[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Scott spojrzał na Shanię i spytał: - Nad czym się zastanawiasz?- Nie gniewaj się, ale w tych dniach miałam dwa razy mo\liwość przeskanowania Idossoli.Równie\ Schloss Zonigen.Przepraszam, \e nic ci o tym nie powiedziałam, ale musiałamspróbować.- Co? - Scott złapał ją za ramiona.- Czy\ nie rozmawialiśmy o tym, \e to mo\e być bardzoniebezpieczne?- Ja tam wpadłam tylko na chwilkę! Nie szukałam Mordrich.Nie ośmieliłabym się tego robić.Nawet w wiosce nie zagłębiałam się za bardzo.Tylko poczułam to miejsce, Scott.Nienara\ałam się na niebezpieczeństwo.Scott przytulił ją pózniej objął ramieniem, po czym poszli razem do domu.Razem z nimiposzedł Wilk, który ocierał się bokiem o nogi Scotta.Kiedy weszli do środka, Scott zapytał zlekką rezygnacją w głosie:- Co takiego widziałaś, usłyszałaś lub poczułaś, \e twoim zdaniem to musi być teraz?- Poczułam wielki strach promieniujący z wioski, ale w Schloss Zonigen panuje cisza.Mordrizablokowali wszelką telepatyczną transmisję.Nie mają potrzeby szukać czegokolwiek nazewnątrz i nie pozwolą tak\e nikomu zajrzeć do środka.Myślę, \e ściśle pilnują tajemnicydlatego, \e zostało im kilka dni lub nawet godzin.Co więcej, umilkli równie\ twoi przyjacielez Wydziału E.Co pewien czas starałam się dowiedzieć, co u nich słychać, i zawsze coś siędziało: napięcie.nikłe echo ich obecności.Ale teraz.nic.Bardzo prawdopodobne, \e onitak\e zaczęli działać.Scott pesymistycznie pokręcił głową i powiedział:- Nasz wielki plan, je\eli mo\na go jeszcze nazywać planem, polegał na tym, \e uzbrojeniwpadniemy tam i uniemo\liwimy realizację ich planu.Początkowo, kiedy dowiedziałem się oSimonie Salcombie, nie przejmowałem się tym, \e mo\e mnie to kosztować \ycie.śycie za\ycie.Ale teraz, choć nadal chcę jego śmierci, tak samo jak reszty tych obłąkańców, terazjesteś ty.Teraz martwię się o \ycie, o nasze \ycie, a to mnie osłabia.Wiem, \e musimy tozrobić, bo w przeciwnym razie i tak wszystko będzie skończone, dla nas i dla reszty świata.ale, do diabła, nadal nie wiemy, kiedy nastąpi koniec planowany przez Mordrich.A nawetgdybyśmy wiedzieli, to nie mamy broni, którą mielibyśmy ich załatwić.- Jeśli chodzi o to,kiedy to będzie, to ja się dowiem! Jeśli chodzi o broń, to te\ mogę ją zdobyć.- Tak po prostu? Teraz?- To akurat jest drobiazg.Poczekaj chwilkę.Włączyła lokalizator i zniknęła wraz z sykiempowietrza, pozostawiając po sobie wirujący pył.Wróciła po dziesięciu sekundach, trzymającw dłoniach dwie półautomatyczne dwu-lufowe strzelby i wielkie pudło amunicji.- To ze sklepu sportowego w centrum miasta.Kiedyś zapamiętałam współrzędne.Scott nie był ani trochę zaskoczony czy zdziwiony jej znikaniem i pojawianiem się - sam tegoju\ doświadczył i to nie raz - a jednak był coraz bardziej zdeprymowany.Biorąc od niej broń ikładąc ją na swoim biurku, powiedział:- Przecie\ razem z Khiffem mówiliście, \e nie nale\y korzystać z lokalizatora, \e trzebabędzie ograniczyć jego stosowanie lub coś podobnego.- Tak jest! Mogę wykorzystać go tylko do jednej dalszej podró\y z kilkoma pasa\erami, apotem to ju\ tylko krótkie skoki.Ale nawet jak pozostanie w nim tylko iskierka energii, to wzupełności wystarczy mojemu Khiffowi.Musimy się przygotować - dodała, zanim Scottzdą\ył cokolwiek powiedzieć.- Pewnie będziesz chciał załadować broń i przebrać się wciemne ubranie, i.i.-.i odmówić modlitwę? - dokończył za nią Scott.Ale i tak opuścił lufę broni i załadowałnaboje do magazynka.- Modlitwę? - spytała Shania.- Oczywiście.To się przyda, jeśli w nią wierzysz.Ja swojązdą\yłam ju\ odmówić.- Mam piłę łańcuchową w ogrodzie.Mogę je natychmiast przyciąć.- Przyciąć?- Aatwiej i szybciej będzie ich u\ywać - wyjaśnił.- Więc jesteś gotowy - powiedziała Shania z bladym uśmiechem na ustach.- Byłem gotów ju\ od pewnego czasu.I to jeszcze przed tym, co zrobił Salcombe mojej \onie.- Noc nale\y do mnie - odezwał się Wilk.- Jestem cieniem cieni! Kiedy ruszamy?- Muszę wcześniej zajrzeć do Idossoli.Będziecie mnie osłaniać?- A co z twoim Khiffem? - spytał Scott, siadając obok niej na krawędzi kanapy.- Czy będzieci pomagać?- Oczywiście! Jak zawsze! O to nawet nie trzeba pytać.A jeśli spotkamy się z KhiffamiMordrich.- To spróbuję wyplenić z nich zło.Albo ja je oczyszczę, albo one przeciągną mnie na stronęzła.- Lepiej jednak unikać Mordrich i ich szalonych stworów.Scott i Shania złączyli dłonie, poczym Shania zamknęła oczy i skoncentrowała się.Nie trwało to długo, mo\e tuzin uderzeń serca.Scott poczuł, \e jego umysł wyrusza w podró\,towarzysząc Shanii i Wilkowi.Mę\czyzna i zwierzę osłaniali kobietę, najprawdziwsząkobietę ze wszystkich, jakie dane było poznać Scottowi.W ciągu dwunastu uderzeń sercaShania usłyszała wszystko, co chciała usłyszeć.Część z tego, co usłyszała Shania, dotarłorównie\ do Scotta i Wilka:- Xavier! - powiedział Scott.- On te\ tam jest.Ma kłopoty!- Równie\ inni z Wydziału E - dodała Shania.- Czuję ich.nie osłaniają umysłów.są zbytzajęci.Zresztą nie muszą się osłaniać, bo zostali wykryci! Zostali zaatakowani.Nie przezMordrich, ale przez ich słu\ących, tych, co dostają od Mordrich pieniądze.I jeszcze przezinnych, takich, co nie odwa\ą się sprzeciwić Mordrim!- A więc zaczęło się, a nas tam nie ma! - powiedział Scott
[ Pobierz całość w formacie PDF ]