[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wydaje się całkowicie pochłonięty tym, corobi, ale przelotny, znaczący uśmieszek na jego twarzy niepozostawia wątpliwości, że podoba mu się nasze małeprzedstawienie.- Muszę iść - powtarzam.Delikatnie odpychamFrancesca od siebie.- Dobrze, bella - mówi, wpatrując się we mnie swoimiczekoladowymi oczami.- Napiszesz do mnie, prawda?Podaje mi białą kartkę zapisaną starannym pismem:„Francesco Giacobbe, Via Majorana 122, Rzym,Włochy, (06) 59 88 299".Zabawne, nigdy nie zapytałam go o nazwisko.Nie mogę oderwać wzroku od kartki.Jestemwzruszona, że przygotował ją zawczasu, i nie potrafię się znim rozstać.Mija kilka sekund.- Bella? - mówi.- Oczywiście, że do ciebie napiszę.- Podnoszę na niegowzrok i uśmiecham się.- Dziękuję, Francesco.Wzrusza ramionami, jakby chciał powiedzieć, że niemam mu za co dziękować.Otwieram usta, żebyRSzaprzeczyć, ale nie znajduję odpowiednich słów.Całuję go ostatni raz, to bardzo niewinny pocałunek wporównaniu z naszymi wcześniejszymi swawolami.- Ciao, bella - mówi Francesco i uruchamia silnikmotoroweru.Patrzę, jak odjeżdża.Jego jasnoniebieska koszulapowiewa na wietrze.Zauważywszy kogoś znajomego,Francesco pozdrawia go machnięciem ręki, a potem znikaza rogiem i tracę go z oczu.767Po powrocie do pokoju otwieram drzwi balkonowe, żebytrochę przewietrzyć, a potem zaczynam pakować mojerzeczy do ogromnego plecaka, który pożyczyłam od brata.Większość ciuchów jest rozrzucona po pokoju.To wynikmojego strojenia się zeszłego wieczoru na randkę zFranceskiem.Wydaje się, że to było tak dawno.Składam pospiesznie ubrania, zdenerwowana niecozbliżającym się spotkaniem z Kat i Sin.Zarazem jednaknie mogę się już doczekać dalszej części naszej podróży.Moje przyjaciółki miały rację, mówiąc, że się zmieniłam.Tak naprawdę wszystkie się zmieniłyśmy, ale to nieznaczy, że nie możemy być ze sobą tak blisko jak kiedyś.Wciąż jestem trochę na nie zła, że wylały swoje żaledopiero teraz, po dwóch latach, lecz jestem gotowa imwybaczyć.Podłączam do discmana dwa małe głośniczki ipuszczam sobie płytę zespołu Grateful Dead.Czasemsłucham muzyki, by poprawić sobie nastrój, a więc jestRSona dla mnie czymś w rodzaju narkotyku.Uznaję jednak,że po tych kilku ciężkich miesiącach mogę sobie trochępofolgować.Jerry Garcia śpiewa: „Jakaż to była długa,dziwna podróż".Jak w przypadku prawdziwegonarkotyku, efekt nie jest natychmiastowy.Potrzebaczasu, by środek rozszedł się po organizmie.Wkrótcejednak zaczynam pstrykać palcami.Z suszarką w ręku,wywijając kablem, tańczę po pokoju, gdy nagle wpadajądo niego Kat i Lindsey.Śmieją się głośno, wymachujątorbami z zakupami.Zamieram w bezruchu, jakbyprzyłapano mnie na zażywaniu kokainy.Zapada cisza.- Cześć, dziewczyny - mówię, znów nieco zestresowana.- Jak minął dzień?- Dobrze - odpowiada Lindsey, patrząc nieufnie.77- Wszystko w porządku? - pyta Kat.- Tak, znakomicie.- Podchodzę do nich i próbuję objąćje obie naraz, wyobrażając sobie łzawe pojednanie rodemz filmów telewizyjnych, ale żadna z koleżanek nie podzielamojego entuzjazmu.- Słuchajcie - mówię, po czym bioręgłęboki oddech i cofam się o krok.