami nasiennymi. Mokra mokrość mokrego świata pozostawia nas zziębniętych brzunio brzuchów, spadając w dół i skapując po długich nogach.Zpiewamygłośne okrzyki szczęścia, bo musimy wyschnąć albo umrzeć.Nic nie jesttak cudowne, jak zostać ciepłym, suchym brzunio brzucho bratem, awłaśnie ciepły suchy świat idzie do nas.Gren z irytacją otworzył oczy, by zobaczyć, skąd to podniecenie.Rzeczywiście, znowu widzieli nogi szczudłaka.Wydostawszy się zzimnego prądu, brnął do brzegu, nie zmieniając ani na chwilę rytmusztywnego kroku.Gęsto pokryte wielkim lasem wybrzeże było już blisko. Yattmur! Jesteśmy ocaleni! Nareszcie zmierzamy w kierunku brzegu! odezwał się do niej Gren po raz pierwszy od dłuższego czasu.Wstała.Wstały brzunio brzuchy Raz przynajmniej cała piątkazjednoczyła się we wzajemnych, pełnych ulgi poklepywaniach.Pięknośćpokrzykiwała do nich z góry: Nie zapominaj, co się stało z Ligą Milczącego Oporu w czterdziestympiątym! Upominaj się głośno o swoje prawa! Nie słuchaj drugiej strony, niewierz kłamliwej propagandzie.Nie daj się złapać w tryby delhijskiejbiurokracji i intryg komunistów! Dziś już daj odpór Małpiej Partii Pracy! Będziemy wkrótce suchymi fajnymi facetami! wołały brzunio brzuchy. Rozpalimy ogień, jak tylko tam dotrzemy postanowił Gren.Yattmur ucieszyła się, widząc go w lepszym nastroju, jednak tkniętanagle złym przeczuciem zapytała:150 Jak my zejdziemy?Gren spojrzał na nią i gniew zapłonął w jego oczach, gniew, że gościągnęła na ziemię.Kiedy nie odpowiedział od razu, odgadła, że naradzasię ze smardzem. Szczudłak będzie szukał dla siebie miejsca do wysiewu powiedział. Po znalezieniu miejsca osiądzie na ziemi.Wtedy zejdziemy Niepotrzebujesz się martwić, ja tu rządzę.Nie mogła zrozumieć, dlaczego mówi tak twardym tonem. Ależ ty nie rządzisz tutaj, Gren.To stworzenie idzie tam, gdzie chce, amy nie mamy na nie żadnego wpływu.Właśnie dlatego się martwię. Głupia jesteś, to się martwisz.Chociaż ją to dotknęło, postanowiła za wszelką cenę nie poddawać siępesymizmowi. My wszyscy przestaniemy się zamartwiać, gdy dotrzemy do brzegu.Może wtedy będziesz dla mnie trochę milszy.Jednakże ląd niezbyt ciepłoich powitał.Kiedy spoglądali ku niemu z nadzieją, para wielkich, czarnychptaków poderwała się z lasu.Rozpostarły skrzydła i wzbiły się ponadwierzchołki, zawisły w powietrzu, po czym skierowały się w stronęszczudłaka, przedzierając się z ociężałym łopotem przez powietrze. Nie ruszać się! krzyknął Gren, wyciągając nóż. Bojkotuj szympansie towary! wołała Piękność. Nie dopuszczajMałpiej Partii Pracy do swej fabryki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]