- Zdaję sobie sprawę,że ostatnio dziwnie się zachowywałam.Nie potrafięwyjaśnić, dlaczego tak było, ale przyznaję wam rację.Niemam nic na swoje usprawiedliwienie.Sądzę jednak, że tojuż minęło.Znów zaczynam być sobą.- No proszę - mówi Lindsey, wypuszczając z ręki torbęod Versace, która ląduję na podłodze z głuchym stukiem.Kat nic nie mówi, ale wygląda na pełną nadziei.- Wiem, że nie powinnam była jechać dzisiaj zFranceskiem, zwłaszcza po tym, co zdarzyło się rano, alebyłam tak zszokowana i urażona wszystkim, copowiedziałyście.Byłam zła, że wyskoczyłyście z tymakurat teraz, na wakacjach.- Wcześniej nie było okazji - tłumaczy Lindsey.-Towarzyszył ci zawsze John albo spotykałyśmy się wszerszym gronie.Nie robiłaś wrażenia osoby, która wogóle o czymkolwiek chciałaby rozmawiać.RS- Cóż, myślę, że mogłyście przynajmniej spróbować.-Uświadamiam sobie, że to zabrzmiało dośćprotekcjonalnie, więc kręcę głową, tak jakby dało się wten sposób cofnąć te słowa.- W każdym razie chciałabym,żeby było między nami jak dawniej.Lindsey stoi z rękami skrzyżowanymi na piersiach.- To wspaniale, Case.Ja też tego chcę, ale to nie staniesię z dnia na dzień.Te słowa zbijają mnie nieco z tropu.Myślałam, że poprzeprosinach wszystko wróci do stanu względnejnormalności.- Dobrze - mówię - lecz ja zamierzam przeżyćnajfajniejsze wakacje w moim życiu.Zrobię, co tylko będęmogła, żebyśmy się dobrze bawiły.78- Mnie pasuje - mówi Kat.- Wszystkie musimy się o topostarać, prawda?Obie spoglądamy na Lindsey.- Obawiam się, że to nie takie proste - mówi.Kat daje Sin kuksańca w żebra.Ta odpowiada groźnymspojrzeniem.Potem kiwa głową, jakby chciała przekonaćsamą siebie i dodaje:- Chyba możemy spróbować.Oddycham z ulgą.Wsiadamy do rzymskiego metra, zahaczając plecakamio poręcze i ludzi.Kolejka zawiezie nas do Termini, gdzieprzesiądziemy się do pociągu, którym dotrzemy doBrindisi.Stamtąd pojedziemy taksówką do portu iwsiądziemy na pokład nocnego promu płynącego naKorfu.W Stanach na pewno nie zdecydowałabym się nataką podróż.Jeśli dotarcie do jakiegoś miejsca zajmujewięcej niż trzy godziny jazdy samochodem, wybieramsamolot lub w ogóle rezygnuję z podróży.Jest jednak cośautentycznego i cudownego w podziwianiu europejskichkrajobrazów z okna pociągu.I choć słyszałam, że statekna Korfu przypomina te, którymi przybywają do Stanówimigranci, nie mogę się doczekać tej wyprawy.Tak bardzoRSzależy mi na naprawieniu stosunków z Kat i Sin.Gdy stoję w wagonie metra, oddzielona od przyjaciółekprzez tłum, wpatruję się w profil pewnego mężczyzny.Między nim a mną jest tylko kilka osób.Sycę wzrokzmysłowym łukiem w kąciku jego ust, ciemnymi włosami,lekko zakręconymi w okolicach kołnierzyka.Czasspędzony z Franceskiem najwyraźniej rozbudził we mniepotrzeby seksualne.Wszędzie widzę i czuję seks.Chociażnie mogę zobaczyć oczu tego mężczyzny ani całej twarzy,wyobrażam sobie, że się całujemy, a on szepcze mi doucha, co chce ze mną robić.Wyobrażam sobie, że zabieramnie do swojego domu na Capri, a potem kochamy się napatio z widokiem na morze.Mężczyzna obraca się nieco i teraz widzę wreszcie jegotwarz.Jestem zaskoczona, bo zupełnie inaczej go sobie79wyobrażałam.Ma krzywy nos, zbyt głęboko osadzoneoczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]